środa, 20 lipca 2022

JUSTICE LEAGUE: LAST RIDE

Mogliście słyszeć, że w niedawnych komiksach uśmiercona została drużyna Justice League. Sam jednak tytuł JUSTICE LEAGUE LAST RIDE był wydany trochę wcześniej jako osobna mini seria  i opowiada on zupełnie inną historię. Pomimo tego, że komiks może mieć mylącą nazwę i to nawet więcej niż z jednego powodu, zapraszam do jego recenzji.

Kanadyjczyk Chip Zdarsky jako scenarzysta jest w światku amerykańskich komiksów znany od jakiegoś czasu, jednak ostatnio można chyba mówić o istotnym wzroście jego popularności. Jego niedawna seria o Daredevilu była oceniana bardzo pozytywnie, a sam Zdarsky dostał do poprowadzenia główną serię o Batmanie, czyli najważniejszy tytuł z perspektywy samego DC. Mimo, że Kanadyjczyk prowadził też gorsze historie, to kierowany przez niego tytuł JUSTICE LEAGUE LAST RIDE mógł być czymś na poziomie, nawet jeśli współpracujący z nim portugalski rysownik Miguel Mendonça nie jest branżową gwiazdą. Czy tak się stało, opiszę po następującym zarysie fabularnym.

Wonder Woman, Flash, Superman i Batman zbierają się Watchtower. Pomiędzy nimi, a zwłaszcza pomiędzy Batmanem a Supermanem jest widoczna nerwowa atmosfera. Postacie odwołują się do nieznanych czytelnikowi wydarzeń. Szybko jednak dociera również kilku Latarników ze skrępowaną osobą oraz misją, którą chcą powierzyć obecnym. Tą skrępowaną osobą jest Lobo, oskarżony o zabicie New Gods. Celem misji jest zapewnienie mu bezpieczeństwa przed czekającym go procesem sądowym, kiedy różnym wpływowym osobom by zależało, aby najemnik nie mógł ich pogrążyć swoimi zeznaniami. Choć nie od razu, to wszyscy wymienieni bohaterowie zgadzają się na udział w misji a do ich drużyny dołączają także Hal Jordan i John Stewart. W dalszej części komiksu fabuła regularnie przeskakuje między wydarzeniami teraźniejszymi, dotyczącymi ochrony Lobo, a przeszłą walką z siłami Darkseida, która spowodowała między innymi napięcia wśród herosów. Przy okazji, sama ochrona najemnika okazuje się bardziej problematyczna, niż by się mogło początkowo wydawać.

Gdybym miał do wyboru tylko ocenę pozytywną lub negatywną, zdecydowałbym się na tą pierwszą. Komiks dostarczył mi trochę przyjemności, aczkolwiek trudno mi go polecić. Mam wrażenie (być może mylne), że składowe tej opowieści już wcześniej widziałem i przez to wydają mi się wtórne. Dla jasności, prowadzona przez Zdarsky'ego udana seria o Daredevilu też wykorzystuje nieoryginalne elementy, ale tam jakby lepiej składa je w całość. Jeśli lubicie drużynowe komiksy i nie macie specjalnych wymagań, to być może JUSTICE LEAGUE LAST RIDE też wam się spodoba. Natomiast jeśli szukacie czegoś wyjątkowego, to niestety nie ten adres. W prezentowanej fabule najbardziej podobały mi się fragmenty umiejscowione w przeszłości. Szkoda tylko, że te retrospekcje trochę w dziwnym miejscu się urywają.

Warstwę graficzną nie nazwałbym idealną, ale jest w tym komiksie wartością dodaną. Postacie nie są karykaturalne, czemu również pomaga kolorystyka, unikająca zbytniej jaskrawości. Jeśli Miguel Mendonça (szkice) oraz Enrica Eren Angiolini (kolory) byli dla mnie do tej pory twórcami zupełnie nieznanymi, to zaprezentowali się tutaj przynajmniej przyzwoicie.

Podsumowując, jest to komiks nie najgorszy i może się podobać, chociaż mnie akurat za serce nie chwycił. Jest lepszy od czterech ostatnich tytułów, które recenzowałem na DCManiaku, ale to też dlatego, że ich poziomy nie były najwyższe. Zaryzykuje stwierdzenie, że ten tytuł bardziej spodoba się czytelnikowi, który przeczytał do tej pory dziesięć komiksów niż tych komiksów sto dziesięć.

Marcin „Kędzior” Michalski

Opisywane wydanie zawiera materiał z zeszytów JUSTICE LEAGUE LAST RIDE #1-7

Komiks jest dostępny w ofercie sklepu ATOM Comics.

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję! Fajnie,że pojawia się Lobo,bo to ciekawa postać i trochę chyba niewystarczająco wykorzystywana przez DC.

    OdpowiedzUsuń