Muszę wyznać, że uwielbiam crossovery, a przynajmniej ich ideę. Pomysł, by postacie z różnych uniwersum spotkały się ze sobą to praktycznie samograj, który można wykorzystać na wiele sposobów. Najlepiej jest oczywiście, jeśli znane są nam obie strony takiego połączenia, a jeszcze lepiej, gdy obie te strony lubimy. A tak właśnie jest ze mną i obecnie recenzowanym tytułem: LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI kontra GODZILLA kontra KONG. Tak się składa, że mam sentyment zarówno do uniwersum DC Comics, jak i Monsterverse (a GODZILLĘ: KRÓLA POTWORÓW wręcz uwielbiam). Co więc wyjdzie ze zderzenia tych dwóch światów? Sprawdźmy.
Fabuła tytułu przedstawia się następująco. Legion Zagłady, chcąc pozbyć się Ligii Sprawiedliwości, włamuje się do Fortecy Samotności. W walce, która rozgrywa się, gdy zostają przyłapani, zostaje uszkodzona Pudełko-Matka, która przenosi złoczyńców do innego uniwersum, na Wyspę Czaszki. Tam dowiadują się oni o istnieniu Tytanów i idea ta zdecydowanie im się podoba. Następne, co wiemy to to, że w świecie DC pojawiają się Godzilla i inne potwory, a bohaterowie muszą zmierzyć się z tym zagrożeniem.
Jak łatwo się domyślić, LSvGvK nie jest tytułem, w którym duże znaczenie ma historia - ta ma być tylko pretekstem do pokazania kolejnych starć, w której z jednej strony stają nasi ulubieni superbohaterowie, a z drugiej wielkie kaiju z uniwersum Godzilli. I w tym drugim zakresie tytuł naprawdę się sprawdza - przeciwnicy są potężni, a starcia z nimi efektowne i efektywne. Nie brak w nich też momentów typu WOW, kiedy to, co serwuje nam scenarzysta - pan Brian Bucellato - powoduje, że nasz wewnętrzny chłopak dostaje drgawek ze szczęścia. Na dodatek, wszystko to jest naprawdę świetnie zilustrowane, jakbyśmy mieli do czynienia z naprawdę ważnym tytułem, a nie projektem pobocznym. Jedynym, do czego mogę się tu przyczepić to to, że z dwóch rysowników jeden (Christian Duce) jest lepszy od drugiego (Toma Derenicka) - który jednak też jest bardzo dobry! - i aż by się chciało, by narysował on cały tom.
O ile jednak co do akcji nie mogę się przyczepić, o tyle do dialogów i "spokojniejszych" momentów już tak. Już pierwsza rozmowa w zbiorze sprawiła, że się wzdrygnąłem, a pełnię cringe'u osiągnąłem po jednej z końcowych scen. Nie spoilerując za bardzo, jeden z bohaterów zostaje mocno ranny, a przy jego łóżku czuwa jego dziewczyna. Gdy budzi się po drzemce, spostrzega, że ciała jej ukochanego nie ma! Zastanawiamy się wtedy, co się stało, po czym okazuje się... że dwóch innych herosów wzięło go do leczenia! Bez żadnej zapowiedzi, bez zostawienia wiadomości, ot wzięli chłopa spod nosa jego ukochanej.
Niech jednak te minusy nie przesłonią wam plusów, bo mi, jak widać, nie przesłoniły. Czytając LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI kontra GODZILLA kontra KONG miałem sporo frajdy i o ile oczywiście komiks ten niczyich losów nie odmieni, to zapewni solidną dawkę rozgrywki. Niczego innego po tym tytule nie oczekiwałem.
Andrzej "Tallos" Radziejewski
Recenzja napisana na podstawie egzemplarza recenzenckiego. Wydawca nie miał wpływu na jej treść.
Opisywany zbiór zawiera materiały pierwotnie opublikowane jako JUSTICE LEAGUE VS. GODZILLA VS. KONG #1-7 oraz JUSTICE LEAGUE VS. GODZILLA VS. KONG: MONSTER-SIZED EDITION #1.
Ten i inne komiksy z uniwersum DC Comics możecie kupić w sklepie Egmontu lub na ATOM Comics.pl.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz