niedziela, 25 lipca 2021

HELLBLAZER – JAMIE DELANO TOM 1

Po sześciu tomach przedstawiających przygody Johna Constantine’a w wykonaniu  3 różnych scenarzystów nadszedł czas na coś, na co tygryski czekały od dawna. Pierwszy tom zbiorczy runu Jamie’ego Delano.  Czy najwcześniejsze przygody brytyjskiego maga to w czasach dzisiejszych ciekawostka, lekka ramotka czy może jednak klasyk warty uwagi każdego fana komiksów? Przekonajmy się.

Nie oszukujmy się. Już otwierający ten zbiór GŁÓD to klasyk jakich mało. Jest tu wszystko to, co spowodowało, że seria ta doczekała się aż 300 zeszytów. Często chamski, antypatyczny John Constantine musi zmierzyć się z demonem przywleczonym przez znajomego z przeszłości. Oczywiście to nie jest tak, że nasz blondyn nie miał trochę udziału w tym, kim stał się rzeczony znajomy. Świat, w którym on zaś egzystuje to zaledwie lekko tylko mroczniejsza (od rzeczywistej) wersja lat 80. ubiegłego wieku. Neoliberalizm thatcherowsko-reaganowski szaleje. Ludzie popadają w obsesyjny konsumpcjonizm. Dragi można dostać wszędzie. Za chwilę czeka zaś ludzkość zagłada atomowa. Pojawienie się demonów w tym wszystkim, to więc chyba najmniejszy możliwy problem.

Constantine czasami odgrywa w kolejnych historiach główną rolę. Innym razem zaś pełni jedynie rolę obserwatora albo wręcz ofiary. Nie jest też żadnym rycerzem na białym koniu. Niekiedy i spróbuje kogoś uratować (z miernym skutkiem zwykle), ale częściej sam wykorzysta sytuację do uratowania swojego tyłka. Często przychodzi mu się zresztą zmierzyć z siłami o wiele od niego potężniejszymi.

Jest w tym tomie spora dawka nihilizmu, ale też i trochę nadziei (szczególnie w dwóch zeszytach SWAMP THINGA także zamieszczonych tutaj). Całość skupia się na osadzeniu mocno horrorowych historii magicznych w ciężkim sosie atmosfery tamtej epoki. Pojawia się wątek sekt i piramid finansowych, yuppies czy nieprzepracowanych traum po Wojnie w Wietnamie. Na pewno nie jest to tytuł dla osób narzekających na pojawianie się wątków politycznych w komiksach, gdyż tych jest tu aż nadto.

Jedyne czego mógłbym się fabularnie doczepić, to fakt, że niektóre wątki kończone są w sposób dość szybki i wręcz trochę niesatysfakcjonujący. Podkreśla to czasami, że sam John mało ma wpływu na to, co się wokół niego wydarza (choć próbuje cały czas rozgrywać siły potężniejsze od niego), ale czasami pewne rozwiązania bywają mało satysfakcjonujące.

Graficznie za pierwszych 9 zeszytów odpowiadają John Ridgway (rysunki i tusz) oraz Lovern Kindzierski (kolory). To co robią ci panowie, wpisuje się mocno w brud, a także horror kolejnych opowieści. Przy okazji zaś wpisują w pewną niechlujność towarzyszącą wszystkim tytułom z początkowych lat Vertigo, co oczywiście nie wszystkim musi przypaść do gustu. Ma jednak swój urok.

Kolejni artyści kontynuują ten styl (pojawia się wśród nich Mark Buckingham – twórca BAŚNI), a przejścia między nimi są prawie niezauważalne.

Pierwszy tom HELLBLAZERA od Jamie’ego Delano, to naprawdę świetna i satysfakcjonująca lektura, która niezbyt się zestarzała (co najwyżej w warstwie graficznej). Pozostaje przy tym zapisem pewnej, wcale nie tak odległej nam epoki. Jeżeli jeszcze nie macie tego albumu – na co czekacie 😊? Koniecznie go sobie sprawcie.

 

Omawiane wydanie zawiera zeszyty #1-13 serii HELLBLAZER oraz zeszyty 76-77 serii SWAMP THING.

Komiks ten znajdziecie m.in. w internetowym sklepie Egmontu oraz ATOMComics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz