Batman Matta Reevesa z założenia był częścią tak zwanej linii filmów DC Films, która skupiać się miała na osobnych i niezależnych od głównego uniwersum projektach. W ramach ówczesnej inicjatywy, szybko zaplanowano film z Pattinsonem, oraz Jokera. I choć sam Warner wówczas nie wiedział jeszcze w jakim kierunku poprowadzić ma ów pomysł, tak wiedziano jedno. Będzie autorsko. I to udowodnił już zarówno Batman, jak i Joker, a także zaplanowany na październik sequel Jokera zdaje się świetnie bawić konwencją i już nie mogę doczekać się samego filmu.
I za to film Reevesa pokochałem. Bezkompromisowy pejzaż zniszczonego przez mafię Gotham. Batman będący w pierwszych latach swojej działalności, popełniający błędy na każdym kroku. Cudowny motyw detektywistyczny w tle, a także bogata galeria przeciwników nietoperza. Z nich najbardziej zachodził w pamięć Pingwin, grany przez Colina Farella. Po dwóch latach, dostaje nawet swój własny projekt, co fanów uniwersum Reevesa powinno tylko cieszyć.
Pingwin jest ciekawym projektem, gdy mówimy o jego kulisach. W zasadzie zaraz po premierze Batmana słyszało się o tym, że Reeves poza samym sequelem, chce poszerzać ten świat. Wedle jego wizji, w tym świecie nie ma innych superbohaterów. Jest tylko Batman i tylko Gotham. To pozwoli skupić mu się na tej jednej postaci i bogatej mitologii nietoperza. W rezultacie jego Batman staje się jedną z wielu reinterpretacji, a o nich mówiliśmy dokładniej na naszej prelekcji na tegorocznym MFKiG!
Miał powstać serial o GCPD, który właśnie wyewoluował w Pingwina. Z początku chciano skupić się na policji w Gotham, a Reeves zasugerował jedynie, aby Pingwin był integralną częścią drugiej części Batmana. Studio chciało jednak mimo wszystko, aby spin-off skupiał się na znanej już postaci, a zatem Reeves zdecydował, aby był nią właśnie Pingwin, oraz aby stanowił pomost pomiędzy oby dwiema częściami. W rezultacie teraz możemy cieszyć się premierą nowego serialu. Sam Reeves nawet odnosi się do całego swojego świata jako „Batman Epic Crime Saga”, co dodatkowo może podkreślać na jakim walorze stawia twórca tego świata.
Pingwin już od samego początku podkreśla, że rozgrywa się zaraz po Batmanie Reevesa. Pierwsza sekwencja poprowadzona w iście klimatycznym stylu pokazuje obraz Gotham po powodzi wywołanej przez Riddlera. W sekwencji widać przebitki na nagrania z telewizji, oraz przepiękne detale na samego Oswalda. Batman jest zaledwie wspomniany, a skupiamy się wówczas na mieszkańcach Gotham i na tym, jak wpłynął na nich atak Riddlera. Wówczas widać także czystą nienawiść do Edwarda Nygmy, która wręcz bije z Pingwina. Do tego wszystkiego w tle słyszymy prześwietny główny motyw muzyczny Giacchino z filmu.
Później mamy rozmowę, pomiędzy Oswaldem, a Alberto Falconem, synem Carmine’a Falcone. Kończy się ona na morderstwie księcia mafijnego z rąk Pingwina, co w rezultacie już na start pokazuje z jakim serialem mamy do czynienia. Krwistym, brutalnym, bezkompromisowym. Pingwin jest opatrzony kategorią R, a wyjściowy projekt, czyli Batman, pomimo powagi z jaką był poprowadzony, mimo wszystko tego unikał, aby zamknąć się w bezpiecznych ramach PG-13, a którą i tak starał się nagiąć.
W przypadku serialu, showrunnerzy mają większe pole do popisu. W rezultacie cały odcinek nie jest ani trochę zbliżony do jakiegokolwiek projektu superbohaterskiego. Jest to historia mafijnych rodzin i Pingwina, który stoi po środku tego wszystkiego. Zależy mu tylko na samym sobie, na nowym aucie w niezwykle rzucającym się fioletowym kolorze, czy pieniądzach, które zapewne zapakuje w zatopione Iceberg Lounge.
Wówczas Colin Farell ma wielkie pole do popisu. Ponownie kreuje fantastycznego i niezwykle oryginalnego Pingwina. Oswald Cobblepot w jego wykonaniu jest twardy i nieugięty. Zbrodnia, której się dokonał nakręca jedynie rodzinę Falcone, a konkretniej Sofię, dla której Alberto był niezwykle bliski. Gra na tej samej, sprawdzonej charyzmie. Jego Pingwin kuleje, co dobitnie wygląda jak stepujące zwierzę. Niejeden raz dostajemy zbliżenie na szynę, zgrabnie ukrytą pod długą nogawką garniturowych spodni.
Pilot serialu, Po godzinach pokazuje Pingwina jako strategicznego i przebiegłego gangstera, którego też da się złamać i postawić go w trudnej i niefortunnej dlań sytuacji. Jest on niezwykle żywą postacią, tak jak zresztą i inni. Każdy ma swoje historie, które jeszcze zapewne przyjdzie nam poznać. Oswald nawiązuje tutaj relację z niejakim Victorem, młodym chłopakiem z przedmieść, który z początku chce okraść Oswalda z kół od aut. Tym samym zmusza chłopaka do asystowania mu w tym co robi. I choć strach od razu maluje się na jego twarzy, tak prędko ugina się. Sam Pingwin widzi w chłopaku albo potencjał, albo kolejne narzędzie do wykorzystania w grze, w którą gra, a którego może łatwo się pozbyć, gdy nie będzie mu już potrzebny.
Gotham ukazane w Pingwinie jest tym samym Gotham, które zobaczyliśmy w projekcie kinowym, z tym że tym razem nie było ono uchwycone przez Greiga Frasera. Zmianę obrazu czuć diametralnie, lecz nowy operator, Darran Tiernan zdaje się wiedzieć z czym się mierzy. I choć trudno jest uchwycić charakterystyczny styl budowania kadrów Frasera, tak widać już od pierwszych ujęć, że próbuje go nieco wyrobić w swoim projekcie. Tarran daje znakomity środek pomiędzy własnym stylem, a tym co wyrobił film. Co jednak brakuje ze zdjęć Frasera, to z pewnością pewnej komiksowości, którą ten wówczas uchwycił idealnie. Są jednak nocne obrazy w czerwieni, mamy uwydatnioną szarość świata mafijnego, a sam Pingwin jest często ograny na półzbliżeniach, a tło jest czasem nie tylko rozmyte, ale i zakrzywione.
Serial został zaplanowany aż na 8 odcinków, co jest standardowym trybem Maxa. Ma być on zamkniętą historią, co w zasadzie mocno cieszy, ale też i niepokoi. Po tym co zadziało się w pilocie, pomyślałbym, że przed nami jeszcze 4 bądź 5 odcinków. Oznacza to, że będzie się działo w nim wiele. Obawy wynikają stąd, że serial może zatracić się na motywie przewodnim, choć to dopiero pokażą nam kolejne odcinki. Póki co, pierwszy odcinek Pingwina ustanawia solidną produkcję, która co tydzień będzie pojawiać się na Maxie, a którą warto śledzić, nawet jeśli nie jest się fanem wyjściowego projektu, czyli Batmana.
Autor: Wiktor Weprzędz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz