poniedziałek, 3 stycznia 2022

NIGHTWING VOL 1: LEAPING INTO THE LIGHT

Dick Grayson doświadczył w ostatnich latach wielu zmian i wizerunkowych metamorfoz, z czego jedne były bardziej (agent SPYRAL), zaś inne zdecydowanie mniej trafione (np. postrzał w głowę i utrata pamięci). Nigdy jakoś szczególnie nie przepadałem za tym konkretnym bohaterem DC, ale mimo to uważałem, że jak najbardziej należy mu się dobra jakościowo seria ongoing. Od dłuższego czasu bolało mnie, iż tak wiele osób próbuje uczynić jego przygody interesującymi, ale prawie żaden z licznej grupy scenarzystów nie potrafił na dłużej zyskać swoimi pomysłami sympatii czytelników. Potrzeba było wreszcie kogoś, kto odstawi w kąt wszelkie brednie typu Rick Grayson i od podstaw odbuduje dobre imię Graysona. Ku mojej ogromnej radości (i zapewne przeważającego grona czytelników) wybór DC padł na Toma 'wszystko co dotknę zamienię w złoto' Taylora, czyli mówiąc najprościej Nightwing trafił chyba w najlepsze możliwe ręce.

Skoro za jakiś projekt bierze się ten zawsze uśmiechnięty Australijczyk, to natychmiast na tym projekcie skupia się moja uwaga. I totalnie nie obchodzi mnie wtedy, o jaką chodzi postać i z jakiego wydawnictwa. Taylor to bowiem pewna marka, znak jakości i gwarancja dobrze zagospodarowanego czasu. Kiedy przejmował po Jurgensie serię NIGHTWING (ta sama, której pierwsze tomy w ramach Odrodzenia wydał u nas Egmont, a konkretnie run Seeleya) spodziewałem się modnego w dzisiejszych czasach i całkiem logicznego w takiej sytuacji restartu, ale ten o dziwo nie nastąpił. Najwidoczniej zbyt blisko już było do jubileuszowego zeszytu setnego, a opuszczenie takiej okazji byłoby grzechem ze strony DC.

O sukcesie jakiegoś komiksu nie zawsze decydować muszą takie elementy, jak widowiskowe sceny pojedynków, szokujące cliffhangery, czy zła siła zagrażająca istnieniu całego multi - lub omniwersum. Czasami są to proste rozwiązania, dzięki którym udaje się wyciągnąć na wierzch wszystko to, co dana postać ma najlepszego do zaoferowania. Tak właśnie jest w przypadku Graysona, który po zakończeniu JOKER WAR powraca do ukochanego Blüdhaven, aby zmienić życie mieszkańców na lepsze. Wykorzystując środki pozostawione mu niespodziewanie w spadku przez Alfreda, główny bohater może tym razem więcej zrobić jako miliarder Dick Grayson, niż jako okładający pięściami złych typów Nightwing. A do poprawy jest wiele, gdyż w kierowanym z tylnego siedzenia przez Blockbustera mieście, los najuboższych niewiele osób tak naprawdę obchodzi, gdyż troszczą się o własną skórę. Do tej pory Dick jedynie dotykał powierzchownie największych bolączek trawiących miasto, teraz zamierza zmodyfikować od podstaw cały system. W przeciwieństwie do innych tytułów z bat-rodziny, ten komiks nie jawi się jako mroczny i ponury. Chociaż poruszane są w nim poważne sprawy i nie brakuje scen przemocy, to jednak bije od niego optymizm, nadzieja lepsze jutro. Klimat opowieści ociepla także nieoczekiwanie pewien mały piesek, o którego nikt wcześniej nie prosił, a który stał się integralną częścią życia Graysona.

Taylor już wielokrotnie udowadniał, że świetnie rozumie, niemalże kocha pisane przez siebie postacie, co potrafi przelać na pisane przez siebie fabuły. Bliskie relacje Dicka z poszczególnymi członkami bat-rodziny są ukazane w sposób perfekcyjny, bardzo emocjonalny, a kiedy trzeba także obfitujące w stosowną dawką humoru (kwestia portfela, czy też nietoperzowa grupa w mediach społecznościowych). Barbara i Tim stanowią niezwykle wartościową grupę wsparcia, a krótkie wstawki z udziałem Alfreda czy Batmana są niezwykle trafne.

W obliczu rewelacji dotyczących Melindy Zucco oraz akcji związanej z pomocą bezdomnym, gdzieś na drugi plan schodzi kwestia nowego złoczyńcy o pseudonimie Heartless (człowiek bez serca). Wykorzystuje on troskę o innych Nightwinga jako słabość tytułowego bohatera i zanosi się na to, że jeszcze przez dłuższy czas będzie uprzykrzał jego życie, gdyż mają inne wizje dotyczące problemu ubogich w Blüdhaven. Na razie ciężko ocenić szerzej jakość i znaczenie tego złoczyńcy, ale nie mam wątpliwości, że scenarzysta ma według niego ciekawe plany.

Pierwszych sześć zeszytów nie stanowi jednej zamkniętej historii. Jest to w rzeczywistości taki długi wstęp i przygotowanie podwalin pod kolejne wydarzenia, jakie rozegrają się w kolejnych numerach. I po takim wstępie jestem przekonany, że czytelnik połknie zarzucony haczyk ciekawy tego, co wydarzy się dalej.

Bruno Redondo w żadnym razie nie jest tutaj osobą przypadkową. Artysta ten już wcześniej pokazał się z dobrej, solidnej stron współpracując z Taylorem przy takich projektach, jak INJUSTICE, czy SUICIDE SQUAD. Z perspektywy czasu okazało się jednak, że była to tylko rozgrzewka do tego, co rysownik ten serwuje nam na kartach NIGHTWINGA. Komiks ten zachwyca począwszy od nietypowych i urzekających okładek, aż po efektowne i zapierające momentami dech w piersiach wnętrze. Redondo dysponuje niezbyt skomplikowaną, czystą, estetyczną i dokładną kreską, idealnie przedstawiając postać Graysona oraz emocje na twarzach poszczególnych bohaterów tej historii. Osobiście zachwyciła mnie najbardziej zabawa z nietypową kompozycją niektórych kadrów, ukazanie Nightwinga w trakcie wykonywania akrobatycznych figur, czy też te przepiękne rozkładówki, które z chęcią widziałbym w formie plakatów na swojej ścianie. Wizualnie mamy do czynienia z prawdziwą perełką, idealnie uzupełniającą się z fabułą nakreśloną przez Toma. Swoją robotę solidnie wykonał także duet Rick Leonardi/Neil Edwards, którzy odpowiadają za kilkanaście stron flashbacków z zeszytu 82.

Jak podkreślałem we wstępie, Nightwing nigdy nie należał do grona moich ulubionych superbohaterów. Taylorowi udało się jednak w krótkim czasie po raz kolejny zrobić coś z niczego sprawiając, że NIGHTWING jest jednym z tych kilku tytułów, na które teraz co miesiąc czekam z dużym utęsknieniem. Jak bowiem przejść obojętnie obok komiksu serwującego prostą i zarazem pomysłową szatę graficzną, napakowanego po brzegi efektowną akcją, inteligentnymi dialogami, specyficznym humorem oraz pokazującym, jak należy rozumieć oraz pisać poszczególne postacie. Dick Grayson błyszczy jak chyba nigdy wcześniej i życzę sobie oraz Wam, aby ta sytuacja trwała jak najdłużej. Dobry punkt startowych dla tych, którzy pragną rozpocząć swoją komiksową przygodę z Nightwingiem.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów NIGHTWING #78-83

Powyższy komiks można znaleźć w ofercie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz