sobota, 29 października 2022

BATMAN KNIGHTFALL TOM 3: KRUCJATA MROCZNEGO RYCERZA

Spośród październikowych premier DC od Egmontu, najmocniej wyczekiwałem - i zapewne nie tylko ja - trzeciego tomu BATMAN KNIGHTFALL. Jest to najgrubsza z dotychczas wydanych części, licząca 744 strony i tradycyjnie ładnie wydana, przez co pięknie prezentuje się na półce. Szybkie tempo publikacji KNIGHTFALLA bardzo mnie cieszy (choć mojego portfela może trochę mniej) i sprawia, że przed nami jeszcze dwa tomy, a w praktyce tak naprawdę jeden, bo ten opatrzony cyfrą 5 to przecież wydarzenia rozgrywające się już po zakończeniu opowieści o upadku Batmana. W każdym razie jak w przypadku odsłony pierwszej i drugiej, tak i tym razem z dużym podekscytowaniem podszedłem do lektury, aby móc ponownie odpłynąć w lata dzieciństwa i odbyć kolejną sentymentalną wycieczkę w batmanowe uniwersum sprzed trzech dekad.

W poprzednim tomie obserwowaliśmy upadek Batmana i narodziny jego następcy. Bruce Wayne wylądował na wózku inwalidzkim, przekazując zadanie obrony miasta Jeanowi-Paulowi Valleyowi. Ten drugi tworzy nowy kostium przypominający zbroję Azraela, w krwawym i efektownym starciu rozprawia się ostatecznie z Bane'em, a także rezygnuje z pomocy Robina, zamykając dla niego drzwi do jaskini nietoperza. Teraz rozpoczęła się krucjata nowego Mrocznego Rycerza, który ma własny kontrowersyjny pomysł na oczyszczenie/zbawienie Gotham, co nie wszystkim będzie się podobać.

Zbierając tą historię wiele lat temu w comiesięcznych odstępach nie zdawałem sobie sprawy, że TM-Semic obciął i pominął część wydarzeń, jakie rozgrywały się w czasie KNIGHTFALL z udziałem Jeana-Paula/Batmana. Ten album to właściwie w większości nowy materiał, co dla polskiego czytelnika powinno stanowić gratkę i uzupełnienie swojej wiedzy odnośnie upadku i powstaniu Człowieka-Nietoperza. Nie licząc drobnych flashbacków, Bane'a tutaj nie uświadczymy ani przez moment. Alfred pojawia się na zaledwie trzech kadrach, zaś Bruce na dwóch. Wayne i jego lokaj powrócą na pierwszy plan dopiero w tomie czwartym, zaś KRUCJATA MROCZNEGO RYCERZA to w całości komiks poświęcony Azbatowi, czyli dotychczasowemu Azraelowi, który przejął obowiązki Batmana. Mniejszą rolę odgrywają tutaj Tim Drake/Robin, czy komisarz James Gordon.

Po zlikwidowaniu zagrożenia w postaci napędzanego venomem Bane'a, Jean-Paul wyraźnie zaczyna rozkręcać się w nowej roli. Niestety zbyt często pozwala, aby kontrolę nad jego poczynaniami przejął zaprogramowany mu przed laty 'system', przez co powoli pogrąża się w szaleństwie i przekracza kolejne granice. Głównym celem jest bycie lepszym i skuteczniejszym od swojego poprzednika. Ma wysokie mniemanie o sobie i domaga się szacunku od innych. Wygląda na to, że Bruce nie do końca przewidział konsekwencje wyboru maszyny do zabijania, jako tej osoby, która powinna wejść w przysłowiowe buty legendy. Stał się jeszcze jednym nieobliczalnym szaleńcem pośród innych szaleńców, których ściga. Zamiast bawić się w detektywa przejawia obsesję na punkcie udoskonalania swojego stroju i faszerowania go większą ilość sprzętu do ranienia przeciwników. W pewnym momencie to już nie jest strój, tylko odporna na różne ataki zbroja. Nie zamierza okazywać litości, momentami ledwo powstrzymuje się przed pozbawieniem jakiegoś złoczyńcy życia, a w jednym przypadku dokonuje tego.  I mimo wszystko uważa, że postąpił słusznie. W jego głowie ciągle pojawiają się lęki, wątpliwości, toczy się symboliczna walka o wyzbycie się własnej wolnej woli i przejęcie przez system całkowitej kontroli nad umysłem Jeana-Paula. Nie o takiego Batmana prosiło się Gotham i jego mieszkańcy, ale niestety tylko takiego aktualnie mają do swojej dyspozycji. Nawet Gordon nie wytrzymuje psychicznie całej sytuacji.

W omawianym zbiorze ma miejsce kilka ciekawych wydarzeń, jak chociażby konfrontacja Azbata z Robinem, spotkanie na drodze nowego Batmana Catwoman, Komornika, czy też wyczekiwanego przez wielu Jokera. Niestety historia z udziałem klauna, który postanowił tym razem stworzyć superprodukcję filmową, nie wypadła tak okazale, jak tego oczekiwałem. Więcej emocji dostarczyły rozdziały poświęcone Abattoirowi, Prestonowi Payne'owi (Clayface III), a najbardziej wartościowe okazały się chyba zeszyty opatrzone logiem BATMAN: SHADOW OF THE BAT napisane przez Alana Granta. Jean-Paul w tym przepełnionym akcją albumie walczy z wieloma przeciwnikami, ale w większości nie są to żadne pierwszo- czy drugoligowe czarne charaktery, tylko złoczyńcy z dalszego szeregu, jak chociażby kowboje bliźniacy, czy Gunhawk. Jest też małe nawiązanie do letniego crossovera BLOODLINES z roku 1993. Joe Public oraz Ballistic to jedne z ofiar ataku kosmicznych pasożytów na Ziemię, podczas którego m.in. część ludzi otrzymuje różne supermoce. Więcej na temat BLOODLINES znajdziecie w artykule, który napisałem dla DCManiaka kilka lat temu - klik.

Na temat warstwy wizualnej tego zbioru nie mogę powiedzieć złego słowa, gdyż moim zdaniem stoi na solidnym, satysfakcjonującym przeciętnego czytelnika poziomie. Kilku artystów o znanych nazwiskach dostało szansę pokazania swojej wersji nowego Batmana, kiedy ten lata po mieście, lub też toczy pojedynki z różnymi, przeważnie mniejszego kalibru przestępcami. Najwięcej miejsca przypadło w udziale Grahamowi Nolanowi oraz Mike'owi Manleyowi, którzy prezentują klasyczną i sprawdzoną superbohaterską kreskę. Cieszy obecność w tym zbiorze prac autorstwa, Breta Blevinsa, Jima Balenta, czy Toma Grummetta, ale najbardziej do gustu przypadły mi te nieliczne rozdziały, jakie zilustrował Vince Giarrano. Ten ostatni bowiem zaproponował odbiorcy momentami nieszablonowe, trochę karykaturalne i przerysowane postacie, co najlepiej widać na przykładzie Komornika. Dla mnie to bardzo miła odmiana, jak najbardziej na plus.

No i te okładki, które (podobnie jak wszystkie zdobiące KNIGHTFALL) zapisały się na zawsze w historii komiksów o Batmanie. Kelley Jones czy Brian Stelfreeze wykonali kawał świetnej roboty, którą podziwia się po latach z dużym uznaniem.

Jeśli chodzi o dodatki, to podobnie do poprzedniego tomu próżno oczekiwać czegoś wyjątkowego i objętościowo bogatego po tej sekcji. Znajdziemy zatem na końcu dwie okładki oraz dwa przedrukowane plakaty plus jeden szkic Grahama Nolana. Nie można też nie wspomnieć o tradycyjnym już dla tego cyklu, trzystronnicowym wstępie, który tym razem napisał Damian 'Damex' Maksymowicz. W przystępny i wyczerpujący sposób podsumowuje on dotychczasowe wydarzenia, a także przytacza kilka ciekawostek, które być może pomogą w lepszym zrozumieniu trzymanego w rękach albumu.

Jeśli miałbym oceniać pod kątem jakości fabuły, to nie ma żadnych wątpliwości, że trzecia część egmontowego KNIGHTFALL jest trochę słabsza, od swoich poprzedników. Już po lekturze tego tomu widać wyraźnie, że szefostwo TM-Semic dokonało swego czasu niezwykle trafnej selekcji, jeśli chodzi o dobór materiału, jaki należało wybrać do polskiego BATMANA. Czas pokazał, że wybrano wtedy te najciekawsze fragmenty krucjaty Jeana-Paula Valleya, a odpuszczono (z drobnymi wyjątkami) mniej znaczące. Niemniej jednak cieszę się, że zakupiłem trzecią "cegłę" tworzącą KNIGHTFALL, bo po pierwsze powrót do komiksów z lat 90-tych zawsze stanowi dla mnie przyjemną odskocznię, a po drugie dostałem wreszcie możliwość dokładniejszego, kompletnego zagłębienia się w solowe perypetie Azbata i uzupełnienie luk powstałych za czasów TM-Semic. Znajdą tutaj coś dla siebie zarówno Ci, którzy po raz pierwszy czytają historię o upadku Mrocznego Rycerza, jak i Ci, którzy czytali niepełną polską wersję z lat 90-tych. Historia cały czas ma w sobie tą magię i potrafi wciągnąć, a takie klasyki znać to dla fana Batmana i DC Comics wręcz obowiązek. 

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #667 - 675, BATMAN #501 - 508, ROBIN #1 - 2, BATMAN: SHADOW OF THE BAT #19 - 20, #24 - 28, CATWOMAN #6 - 7 oraz SHOWCASE 94' #7.

Komiks kupicie m.in. w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz