Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie, powróciły z 24 edycją po
dwuletniej przerwie spowodowanej epidemią COVID-19. Powróciły, choć
wcale nie było to pewne, gdyż wszystko zależało od bardzo dynamicznie
rozwijającej się i zmiennej sytuacji epidemiologicznej w naszym kraju.
Ta jednak okazała się na tyle łaskawa, że pozwoliła na zorganizowanie
imprezy masowej na wielką skalę. Centrum Targowo–Kongresowe EXPO Kraków
ponownie wypełniło się stoiskami wydawców oferującymi przeróżnego
rodzaju pozycje książkowe, a jego halami popłynął strumień żądnych
literackich atrakcji czytelników i wszelakich miłośników słowa
pisanego.
Z pewnością ten czas nieobecności, posłużył ku refleksji, także o przyszłości i formie Targów. One również po tym okresie nie mogły pozostać takie same, nie mogły oprzeć się zmianom, jakie zaszły w społeczeństwie. Część imprez masowych przeniosła się przecież do rzeczywistości wirtualnej, spektakle, koncerty, targi — tego wszystkiego doświadczaliśmy wyłącznie na ekranach komputerów i smartfonów. Były to bardzo wygodne rozwiązania, dzięki nim osoby, które nie mogłyby fizycznie uczestniczyć w danym wydarzeniu, z różnych przyczyn, taką szansę otrzymały. Można by powiedzieć, że w czasie pandemii szeroko pojęta kultura stała się łatwiej dostępna, znacznie bliższa odbiorcy bardzo często zamieszkującego wiele kilometrów od głównych punktów, ośrodków kulturalnych na mapie Polski. Było więc chwilowe zawahanie, czy po doświadczeniach pandemii ludzie będą wciąż chętni uczestniczyć w stacjonarnych Targach, czy formuła, z której krakowska impreza była znana, będzie się dalej sprawdzać. Jak pokazał czas, wszelkie wątpliwości były nieuzasadnione. Ludzki głód szeroko pojętych wydarzeń po okresie przymusowego postu okazał się tak wielki, że wprost nie do zaspokojenia. Społeczeństwo chciwie rzuciło się do konsumpcji, najogólniej mówiąc „dziania się".
Targi powróciły, co bardzo cieszy, trzeba tylko zapytać: z tarczą czy na tarczy, trzeba zapytać o poziom tegorocznej edycji, w jakim stopniu może się ona równać z poprzednimi odsłonami święta literatury. I tutaj, niestety, jako weteran od lat biorący udział (podkreślam: z czystą przyjemnością) w Krakowskich Targach, nie mam pozytywnych wiadomości.
Zacznijmy od początku, czyli momentu ogłoszenia list autorów oraz wydawców. Targi jeszcze się nie zaczęły, a już zdążyły rozczarować. Ubogo, ubogo i jeszcze raz ubogo. Program przypominał zlepek stworzony na szybko z niczego. Naprawdę głośne nazwiska, najbardziej znanych i wpływowych twórców współczesnej polskiej literatury można było policzyć na palcach jednej ręki. Person będących w obecnym życiu literackim najczęściej komentowanych – właściwie brak. Nie można było uświadczyć naszej Noblistki, laureatów tegorocznej edycji najważniejszej polskiej nagrody literackiej - Nagrody Nike (prócz Mariusza Szczygła), laureatów poetyckiej nagrody im. Wisławy Szymborskiej, Szczepana Twardocha, Jakuba Żulczyka (którego zaproszenie zostało w ostatnim momencie wycofane z niewiadomych powodów) Łukasza Orbitowskiego, Joanny Bator, Jakuba Małeckiego, Julii Fiedorczuk, Radka Raka, Marcina Wichy, Miry Marcinów, Elżbiety Łapczyńskiej i wielu innych nazwisk najaktywniej tworzących współczesną polską literaturę. Organizatorzy, widząc bardzo nieprzychylne komentarze na temat opublikowanych informacji, uspokajali, że to nie ostateczna wersja, że tworzenie list jest jeszcze w toku i z pewnością z czasem pojawiać się na nich będą kolejne nazwiska, wystarczy uważnie śledzić zmiany. I owszem, tak było, lecz z drobnym zastrzeżeniem – liczba „dopisanych nazwisk” była znikoma i tak właściwie nic nie zmieniła. Można było odnieść smutne wrażenie, że ktoś chyba zapomniał, czym Krakowskie Targi Książki były i powinny być w dalszym ciągu. Osobista wizyta w Krakowie jedynie potwierdziła to przykre przypuszczenie.
Choć uczestnicy nie mogli spotkać się z wyżej wymienionymi twórcami literatury, na pocieszenie, na otarcie łez, otrzymali możliwość porozmawiania, chociażby z Grzegorzem Braunem czy Stanisławem Michalkiewiczem. I tutaj muszę się na chwilę zatrzymać, bynajmniej nie z chęci politykowania, od której jestem jak najdalszy, lecz dla uświadomienia osobom niezorientowanym w sprawie, pewnych faktów. Pan Grzegorz Braun to prezes partii politycznej Konfederacja Korony Polskiej i jeden z liderów federacyjnej partii Konfederacja Wolność i Niepodległość, znany pasjonat wszelakich teorii spiskowych, z tą mówiącą o globalnym spisku, jakim jest COVID-19 na czele, nieprzebierający w słowach i tak na przykład ostatnio z mównicy sejmowej skierował w stronę ministra zdrowia Adama Niedzielskiego taką uroczą wiązankę: „będziesz Pan wisiał” (przypomnę tylko, że w według Art. 190. Kodeksu Karnego tego typu wypowiedzi kwalifikują się do gróźb karalnych podlegających grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 2), za nią został ukarany przez Komisję Etyki Poselskiej, a Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo, zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło do prokuratury od marszałek Sejmu Elżbiety Witek i od Adama Niedzielskiego.
Z kolei drugi z Panów, Stanisław Michalkiewicz, zasłynął szczególnie z porównania ofiary księdza pedofila do prostytutki. Ale gdyby tego było mało, później w ramach zemsty, ujawnił jeszcze jej dane personalne, dzięki czemu Kasia zaczęła dostawać od sympatyków Pana Michalkiewicza życzenia śmierci. Zainteresowanych sprawą odwołuję do reportażu: https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21210057,pedofilia-w-kosciele-ksiadz-gwalcil-13-latke-nadal-odprawia.html
I tak, zdaję sobie doskonale sprawę, że to wystawcy zapraszają konkretnych autorów, a sami organizatorzy Targów nie mają na to wpływu (a tak przynajmniej przedstawiają to w oficjalnych komunikatach), lecz nawet jeśli jest tak w istocie, warto by zastanowili się, czy faktycznie chcą, by ich impreza, wydarzenie było kojarzone z takimi nazwiskami, czy chcą udostępniając im miejsce do społecznego zaistnienia w sposób pośredni dokładać się do promocji tychże osób, do legitymizacji ich działalności, wypowiedzi.
Do tej pory wydawało mi się, że Targi Książki w Krakowie są miejscem szacunku, zdrowej debaty, a przede wszystkim wielkim świętem Literatury. Tegoroczna edycja pokazała, że ta prawdziwa współczesna Literatura gdzieś się po drodze zgubiła, przestała być najważniejsza. Jeżeli na tego typu wydarzeniu łatwiej natknąć się na osobistości typu Braun i Michalkiewicz, niż na laureata którejkolwiek z nagród literackich, to dobitnie to o czymś świadczy. Jadąc do Krakowa, obmyślałem i planowałem już długą i szczegółową relację z Targów, lecz po wydarzeniu zniesmaczony i maksymalnie rozczarowany zdecydowałem, że nie napisze nic ponad to, co przekazałem powyżej, w ramach buntu, protestu przeciwko temu, czym tegoroczne Targi były.
mc
Dzięki za relację. Ciekawy tekst.
OdpowiedzUsuń