Najnowszy komiks z Batmanem w tytule, jaki pod koniec stycznia ukazał się nakładem Egmontu, to crossover z roku 2022, którego pomysłodawcą oraz scenarzystą jest Joshua Williamson. Ten znany chyba dobrze każdemu czytelnikowi komiksów twórca przyzwyczaił mnie do tego, że przeważnie nie ma co się spodziewać po jego projektach jakichś wielkich fajerwerków i wybijającego się zdecydowanie ponad przeciętność poziomu, a jedynie poprawnej, jednorazowej historii. Potwierdził to zresztą w ramach swojego krótkiego runu w serii BATMAN. Zdarzają się jednak wyjątki od tej reguły, do których mogę zaliczyć aktualnie trwającego SUPERMANA, gdzie powodów do zadowolenia jest cała masa. Po WOJNIE CIENI nie oczekiwałem zbyt wiele, dzięki czemu lektura tej historii nie sprawiła mi zawodu.
Robin - "Przez Twoje decyzje straciłem dwóch dziadków"
Batman - "Gdybym to ja był w Gotham, mógłbym uratować Alfreda"
Ra's Al Ghul postanawia nawrócić się i częściowo odpokutować za swoje grzechy, a przy okazji podzielić się ze światem sekretem dotyczącym Jam Łazarza. Podczas publicznego oświadczenia zostaje niespodziewanie zamordowany przez Deathstroke'a, który od tej pory staje się śmiertelnym wrogiem i celem numer jeden Talii Al Ghul. Liga Cieni ma za zadanie zlokalizować oraz wymordować wszystkich, którzy są związani w jakikolwiek sposób ze Slade'em Wilsonem. Rozpoczyna się szalona i gęsto zaludniona batalia, w której jedni chcą zabić Deathstroke'a, zaś innym (w tym Batmanowi oraz Robinowi) zależy na bezkrwawym wyjaśnieniu sprawy i odkryciu, kto i dlaczego stoi tak naprawdę za całym zamieszaniem.
Williamson pisał w tamtym konkretnym czasie wszystkie trzy tytuły, przez które przewija się ten crossover - BATMAN, ROBIN, DEATHSTROKE INC. Opisywana historia jest w rzeczywistości kontynuacją pewnych wydarzeń i skrzyżowaniem się różnych wątków, których polskiemu czytelnikowi nie było dane poznać. Kiedy zatem znamy losy Damiana w jego solowym tytule (polecam, bo to świetna seria) oraz dotychczasowe działania Slade'a - od niedawna znanego jako król wszystkich złoczyńców - Wilsona, to historia jest łatwa od samego początku do przyswojenia. Na szczęście całość zostaje poprzedzona solidnym wstępem (chociaż pojawił się tam dwukrotnie błąd związany z pseudonimem Rose) oraz dodatkowym zeszytem w formie prologu, dzięki czemu przypadkowy czytelnik nie powinien czuć się zbytnio zagubiony już na starcie. I chociaż jest to ewidentnie jedynie etap przejściowy dla wielu bohaterów i złoczyńców, a kontynuacje ukazanych wątków zobaczymy na kartach BATMAN VS ROBIN, LAZARUS PLANET i planowanego przez Egmont na kwiecień oraz maj kryzysu, to według mnie WOJNA CIENI chyba daje radę i w miarę sprawdza się w formie osobnej opowieści.
Emocji nie brakuje i na nudę narzekać absolutnie nie można, gdyż zarzuceni zostajemy całą masą postaci, różnych mniejszych i większych wątków, są obecne tajemnice, zdrady, twisty fabularne, a wszystko opatrzone sporą ilością krwi. Nie wszyscy też wychodzą z tej wojny rozpętanej przez Deathstroke'a żywi, a wiele osób kończy ją z bliznami fizycznymi oraz znacznie trudniejszymi do zagojenia - psychicznymi. Kwestia zabójcy ukrywającego się pod maską została dobrze umotywowana i przynajmniej na początku nie był tak oczywista, Williamsonowi udało się dosyć długo utrzymać moje zainteresowanie tym tematem, podrzucając logiczne elementy do rozwiązania zagadki. Jedne rozdziały wnoszą do głównego wątku więcej, inne mniej, bardziej wydłużając opowieść i wykorzystując okazję do zainicjowania czegoś, co doczeka się kontynuacja na łamach innych serii. Dobrym przykładem jest tutaj nijaki i słabiutki jakościowo one-shot SHADOW WAR: WAR ZONE #1.
Potyczki tych dobrych z tymi złymi, którzy później łączą siły przeciwko wspólnego wrogowi, są oczywiście istotną częścią crossovera, ale tą najmocniejszą i zarazem najciekawszą stanowią relacje pomiędzy różnymi bohaterami tego dramatu. Odmieniony po turnieju na Lazarus Island Damian Wayne i próba zakopania topora wojennego z Bruce'em przykuły siłą rzeczy moją największą uwagę. Nadal muszą uważać na każde wypowiedziane do siebie słowo, mają odmienne zdanie na wiele spraw, ale podczas wspólnego śledztwa zyskają okazję, aby ponownie się do siebie zbliżyć i chociaż częściowo odbudować zerwaną więź na linii ojciec-syn. Równie wciągający jest wątek dotyczący Slade'a i jego dzieci, którzy tworzą daleką od normalności rodzinę, a krwawe starcia w ramach Slade-family są na porządku dziennym. Deathstroke znów musi się zmierzyć z emocjonalnym wyzwaniem, który tym razem mocno odbija się na jego psychice, odmienia go i prowadzi na nową ścieżkę. To początek przemiany, jaka kulminację znajdzie pod koniec MROCZNEGO KRYZYSU NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH.
Rysunki to jeden wielki miszmasz autorstwa licznej grupy artystów. Nie mogło być inaczej, kiedy crossover rozgrywa się w ciągu około dwóch miesięcy i zahacza o różne serie oraz okazjonalne one-shoty. Większość ilustratorów partycypujących w tym projekcie to znane nazwiska, które gwarantują standardowe dla klimatów superbohaterskich rysunki. Z jednej strony nie ma jakichś wizualnych ochów i achów, ale też z drugiej zachowany jest pewien standard, dzięki któremu poszczególne plansze są raczej przyjemne dla statystycznego odbiorcy. Oczywiście nie wszystkie rozdziały przypadły mi pod kątem rysunków do gustu. Jedne sekwencje podobały się bardziej (np. Cruz, Bogdanovic), zaś inne mniej (Pantalena), ale jak na taką mieszankę całość wypadła dosyć zjadliwie.
Wydanie Egmontu prezentuje się lepiej od oryginału, gdyż uzupełnione jest o jeden zeszyt prologu i jeden epilogu, które jak najbardziej wzbogacają historię i rzucają więcej światła na pewne wątki. Około 330 stron trzymającej w napięciu lektury. Aż szkoda, że ktoś podjął decyzję o tym nieszczęsnym przypisie na dole siódmej strony szóstego rozdziału (DEATHSTROKE INC. #9), przez co tożsamość złoczyńcy ujawniona została o rozdział za szybko. Oby już nigdy nikt takiego babola nie odwalił.
Nie, to nie był jakiś wybitny crossover, który na dłużej zapada w pamięci, do którego chce się wracać , i jaki zawiera elementy wywracające dotychczasowy świat DC do góry nogami. Jest sporo nawiązań do innych komiksów oraz historii, a także sygnalizacja kontynuacji różnych wątków w innych miejscach. Ale jednocześnie tempo prowadzenia historii okazało się wielce zadowalające, sporo tutaj dramaturgii, widowiskowych starć, interesujących zwrotów akcji, a zwieńczenie wypadło dla mnie satysfakcjonująco. Dobrze się bawiłem śledząc tą opowieść i o to w tym wszystkim od początku chodziło. Komiks ważny zwłaszcza dla dalszych losów Deathstroke'a oraz Damiana, dlatego też przede wszystkim fani tego ostatniego powinni po ten album sięgnąć. BATMAN: WOJNA CIENI to przyjemny w odbiorze, ale nadal tylko średniak.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SHADOW WAR: ALPHA #1, BATMAN #122 - 123, DEATHSTROKE INC. #8 - 9, ROBIN #13 - 15, SHADOW: WAR ZONE #1 oraz SHADOW WAR: ALPHA #1.
Komiks do kupienia w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz