Przedłużenie kolekcji o
kolejną porcję albumów to bardzo dobra informacja między innymi dla tych,
którzy nie mieli okazji zasmakować w oryginale batmanowego runu Granta
Morrisona. Początki szalonego Szkota w BATMANIE nie należały do szczególnie
udanych, o czym zresztą wspominałem przy okazji recenzji piątego tomu WKKDC. Zainicjowane zostały jednak pewne
wątki, które wśród części osób zapewne rozbudziły pewną ciekawość. Teraz
wreszcie możemy przeczytać kontynuację tej rozpisanej na kilka lat opowieści, a
konkretnie tom CZARNA RĘKAWICA, który pod względem objętości zalicza się do
tych nieco grubszych.
Omawiany komiks składa się tak
naprawdę w trzech części. Akcja pierwszej z nich rozgrywa się na tajemniczej,
odciętej od świata wyspie położonej na Karaibach, gdzie oprócz Batmana i Robina
zostali zaproszeni zostali członkowie tzw. międzynarodowego klubu
superbohaterów. Spotkanie po latach szybko przeradza się w desperacką walkę o
życie, gdy nagle ktoś zaczyna mordować poszczególnych bohaterów. Morrsion
stworzył świetny, trzymający w napięciu kryminał, w którym Mroczny Rycerz
próbuje ustalić, która ze zgromadzonych w zamkniętej posiadłości osób oszukuje
pozostałych i jest mordercą.
Mający sentyment do lat swojej
młodości, Szkot lubuje się w odświeżaniu i wplataniu w aktualne realia mniej
znanych wątków/postaci sprzed kilku dekad, czego przykładem jest właśnie ta
trzyczęściowa historia. Inspirowani Batmanem trzecioligowi herosi z różnych
zakątków świata i często w bardzo cudacznych, absurdalnych kostiumach to
oczywiście pierwsza przygrywka do późniejszej serii pisanej przez tego
scenarzystę, a konkretnie chodzi o BATMAN INC. Po raz pierwszy również słyszymy
o organizacji Czarna Rękawica, która z nieznanych na tą chwilę powodów
postanowiła zniszczyć całkowicie życie Człowieka-Nietoperza. Udało się stworzyć
niezwykły klimat tajemnicy, niepewności oraz dreszczyku emocji, przez co aż
chce się sprawdzić, co będzie się działo dalej.
A dalej przeskakujemy o jedną
historię do przodu i kontynuujemy wątek dotyczący trójki policjantów
przebranych za Batmana, o których dowiedzieliśmy się w tomie BATMAN I SYN.
Piszę o przeskoczeniu jednej historii, gdyż chronologicznie po drodze powstał
jeszcze angażujący wszystkie bat-tytuły crossover (w skład którego wchodzą
nieobecne tutaj BATMAN #670-671), który akurat nie został opublikowany w naszym
kraju. THE RESSURECTION OF RA'S AL GHUL okazał się jednak strasznie słabym
tworem, w którym ojciec Talii próbuje przejąć w posiadanie ciało
przygotowywanego do tej roli swojego wnuka - Damiana Wayne'a. Można nadrobić
sobie tę zaległość kupując oryginalne wydanie, ale szczerze odradzam, gdyż -
pomijając już niziutki poziom scenariusza i zachowanie się wielu postaci out of
character - nic istotnego ono nie wnosi do całego runu.
W zeszytach #672-674
nawiązujemy do czarnego archiwum, w którym Bruce notował trudne do
wytłumaczenia sprawy. Trzy duchy z koszmarnego snu stają się jawą, a po starciu
z Batmanem uzbrojonym zabójcą oraz Batmanem będącym bestią na sterydach,
przychodzi zmierzyć się z tym najgroźniejszym. Temu, który "zaprzedał dusze
diabłu i zniszczy Gotham City". Eksperymenty sprzed lat, manipulowanie
Batmanem oraz jego psychiką, przeskoki pomiędzy tym, co realne, a co jedynie
wytworem wyobraźni. To właśnie tutaj widać, jak bardzo zakręcony stał się nagle
świat Bruce'a Wayne'a/Batmana, i jak bardzo nietypowe "przygody"
zaplanował dla niego Grant Morrison. Wprowadzona zostaje postać doktora Simona
Hurta (czy to człowiek, czy może demon?), a Czarna Rękawica pojawia się na
ustach co raz częściej, powoli zaciskając swoje dłonie na szyi bezradnego
Mrocznego Rycerza. Scenarzysta zrobił to, czego nie udało się przed nim nikomu.
Postawił bowiem na drodze Batmana przeciwnika, którego ten się od samego
początku obawiał. Kogoś świetnie przygotowanego, kto zna wszystkie jego
słabości, kto wyprzedza go zawsze o kilka kroków, na którego nie sposób się
przygotować, wobec kogo jest się od razu na straconej pozycji, i który atakuje
nie tylko ciało, ale przede wszystkim umysł głównego bohatera. Wszystko wydaje
się prowadzić do oczywistego finału obfitującego w jeszcze więcej szalonych
rozwiązań, które pojawią się w kolejnym arcu, czyli jakże wymownym BATMAN
R.I.P.
Jako trzecią część
potraktowałem zeszyt 675, gdzie skupiamy się w całości na Bruce'ie Wayne'ie i
jego romansie z Jezebel Jet. W roli złoczyńcy pojawia się Diabeł o Dziewięciu
Oczach, a całość prowadzi do poważnego zwrotu w relacji Jezebel-Bruce. Zresztą,
w tym wypadku nastąpi jeszcze jeden, nawet mocniejszy zwrot, ale o tym może
będzie jeszcze okazja napisać w innym miejscu. Emocje są tutaj nieco mniejsze,
niż w poprzednich odsłonach, ale jak to u Morrisona, także i ten fragment
układanki ma znaczenie. Niczego u Morrisona nie można pominąć, do wielu rzeczy
później się wraca, a niektóre wydarzenia nabierają sensu dopiero po jakimś
czasie. Ot taka zaleta (dla niektórych może i wada) tego runu.
Nad ilustracjami w tym
komiksie pracowało trzech artystów. Wśród nich wyróżnia się J. H. Williams III,
który potrafi dopasowywać się stylem do warunków panujących w danej historii.
Tym razem jego kreska nie jest aż tak wyszukana, a rysunki psychodeliczne, ale
nie takie miał zadanie, chodziło o bardziej klasyczny wygląd postaci. I to się
udało. Zresztą, jak widzę nazwisko tego rysownika na okładce jakiegoś komiksu,
to właściwie nigdy się nie zawodzę. Cztery odsłony przypadły w udziale Tony'emu
Danielowi, który często w tym okresie współpracował z Grantem Morrisonem.
Efekty są bardzo przyjemne dla oko i stanowią potwierdzenie tego, że jeszcze
kilka lat temu twórca ten dysponował znacznie lepszą, dopracowaną i szczegółową
kreską. Ostatni zeszyt jakościowo odstaje od pozostałych, w czym niestety
zasługa gościnnie występującego Ryana Benjamina. Kuleje tutaj w moim odczuciu
fizjonomia, ukazywanie emocji poszczególnych postaci. Gdyby nie #675, to
warstwę graficzną określiłbym jako idealną.
Pod koniec dostajemy wyjątkowo
obszerną, bo składającą się z dwunastu stron galerię okładkową. Wśród niej
znajdują się również grafiki zdobiące #663 i #666, które to zeszyty zostały w
naszym kraju pominięte (pisałem o nich króciutko we wspomnianej już dziś
recenzji tomu BATMAN I SYN). Jest też umieszczony standardowo przedruk
oldskulowej historyjki, tym razem z roku 1946. A w niej Batman, Robin oraz
wyjątkowo aktywny Alfred pomagają oficerom brytyjskiego Scotland Yardu w
schwytaniu złoczyńcy, który zainspirował się postacią stworzoną przez Arthura
Conana Doyle'a. Rok ukazania się mówi już chyba wystarczająco dużo o tym, z
jakim poziomem opowiastki mamy do czynienia.
CZARNA RĘKAWICA to stojący na
wysokim poziomie album, który stanowi jeden z mocniejszych punktów runu Granta
Morrisona. Zwłaszcza konstrukcja pierwszego opowiedzianego tutaj story arcu
dostarcza mnóstwo inteligentnej oraz pełnej zwrotów akcji rozrywki. Po
poprzedniej, w dużej mierze rozczarowującej odsłonie skupionej na Damianie
Wayne'ie pozostał duży niesmak, ale na szczęście scenarzysta wyraźnie wskoczył
na właściwe tory. Mnóstwo porozrzucanych przez niego kawałków większego obrazu
zmusza do myślenia i generuje u czytelnika ciekawość, w jakim kierunku całość
podąży. Wiadomo, nie jest to pozycja dla każdego miłośnika Mrocznego Rycerza,
zwłaszcza takiego, który preferuje mniej skomplikowane i nie mącące w głowie,
mieszczące się w ogólnie przyjętych ramach historie z tą postacią w roli
głównej. Morrison zostawia nas z wieloma nowymi pytaniami, ale dla mnie
najważniejsze jest w tej chwili to, czy w przyszłości doczekamy się publikacji
kolejnej części tej epopei w postaci BATMAN R.I.P.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN vol. 1 #667 -
669, #672 - 675 oraz DETECTIVE COMICS vol. 1 #110.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz