"This place is alive... it feeds upon pain... and it's always hungry"
Dziś Batman w roli głównej, a konkretnie trzyczęściowa mini seria autorstwa Christiana Warda, który postanowił nie tylko uraczyć nas swoimi malunkami, ale także wyjątkowo spróbować swoich sił w roli scenarzysty komiksowego. Batmanów pod szyldem Black Label wysypało się w ostatnich latach całkiem sporo, może nawet aż za dużo. Co takiego zatem oryginalnego i nietypowego zaproponował Ward, aby zachęcić czytelnika do sięgnięcia akurat po BATMAN: CITY OF MADNESS?
Głęboko pod znanym nam Gotham istnieje jeszcze jedno, inne Gotham, zwane Gotham Poniżej. Tą koszmarną wersję znanego miasta zamieszkują potworne, pokręcone odpowiedniki mieszkańców, napędzane głownie strachem i nienawiścią. Przez dziesięciolecia przejście pomiędzy oboma światami było zamknięte i dobrze pilnowane przez Trybunał Sów. Niestety wrota te zostały nagle otwarte i wydostała się przez nie koszmarna wersja Człowieka-Nietoperza, który pragnie schwytać i wyszkolić swojego Robina. Batman zmuszony jest połączyć siły z Sowami, aby pokrzyżować plany swojego odpowiednika z Gotham Poniżej, a także cofnąć całą falę złoczyńców, jacy razem z nim przedostali się do Gotham Powyżej, rozlewając na ulice chaos i szaleństwo.
Zacznę wyjątkowo od warstwy wizualnej, no bo nie ma co ukrywać, że do tego komiksu przyciągnęły mnie (i pewnie Was również) właśnie rysunki. Nazwisko artysty oraz same okładki zrobiły swoją robotę, nie potrzeba było żadnej dodatkowej reklamy. Efekt jest taki, jak sobie tego życzyłem, jak tego oczekiwałem. Ward klimatycznie, zarówno pod względem ilustracji, jak i fabuły, pragnął oddać hołd takim klasycznym komiksom, jak BATMAN: AZYL ARKHAM, czy BATMAN: GOTHIC. I jest to zauważalne, kiedy przewracamy poszczególne, hipnotyzujące i nie pozwalające oderwać od nich wzroku plansze. Czuć wszechobecną grozę, szaleństwo, niepokój. Już przy okazji AQUAMAN: ANDROMEDA podkreślałem, że horrorowe, ociekające koszmarem klimaty nawiązujące do twórczości Lovecrafta to miejsce, w którym nieszablonowy styl Christiana idealnie pasuje. W BATMAN: CITY OF MADNESS rzeczywiście idealnie widać szaleństwo tytułowego miejsca obserwując niezwykły krajobraz i poszczególnych mieszkańców. Piękne, żywe i perfekcyjnie dobrane kolory, nietypowa kompozycja, specyficzne liternictwo, surrealistyczne przedstawienie pewnych miejsc i postaci (patrzcie na tego Two-Face'a!). Najlepiej na własne oczy przekonać się o jakości warstwy plastycznej, gdyż jeśli do tej pory nie należeliście do fanów tego konkretnego artysty, to po takim 'występie' zapewne do nich dołączycie. Cudo, po prostu cudo.
Co ważne podkreślenia, artyście udało się dotrzymać terminów i zgodnie z założeniem poszczególne zeszyty ukazywały się w dwumiesięcznych odstępach czasowych. Trzeba to docenić, gdyż w dzisiejszych czasach nie jest to normą. Wystarczy wspomnieć chociażby o BATMAN: GARGOYLE OF GOTHAM (na którego kolejne odsłony warto czekać), gdzie pojawiły się w tej kwestii problemy, czy też SUPERMAN: THE LAST DAYS OF LEX LUTHOR, który to komiks na tą chwilę zaginął bez wieści w jakimś wydawniczym limbo. Wardowi wszystko się udało i duży szacunek dla niego.
I jeszcze coś na temat fabuły. Czy można zaskoczyć czymś jeszcze fanów gacka i odnaleźć się na polu, gdzie wielu podobnie uznanych rysowników wcześniej zdążyło się mocno wyłożyć? Ward poszedł w jakże naturalnie pasujące do postaci Batmana klimaty ociekające grozą i horrorem, powielając przy okazji pewne elementy ze znanego wszystkim elseworldu BATMAN: ZAGŁADA GOTHAM, gdzie również doszło do wymieszania mitu Cthulhu ze światem Mrocznego Rycerza. Dwie zupełnie różne historie, ale trudno podczas lektury nie nawiązać w myślach do wspomnianego komiksu, widząc macki zamiast twarzy u Batmana z Gotham Poniżej. Czytając historię nakreśloną przez Warda akurat nie mam przeczucia, że mierzę się z czymś dużym, wyjątkowym i wartym na dłużej zapamiętania, ale pojawia się dreszczyk emocji widząc akcję rozgrywającą się w odbiciu lustrzanym 'naszego' Gotham. Głównie za sprawą pewnych tajemnic oraz napakowaniem historii elementami nadprzyrodzonymi.
Całość składa się z trzech zeszytów liczących ponad 40 stron każdy. Pierwszy numer jak najbardziej spełnia swoje zadanie, rozbudza ciekawość i zachęca do sięgnięcia po więcej. Później jest różnie i nie wszystko potoczyło się w sposób, jaki tego oczekiwałem. Najmocniejszym punktem scenariusza są alternatywne wersje znanych złoczyńców, gdzie zwłaszcza Brzuchomówca oraz Two-Face (poświęcono mu najwięcej miejsca), robią wrażenie. Aż prosiłoby się, aby móc przeczytać i obejrzeć więcej coś więcej na temat łotrów z galerii Batmana, ale nie było na to miejsca. Podobał mi się również origin Batmana z Gotham Poniżej, co okazało się nowym, nietypowym i udanym podejściem do oklepanego tematu. Kwestia Trybunału Sów i wewnętrznych problemów wypadła całkiem nieźle, natomiast rozczarował mnie wątek skupiony na młodym chłopaku szukającym zemsty/sprawiedliwości. Niby ważny, a jednak stanowiący dla mnie bardziej tło, jest bo jest i nie bardzo jego los mnie obchodził.
BATMAN: CITY OF MADNESS to komiks uniwersalny, odcięty od kontinuum, stanowiący zamkniętą całość. Takie klimaty lubię najbardziej, kiedy punkt startowy dla każdego czytelnika okazuje się jednakowy. Oferuje poprawnej jakości fabułę, która z jednej strony nie zachwyca jakoś szczególnie, ale chyba też nie rozczarowuje. Jak na pierwszy raz Ward spisał się w roli scenarzysty satysfakcjonująco, może z czasem nabierze więcej wprawy. Najważniejsze z mojej perspektywy, że ten komiks okazał się prawdziwą ucztą dla oczu, a zwłaszcza dla fanów horroru, twórczości H.P. Lovecrafta i miłośników stylu Christiana Warda. Z tego zadania twórca wywiązał się znakomicie. Wydanie zbiorcze jeszcze nie zostało zapowiedziane, ale kiedy to się stanie, to chyba warto się na takowe skusić. To jedna z tych pozycji, które polecam posiadać w swojej kolekcji chociażby tylko ze względu na ilustracje. Dla mnie to bardziej taki artbook, do którego chce się wracać i delektować się poszczególnymi planszami, zwłaszcza w powiększonym formacie.
Recenzja oparta na zeszytach BATMAN: CITY OF MADNESS #1 - 3.
Autor: Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz