Śmierć Supermana – dobry komiks,
czy ikoniczne wydarzenie?
Śmierć Supermana to jeden z bardziej kultowych komiksów, którego kulminację zna zapewne każdy. Jest to swoiste wydarzenie, które stanowi czysty synonim lat 90-tych w komiksie. Dużo akcji, wybuchów, kontrowersji, chwytliwych sloganów, przesadzonych anatomicznie ilustracji. Komiks nie wpłynął jedynie na medium, ale i na świadomość Amerykanów. Superman bowiem jest prekursorem nie tylko gatunku, ale także i komiksowych śmierci, które jak do nich dochodzi szokują, lecz po czasie ich powroty są na porządku dziennym.
Długo zapowiadane wydarzenie
Kiedy DC Comics ogłosiło rozpoczęcie crossovera pod tytułem Death of Superman, czytelnicy od miesięcy byli przygotowani na tytułowe odejście Kryptończyka. Było to tak spore wydarzenie, że nie tylko komiksowy świat opanowała ta wieść. W wiadomościach często mówiono o planowanej śmierci Supermana, a sklepy z komiksami organizowały mu pogrzeby. Fani wznosili hołd, a fanki przelewały łzy. Coś co z pewnością nie wydarzyłoby się w dzisiejszych czasach, gdzie co drugi superbohater choć raz w swoim życiu zginął (tak, patrzę na ciebie Spider-Manie!). Dochodziło też do tego, że 75 numer Supermana, w którym dochodzi do tytułowej śmierci sprzedał się w nakładzie 3 milionów kopii, a fani kupowali go hurtowo, z myślą o przyszłej inwestycji.
Superman do dziś spotyka się z krytyką, choć niesłuszną, że nie ma sobie równych. Fani komiksów często zarzucają mu zbyt wielką idealność. Szeroki zestaw supermocy sugerujący totalną niezniszczalność. W latach 90-tych miał on sporą konkurencję w postaci wielu bardziej przyziemnych herosów, z którymi standardowy czytelnik mógł łatwiej sympatyzować. To właśnie spadające wyniki sprzedaży Supermana sprawiły, że DC Comics postanowiło, że aby się odbić, najlepiej będzie go na jakiś czas zabić. W końcu Kal-El jest kosmitą. Kto zna kryptońską fizjologię?
Młodsze odpowiedniki kultowych
bohaterów
Wówczas wydawnictwo ciągle eksperymentowało z nowymi, młodszymi superbohaterami, będącymi spuścizną znanych postaci. Batman został złamany przez Bane’a, zaś Azrael stał się Mrocznym Rycerzem. W wyniku Emerald Twilight Hal Jordan oszalał i został uwięziony na wiele lat przez demona Spectre, a jego pierścień powędrował do Kyle’a Raynera. Barry Allen w wyniku Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach wyparował w Speedforce, więc to Wally West został nowym Flashem, z kolei Diana przestała być Wonder Woman, a tytuł przeszedł do Artemis.
Tak samo na pewnym etapie postanowiono odejść od Supermana, co poskutkowało bezapelacyjnie najbardziej kultową historią. Nic zatem dziwnego, że Egmont po latach postanawia wrócić do komiksu i wydać go w ramach swojej oferty. Warto jednak zaznaczyć, że polski wydawca ma na uwadze cały event, który obejmuje także komiksy Reign of Supermen i Funeral for a Friend, czyli dwa człony, których nie miałem okazji czytać. To z czym miałem okazję się zapoznać to jedynie główna Śmierć Supermana, od której bez wątpienia trochę się odbiłem, choć może jest to znak lat nawarstwiających się na fabułę, powtarzaną z każdą kolejną adaptacją.
Waga wydarzenia
Event opanował aż cztery serie poświęcone Supermanowi i jeden zeszyt Justice League of America. Już pierwsze strony mają za zadanie nabudować stawkę, w której obserwujemy zaledwie pięść Doomsdaya z rozrywającą się nań rękawicą od kolejnych uderzeń. Towarzyszy nam jedynie zdanie „Nadchodzi Doomsday”, co nabudować ma stawkę w historii.
Pomimo świetnie zbudowanego napięcia i nakreślonego zagrożenia jakim Doomsday jest, komiks bardzo szybko przechodzi na tory standardowego komiksu superbohaterskiego z tego okresu. Zbyt dużo dzieje się na poszczególnych planszach, bohaterowie bez większej konsekwencji naparzają się pięściami do czerwoności, niszcząc wszystko na swojej drodze. Sam Superman nieraz staje przed wyborem – czy pomóc rodzinie palącej się w wywołanym przez Doomsdaya pożarze, czy gonić za nim, aby zaniechać dalszych szkód i niewinnych śmierci? W samej walce pomagają mu oczywiście bohaterowie z JLA, lecz część ociera się o śmierć. Brakuje tu jednak głównego członu DC Comics, a mianowicie Batmana, czy Wonder Woman.
Mit Supermana
Śmierć Supermana w satysfakcjonujący sposób dementuje mit mówiący, że Superman jest niezniszczalny. Najlepsze historie o Supermanie to te, w których jego zdolności są poddawane próbie, jak przykładowo Superman i Legion Superbohaterów. Pogoń za Doomsdayem jest dla niego wycieńczająca, co szczegółowe ilustracje Dana Jurgensa świetnie uwypuklają.
Niestety jednak komiks ten sprawia wrażenie kultowego wydarzenia, a nie nadzwyczaj dobrej historii. Wszystkie zeszyty pozostawiają wrażenie zbyt przepełnionych akcją. Bardzo mało jest tu miejsca dla prywatnego życia Supermana, a ikoniczna już plansza pożegnalnego pocałunku Lois Lane i Clarka Kenta tego nie rekompensuje.
Daje za to masę ciekawych kadrów, które wypalają się trwale w pamięci, jak choćby wspomniana pięść Doomsdaya, czy trzy-stronnicowy kadr z martwym Supermanem leżącym na kolanach rozpłakanej Lois. Z kolei odbijająca się walka Doomsdaya i Supermana w obiektywie Jimmy’ego Olsena świetnie podsumowuje stawkę jaką komiks oferuje. Strach, który jest wyryty na twarzach przyjaciół Supermana sprawia jakbyśmy sami byli w centrum Metropolis i obserwowali to z każdego kąta. Niestety to tylko ostatnie strony, które nie są w stanie zrekompensować zbyt repetytywnej fabuły, która na spokojnie mogłaby się zamknąć w jednym czy dwóch zeszytach.
Kiedyś, a dziś
Nie mogę niestety powiedzieć, aby Śmierć Supermana była moim ulubionym komiksem o herosie z Kryptonu. Niemniej dostrzegam jego wagę i znaczenie dla komiksu, zarówno od strony fabularnej, jak i kolekcjonerskiej. DC Comics postawiło wszystko na to wydarzenie, co tylko pokazuje jego skala, lecz do wybitności sporo brakuje. Pomimo raczej mało pozytywnych odczuć co do fabuły komiksu, czekam na wydanie od Egmontu, aby spróbować się przekonać, do pełniejszego spojrzenia na komiks.
Możliwe nawet że cierpię na wiek, w tym przypadku zbyt młody. Nie jestem w stanie pamiętać o śmierci Supermana, a zatem nie żyjąc jeszcze w 1992 roku może nie odczuwam teraz tego wydarzenia aż tak, jak inni fani, którzy doskonale go zapamiętali przez pryzmat tej dekady. To jednak pokazuje ogromną wagę komiksu dla popkultury. Dziś ze świecą szukać tak istotnych wydarzeń, które zapiszą się na lata.
Zapraszam także do recenzji wideo, w której w ramach dyskusji podjąłem się tematu omawianego komiksu:
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN: THE MAN OF STEEL #18 - 19, JUSTICE LEAGUE OF AMERICA #69, SUPERMAN v2 #74 - 75, ACTION COMICS #684 oraz ADVENTURES OF SUPERMAN #496 - 497.
Autor: Wiktor Weprzędz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz