wtorek, 11 stycznia 2022

JOKER VOL. 1

W marcu 2021 wystartowała nowa seria ongoing, za którą odpowiadał duet dobrze znany z pracy nad BATMANEM. James Tynion IV oraz Guillem March skupili się tym razem mocniej na przygodach Błazeńskiego Księcia Zbrodni, który chwilę wcześniej nieźle namieszał w Gotham City, pozostawiając po sobie całkiem spory bałagan. Patrząc historycznie to o dziwo dopiero drugi solowy tytuł z tym złoczyńcą, a od zakończenie pierwszego (przetrwał jedynie dziewięć numerów) minęło już ponad 40 lat. Tym razem czytelnik dostaje zaproszenie do udziału w niebezpiecznej grze, gdzie uciekającym jest klaun, zaś goniącym James 'Jimbo' Gordon. JOKER niewątpliwie przyciąga swoim opisem i przykładowymi planszami, ale czy twórcy rzeczywiście stanęli w tym przypadku na wysokości zadania?

Zakończenie WOJNY JOKERA to w żadnym wypadku nie koniec problemów z tym groźnym szaleńcem. To jedynie początek kolejnej rundy, ale już bez udziału zajętego innymi problemami w mieście Mrocznego Rycerza. James Gordon zostaje zatrudniony przez tajemniczą kobietę, aby wyśledził i wyeliminował - w sensie zabił - Jokera. W tym celu były komisarz udaje się do Ameryki Środkowej, gdzie szybko okazuje się, iż grono osób/organizacji mających na pieńku z Panem J jest bardzo liczne i każdy ma dokładnie ten sam cel.

W przypadku tej serii DC zastosowało sprytny manewr marketingowy. Chcąc zapewnić lepszą sprzedaż zapowiedziano, iż jest to ongoing z Jokerem w roli głównej, na co z pewnością złapało się wielu przypadkowych czytelników. W rzeczywistości jest to jednak komiks o przygodach byłego komisarza Gotham City, co widać już po kilku pierwszych stronach, zaś Joker pełni w nim rolę drugoplanową. Zanim więc zdecydujecie się na zakup omawianego albumu, dwa razy się zastanówcie, żeby potem nie było rozczarowania. Jokera w pierwszej części głównej historii jest jak na lekarstwo, sporo widzimy go w retrospekcjach, wizjach lub koszmarach Gordona, co akurat wywołuje zamierzony efekt wszechobecnej grozy, lęku, czy niepewności.

Tynion od początku pokazuje, że lubi i potrafi pisać postać Gordona, wgryzając się mocno w psychikę tego bohatera. Pokazuje przy okazji, że jest to gość bardziej inteligentny, niż sądzono, co można zobaczyć na przykładzie rozmowy z gackiem i Oracle z pierwszego rozdziału. Scenarzysta nie zapomina o tragicznych wydarzeniach, jakie stały się udziałem Jima, Barbary oraz Jamesa juniora, a do których przyczynił się na przestrzeni lat Joker. Nie sposób nie zauważyć nawiązań do ZABÓJCZEGO ŻARTU oraz batmanowego dorobku Scotta Snydera. Za pomocą bogatej narracji oraz bardzo wymownych obrazów twórcy pokazują, że słynny klaun jest niczym rodzinny koszmar, który cały czas nie daje spokoju, którego nie sposób na trwałe pozbyć się ze wspomnień, którego cień zawsze w jakimś stopniu podąża za Gordonami. Nie dziwi zatem wybór Jamesa do misji odebrania życia Jokerowi, gdyż jak nikt inny ma wszelkie powody, wiedzę i motywację, aby to zadanie wykonać. Chociaż czytelnik od początku zdaje sobie sprawę, że gdy przyjdzie odpowiedni moment Gordon i tak nie będzie w stanie pociągnąć za spust.

Batman pojawia się jedynie na kilku kadrach, za to większą rolę odgrywa Barbara wspierająca z jego polecenia Gordona na odległość. Scenarzysta wprowadza za to do historii kilka nowych postaci, głównie złoczyńców, które jakoś szczególnie nie zachwycają. Na tą chwilę nie jestem fanem pomysłu na "Córkę Bane'a", bo też i żadnego tak naprawdę sensownego wyjaśnienia związanego z taką decyzją do tej pory nie otrzymaliśmy. Dopiero z czasem okaże się, czy "She-Bane" będzie wartością dodaną, czy też wręcz przeciwnie - totalnym nieporozumieniem.

Cztery numery to trochę mało, aby akcja mogła się na dobre rozwinąć. Zwłaszcza, że tempo delikatnie mówiąc nie jest zawrotne, jest dużo spokojniejszych momentów i przemyśleń, a dymki z tekstem czasami zbyt gęste i można część tej całej gordonowej narracji spokojnie pominąć.

O ile zeszyty 1-4 rozgrywają się w teraźniejszości, o tyle #5 to już podróż w przeszłość, w okolice klasycznego ROKU PIERWSZEGO. Mamy tutaj młodego i odważnego kapitana Gordona przeżywającego kłopoty małżeńskie, doświadczającego obsesji na punkcie Jokera, dokonującego nie do końca trafnych wyborów. Pojawia się też pewne małe nawiązanie do teraźniejszych wydarzeń z Belize. To nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy w ramach serii pojawiają się flashbacki sprzed lat i nie ukrywam, że takie wycieczki są właśnie tym, co w tej serii lubię najbardziej. Wyjątkowo to Matthew Rosenberg wykonał tutaj większą część brudnej roboty odnośnie scenariusza i trzeba przyznać, że udanie oddał panującą w komiksie atmosferę.

Za ilustracje odpowiada prawie w całości Guillem March, którego charakterystyczny styl całkiem dobrze pasuje do klimatu opowieści. Artysta ten potrafi idealnie uchwycić szaleństwo oraz brzydotę Jokera, jako jeden z nielicznych w branży, a do tego umie podkreślić urodę kobiet, które w jego wydaniu wyglądają niczym porcelanowe lalki. Warstwa graficzna jest równa, jednolita i przyjemna w odbiorze, oczywiście przy podstawowym założeniu - trzeba należeć do grona miłośników kreski Marcha. Wspomnianą w poprzednim akapicie historię nawiązującą do ROKU PIERWSZEGO narysował natomiast Francesco Francavilla (ten od m.in. MROCZNEGO ODBICIA) i jak zawsze jego prace cieszą oko. Do takich trącących oldskulem projektów styl Włocha pasuje jak ulał.

Dodatkowe dwie historie pod koniec albumu to niestety powtórzone fragmenty z innych tomów. Znalazły się one również w wydanym u nas przez Egmont zbiorze BATMAN TOM 2: WOJNA JOKERA. Nie jest to zatem dobra informacja dla osób, które zbierają jednocześnie JOKERA i BATMANA od Tyniona IV, gdyż chcąc nie chcąc część materiału się dubluje. Pierwsza historyjka to wizyta klauna w Arkham i pretensje do Bane'a o zmarnowanie śmierci Alfreda. Druga natomiast to epilog z BATMAN #100, gdzie Joker siedzi w barze, ogląda wystąpienie Punchline i planuje krótki odpoczynek. Obie całkiem udane i pokazują spojrzenie głównego złoczyńcy na ostatnie wydarzenia, ale według mnie dodanie ich akurat do tego konkretnego albumu było zabiegiem nie do końca przemyślanym. Być może powodem było nazwisko rysownika.

W omawianym tomie pominięte zostały back-upy z udziałem Punchline, które zapewne wraz z innymi materiałami znajdą się w osobnym wydaniu zbiorczym, dedykowanym specjalnie tej postaci.

Pierwszy tom JOKERA to komiks dosyć średni, momentami wybijający się ponad przeciętność i oferujący coś nowego/świeżego. Wizualnie nie mam do czego się przyczepić, natomiast sama fabuła mogłaby być nakreślona w ciekawszy, bardziej dynamiczny sposób. Jak na razie całość rozkręca się dosyć wolno, przypominając wydłużony prolog z często męczącą narracją, a także ciężkim do przewidzenia kierunkiem, w jakim seria zamierza dalej podążać. Stąd też ciężko o jednoznaczną ocenę. Lektura omawianego komiksu jednych fanów Jokera wynudzi, zaś innych zachęci do sięgnięcia po więcej. Zadowoleni natomiast powinni być chyba wszyscy fani Jamesa Gordona, którego Tynion jak widać na omawianym przykładzie dobrze czuje i rozumie. Na razie jest pewien niedosyt, ale jednocześnie daję kredyt zaufania, ponieważ mimo wszystko jestem ciekaw dalszych losów Gordona i Jokera.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JOKER #1 - 5, BATMAN #100 oraz BATMAN: THE JOKER WAR ZONE #1.

Omawiany komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.

Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję👌. Ten kadr co zamieściliście, z Gordonem nad nagrobkiem, też od razu mi się z Zabójczym Żartem skojarzył😉. Pzdr!

    OdpowiedzUsuń