niedziela, 16 marca 2025

BLACK CANARY: BEST OF THE BEST #4

Czwarty epizod historii BLACK CANARY: BEST OF THE BEST rozpoczynamy  migawką i rzutem oka na domówkę przyjaciół Kanarka, którzy w otoczeniu popcornu, chipsów, piwa oraz innych przekąsek bacznie śledzą relację z ringu. Green Arrow zamienia z Halem Jordanem parę słów, które w mojej opinii niewiele wnoszą do samej fabuły, czy rozwoju relacji. Mam wrażenie, że ta scena znajduje się tam tylko po to, by jakkolwiek rozpocząć czwarty epizod, siląc się na nieco filmowe wprowadzenie i narzucając nutkę dodatkowego dramatyzmu. Moim zdaniem jednak tej jednej rzeczy absolutnie nie trzeba już dodawać, ponieważ w tym zeszycie naprawdę mamy do czynienia z apogeum przemocy oraz agresji.

Sportowy pojedynek zaczyna stopniowo przeradzać się we wręcz sadystyczne mordobicie i przysłowiową jazdę bez trzymanki. Rysownik nie boi się pokazać dynamiki i dzikości obu pań, a grymasy bólu, zmęczenia oraz zaciskania zakrwawionych zębów wyglądają tutaj niezwykle różnorodnie i imponująco. Sam pojedynek wieńczy epicka scena, która jest bezpośrednim i wręcz oczywistym nawiązaniem do kultowego kadru doskonale znanego każdemu fanowi Mrocznego Rycerza. Tom King bardzo lubi robić tego typu rzeczy. Czasami są to follow-upy dla samego ich stworzenia, ale w tym przypadku w mojej opinii jest to zrobione sensownie i ze smakiem. Jestem przekonany, że każdy miłośnik uniwersum DC uśmiechnie się pod nosem błądząc wzrokiem po tej konkretnej planszy. Dinah to perfekcjonistka, która mam wrażenie, że pod koniec starcia sama przyznaje, i daje do zrozumienia czytelnikowi, że niektóre rzeczy są poza naszą kontrolą i czasami liczy się szczęście, co powinniśmy wszyscy zaakceptować. Nakłoniło mnie to do krótkiego rozmyślania o własnym życiu, za takie chwile właśnie kocham medium komiksowe.

Ten numer przesiąknięty jest również wieloma retrospekcjami. Raz skoczymy z Dinah oraz jej matką do podrzędnego baru, gdzie będziemy świadkami zakrapianej tequilą rozmowy. Innym razem cofniemy się do samych początków relacji Olivera Queena z naszą protagonistką. W niezwykle uroczym oraz dość rzadkim i oryginalnym narracyjnie zabiegu, poprzez rozmowę SMS-ową z matką, będziemy mogli wywnioskować, że między pyskatym blondynem, a równie pyskatą blondynką już lada moment coś zacznie iskrzyć i powiedzenie naszych babć "kto się czubi, ten się lubi" znajdzie zastosowanie w praktyce. Po lekturze tej serii, jak i innych dzieł tego scenarzysty mogę stwierdzić, że pisze on niesamowicie naiwne, wręcz fanfikowe sceny związane z romansami oraz podrywem samym w sobie, aczkolwiek z jakiegoś powodu są dla mnie zawsze tak ujmujące, że nie mogę ich nie darzyć sympatią. 

O ile, tak jak wspominałem w jednej z poprzednich recenzji, historia holistycznie sama w sobie jest stosunkowo wtórna i wpadająca w szablony, o tyle widać, że King miał na każdy zeszyt konkretny pomysł i motyw przewodni. W każdym znajdziemy również jakiś charakterystyczny element, dzięki któremu łatwiej jest go zlokalizować w swojej głowie w natłoku spraw dnia codziennego czy chociażby innych przeczytanych w ostatnim czasie tytułów. Mimo tej powierzchownej wtórności historia, mówiąc kolokwialnie, coś w sobie ma i gdybym był entuzjastą przesadnej egzaltacji lub patosu, nazwałbym to "duszą". Jest wiele takich historii, które widać, że były pisane pod przysłowiową masówkę i stanowiły jedynie obowiązek zawodowy scenarzysty. Tutaj mam jednak wrażenie, że King czerpie ogromną frajdę z każdego dymka dialogowego. 

Jeżeli chodzi o czwartą część naszej przygody na ringu u boku Dinah Lance, ja osobiście będę przede wszystkim kojarzył ją z kapitalną sekwencją w barze oraz tym, co wydarzyło się przed lokalem, czego nie chciałbym wam tutaj zdradzać, by nie psuć zabawy. Dodam jedynie, że słodko-gorzka relacja matki z córką to główny powód, dla którego powinniście się tą miniserią zainteresować. Opowieść wciąż czyta naprawdę dobrze, a historia reprezentuje sobą przyjemny, przyzwoity poziom.

Omawiany komiks znajdziecie w ofercie sklepu Atom Comics - klik.

Autor recenzji: Krystian Beliczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz