Dziś na swój recenzencki warsztat postanowiłem wziąć komiks o Batmanie, których to w ofercie DC - jak większość z Was dobrze wie - jest zdecydowanie najwięcej. A gdzie najłatwiej takowe znaleźć? Tutaj też nie ma zaskoczenia. Oczywiście w ramach imprintu Black Label, który wręcz pęka w szwach od autorskich historii poświęconych właśnie Mrocznemu Rycerzowi. Czy to się komuś podoba, czy też nie. Tym razem swoich sił spróbował znany dobrze w branży komiksowej Marc Silvestri.
W Gotham pojawiła się grupa przypominających Jokera zombie obdarzonych super mocami, którzy dokonują brutalnych morderstw i kolekcjonują głowy swoich ofiar. Ofiar nieprzypadkowych, gdyż wszystkich łączy udział w pewnym wydarzeniu sprzed kilku lat. Dodatkowo ktoś porwał Harley Quinn. Mr. J próbuje odzyskać swoją ukochaną, dlatego też proponuje Batmanowi tymczasowe zakopanie wojennego topora oraz współpracę, aby powstrzymać osobę odpowiedzialną za chaos w mieście. Nietoperz nie ma wyboru, gdyż Joker w ramach zabezpieczenia porwał wcześniej Jima Gordona. I tak powstaje nietypowy, zabójczy duet. Nikt nie obiecuje jednak, że ten sojusz obejdzie się bez zgrzytów, kontrowersyjnych rozwiązań i rozlewu krwi.
Marc Silvestri to kolejny ceniony artysta komiksowy, który postanowił się wcielić w rolę scenarzysty i samodzielnie napisać zamkniętą, rozgrywającą się z dala od kontinuum, przeznaczoną dla dojrzalszego czytelnika, planowaną już od kilku ładnych lat historię, gdzie główną rolę gra jego ulubiony superbohater z dzieciństwa, czyli Batman (ziew). Do tego jeszcze zdecydował się sięgnąć po Jokera, który tworzy team-up z gackiem i umieścił akcję gdzieś we wczesnych latach działalności głównego bohatera (ziew). Oryginalności w tym naprawdę niewiele, a zatem już po samych zapowiedziach w głowie zaświeciła się ostrzegawcza czerwona lampka, że to może być po prostu słabe. Ale i tak sprawdziłem licząc po cichu, że może jednak zostanę jakoś pozytywnie zaskoczony.
Mini seria składa się z siedmiu rozdziałów, a pierwszy zeszyt zaliczył premierę w listopadzie 2022 roku. Chwała twórcy za to, że obyło się bez opóźnień po drodze i całość została sfinalizowana w maju 2023. Pierwsza część w większości spełniła swoje zadanie i przynajmniej mnie zachęciła do dalszego czytania, ale im dalej w przysłowiowy las, tym robiło się już mniej ciekawie. Oprócz tego, że część rzeczy była łatwa do przewidzenia, a gościnne występy praktycznie nic konkretnego nie wniosły (Nightwing, Batgirl, czy Catwoman), scenarzysta obrał kierunek, jaki niezbyt przypadł mi do gustu. Kombinacje z materiałem genetycznym, jokeropodobne istoty oraz inne zombiaki i ich królowa/matka to tematy, jakie delikatnie rzecz ujmując średnio pasują i średnio lubię w komiksach z udziałem Mrocznego Rycerza. Główny złoczyńca tego komiksu to postać z gatunku tych, co nikogo nie obchodzą i do których lepiej nie wracać.
Sporo w tym komiksie brutalnej walki oraz walających się trupów, także miłośnicy tego typu rozrywki znajdą tutaj coś dla siebie. Odczuwalny jest jednak bałagan, czy nawet chaos fabularny, jakby Silvestri chciał wrzucić do jednego worka za jednym zamachem zbyt dużo mniejszych wątków, które jak się okazało niezbyt do siebie pasowały. Dzieje się sporo, ale kilka razy trudno było mi doszukać się sensu w takim a nie innym zachowaniu wybranych bohaterów. Przykładowo: jak tworzenie dziwnych zadań/zagadek i zmuszanie Batmana czy Jokera do decydowania, kto ma przeżyć a kto nie ma się do wizji nowego Gotham, jaka poruszona zostaje w końcówce opowieści?
Joker i Batman biorą udział w czyjejś grze, dostosowują się do narzuconych zasad, ale wszyscy chyba domyślają się, że temu pierwszemu nie sposób zaufać i prędzej czy później na jaw wyjdzie jego prawdziwe oblicze, a także dojdzie do walki pomiędzy nimi. I uwaga spoiler - klaun faktycznie ma pewien ukryty plan i zdradzi swojego "partnera". Szok i niedowierzanie. Finał jest dosyć przewidywalny, a dorzucony przez autora na sam koniec twist specjalnie nie szokuje, zrobiony jest trochę na siłę. Pojawia się równocześnie poczucie, że coś tutaj nie do końca się klei, że pewne kwestie/fragmenty z początku komiksu okazały się praktycznie nieistotne w kontekście tego, do jakiego miejsca ta historia nas doprowadziła.
Kiedy biorę do ręki jakiegoś Batmana z Black Label, to niemal zawsze plansze cieszą oko. W tym przypadku nie ma inaczej. Ilustracje stoją na bardzo dobrym, satysfakcjonującym poziomie i trzymają ten równy poziom od początku do końca. Silvestri jakoś specjalnie nie eksperymentuje i proponuje tutaj kreskę dobrze znaną z innych swoich projektów, jakby czas się dla niego zatrzymał i nie stracił wysokich umiejętności, jakie posiadał chociażby w latach 90-tych. Charakterystyczne tuszowanie, tak aby można było zostawić ślady po ołówku, udane kolory dobrane przez Arifa Prianto, dużo cieni oraz mroku, a także sporo detali i zadbanie o ciekawy drugi plan sprawiają, że ogląda się to naprawdę przyjemnie. Warstwa plastyczna całkiem dobrze oddaje panującą w tym komiksie atmosferę horroru wymieszanego z wysokooktanową akcją oraz sporą dozą szaleństwa. Najbardziej zachwycają co naturalne te większe kadry, zwłaszcza ukazujące dynamiczne starcia Bruce'a z różnymi przeciwnikami, ale nie tylko, bo na przełomie siedmiu rozdziałów jest wiele malunków, które na dłużej przykuwają uwagę. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu są natomiast niektóre sceny, gdzie proporcje w wyglądzie postaci zostają trochę zaburzone, albo kiedy podczas starć powstają dziwnie nienaturalne i wymuszone pozy, jak chociażby bliżej końca, gdy dostajemy piękne ujęcie skaczących na siebie Batmana i Jokera. Artysta nie odmówił sobie również, co zrozumiałe, wykorzystać okazji, aby zaprojektować swoją wersję bat-pojazdów, jaskini nietoperza, czy też mieszając delikatnie w designach głównych postaci tej opowieści.
Wizualnie jest zatem zdecydowanie co podziwiać, ale ośmielę się pokusić w tym miejscu o stwierdzenie, że inni koledzy Silvestriego po fachu potrafili zrobić to jeszcze lepiej od niego. Christian Ward czy Rafael Grampá wywarli na mnie większe wrażenie, kiedy zdecydowali się w tym roku nakreślić własne, bardziej oryginalne i wyłamujące się z ogólnie przyjętych schematów, wprawiające w zachwyt wizje obrońcy Gotham.
BATMAN & THE JOKER: THE DEADLY DUO to momentami wciągający, momentami zabawny, innym razem wręcz dziwaczny i pokręcony komiks. Niestety w wielu miejscach jest to też komiks po prostu nudny, mimo że dzieje się na pozór całkiem dużo. A może najzwyczajniej nie jestem osobą, do której jest on skierowany pod względem rozwiązań fabularnych, zwłaszcza tych z drugiej części historii. Wiele nie oczekiwałem i wiele też nie dostałem, gdyż za całkiem przyjemnymi ilustracjami - co było już przed lekturą pewnikiem - scenariusz nie oferuje czegoś, do czego chciałoby się później wracać. Komiks na raz, do przeczytania i zapomnienia, głównie dla miłośników warsztatu artystycznego Marca Silvestri.
Aktualnie zaczęły ukazywać się znacznie lepsze jakościowo autorskie bat-historie (np. BATMAN: CITY OF MADNESS, BATMAN: GARGOYLE OF GOTHAM), które dla odmiany polecam sprawdzić, jak już wyjdą w całości, gdyż po pierwszych zeszytach jestem dobrej myśli.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN & THE JOKER: THE DEADLY DUO #1 - 7.
Komiks ten znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz