piątek, 28 października 2022

LUCYFER tom 3: DZIKI GON

Prawie rok po polskiej premierze ostatniego tomu doczekaliśmy się kontynuacji przygód Gwiazdy Zarannej w ramach linii wydawniczej SANDMAN UNIWERSUM. Zabrzmię pewnie jak zdarta płyta, ale po lekturze DZIKIEGO GONU nadal uważam, że jest to seria warta wszelkiej uwagi i dowód na to, że najnowsze rozszerzenie uniwersum legendarnego SANDMANA nie było festiwalem straconych szans i bylejakości. Oczywiście nie wszystkim musi się ono podobać, ani nie zawsze wszystko wyszło. Jednakże kilka z otrzymanych – chociażby LUCYFER – trzyma naprawdę wysoki poziom.

Mazikeen opuściła Lucyfera rok temu. Ten (choć sam się do tego oczywiście nie przyznaje) cierpi z tego powodu. Przepowiednia wygłoszona przez mityczną Kassandrę wyrywa go jednak z melancholijnego letargu. Dziki Gon ma znów wyruszyć, a jeżeli dawny Pan Piekieł nie powstrzyma jego łowów, to znowu będzie musiał zasiąść na swoim tronie. Tylko jak odnaleźć boginię, którą jak się wydawało – ostatnio skutecznie zabił?

Dan Watters to scenarzysta komiksowy i pisarz lubujący się przede wszystkim we wszelakich opowieściach grozy. W poprzednich tomach mieszał umiejętnie grozę z licznymi odniesieniami do różnych wierzeń, klasycznej literatury oraz kultowej serii Neila Gaimana. Przy okazji budując piętrową intrygę, w której każdy element odgrywa na końcu jakąś kluczową rolę (często uprzykrzając życie naszemu Luckowi). Nie inaczej jest tym razem. Sięgając po obecny w praktycznie każdej mitologii indoeuropejskiej wątek Dzikiego Gonu (oczywiście z mocnym naciskiem na jego nordycko-germańską wersję) opowiada o historii przemocy. O jej narodzinach, rozwoju, a także późniejszym ucywilizowaniu. Łowy Odyna i jego orszaku odciskają na wszystkich światach swoje piętno, ale jednocześnie mają swoje miejsce w istniejącym porządku. Są rytuałem pełnym agresji, ale przynoszącym oczyszczenie. Dopóki oczywiście nie wmiesza się w to Lucyfer.

Główny bohater znowu próbuje być mistrzem intrygi. Chce przechytrzyć wszystkich. To jak sprawnym jest manipulatorem, autor ukazuje cudownie na samym początku albumu. W momencie, gdy nasz upadły anioł wciąga w swoje gierki samego Johna Constantine’a (który zwykle sam byłby raczej tym manipulującym niż manipulowanym). Tym razem jednak nie wszystko idzie po jego myśli, a finał nie daje nam ostatecznej odpowiedzi czy i tym razem wygrał.

Przy okazji dostajemy też kilka niespodziewanych powrotów, zarys być może jakiejś głębszej intrygi, kilka wybornych żartów oraz przebłyski z czasów, gdy Lucyfer był jeszcze względnie młody. Więcej napisać nie mogę, choć to świetna opowieść do rozkładania na czynniki pierwsze. Lektura jej dostarczyła mi naprawdę sporo rozrywki, a od kolejnych stron ciężko było się oderwać.

Dużo w tym także zasługi rysowników Maxa i Sebastiana Fiumarów oraz Fernando Blanco, a także kolorystów Dave’a McCaiga i Dee Cunniffe’a. Choć pierwszy zeszyt rysowany tylko przez nowe nazwisko w gronie rysowników — Fernando Blanco — trochę może w pierwszym momencie wybić z rytmu serii, gdyż jego styl jest bardziej cartoonowy niż braci Fiumara, to potem wracamy już do sprawdzonej, mroczniejszej i pełnej dynamicznych kresek oprawy graficznej znanej z poprzednich dwóch albumów. Jest w tych ilustracjach pełno mroku, makabry, ale i cudnej ekspresyjności, która idealnie odpowiada tonowi scenariusza.

DZIKI GON to więc kolejny wart pochwały i wszystkich ochów oraz achów tom tej serii. Aż ciężko jest nie ekscytować się na myśl, co jeszcze przygotował dla nas Dan Watters. Następny tom będzie już ostatnim, więc warto już teraz sięgnąć po całą serię, aby kolejne (zapewne) 10-12 miesięcy spędzić na jego wyczekiwaniu przy okazji wracając może nawet co jakiś czas do lektury.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów LUCIFER #14 – 19.

Komiks ten znajdziecie m.in. w internetowym sklepie Egmontu oraz ATOM Comics.

Krzysztof Pielaszek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz