Po przerwie na Green Arrowa
przyszedł czas na kolejną opowieść z udziałem Mrocznego Rycerza w ramach
Wielkiej Kolekcji Komiksów DC. Tym razem dostajemy możliwość zapoznania się z
początkiem runu Granta Morrisona w ramach serii BATMAN, który wystartował wraz
z numerem 655, i który trwał przez prawie siedem lat. Wizja Człowieka-Nietoperza zaprezentowana przez „szalonego Szkota” należy do jednej z
najbardziej oryginalnych w historii tej postaci i wywołuje z reguły skrajne
emocje. Część czytelników uważa ten okres za złote lata dla Batmana, zaś
pozostali, a jest ich chyba znacznie więcej, za czas kompletnie zmarnowany. Sprawdźmy
zatem, jak wyglądał start Morrisona w roli regularnego scenarzysty przygód
popularnego obrońcy Gotham City, i czy warto sięgnąć po zbiór zatytułowany
BATMAN I SYN.
Kiepska historia zawsze
pozostanie kiepską historią, nie ważne czy czytało się ją w roku 2006, czy też
w 2016. Tak właśnie jest z tym komiksem, którego po prostu nie da się lubić.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka.
Zaczyna się od przysłowiowego
trzęsienia ziemi, ale im dalej brniemy w głąb tego zbioru, tym więcej pojawia
się rozczarowań, niż zachwytów. Joker otruł Gordona, zrzucił go z dachu, a
Batmana pobił używając łomu. Chwilę później Batman strzela klaunowi z pistoletu
w twarz, a drugi Mroczny Rycerz (!?) wyrzuca rannego Jokera do śmietnika. Okazuje
się, że gacek i Robin rozwiązali problem przestępczości w mieście i tym samym
należą się im wakacje. Brzmi dziwnie i intrygująco? Z pewnością, ale nie oczekujcie
szybkich i klarownych wyjaśnień. Morrison lubi zmuszać czytelników do myślenia
i przeskakiwać z jednego miejsca do drugiego bez większego sensu.
Wprowadzenie Damiana Wayne’a do
życia Bruce’a odbywa się w cieniu chaotycznie przedstawionej, przewidywalnej do
bólu intrygi z udziałem Talii Al Ghul oraz jej armii Man-Batów stworzonej przy
pomocy serum doktora Langstroma. Wątek przyszłego Robina został tak sztucznie i
bezbarwnie wkomponowany, że chyba nie dało się tego zrobić gorzej. Brak tutaj
jakiejś logicznej reakcji ze strony Bruce’a, który jakby to była
najnormalniejsza rzecz na świecie bierze natychmiast syna pod swoją opiekę. Ten
sam syn chwilę później w równie niezrozumiały sposób walczy z armią swojej
matki, po czym przyłącza się z powrotem do Talii. Brak konsekwencji w pisaniu
postaci Damiana, który chyba każdego irytuje swoim zachowaniem, powoduje ból
oczu i głowy. Raz widzimy go jako agresywnego, nieufnego członka Ligi Zabójców,
który wymyka się niepostrzeżenie, pokonuje Tima i odcina jednemu złoczyńcy
głowę. Po opuszczeniu jaskini zaś to już nie ten sam dzieciak, który w finale
tuli się do matki niczym bezbronny bobas. Z czasem dało się nawet polubić
Damiana, zwłaszcza za sprawą duetu tworzonego z Dickiem Graysonem, ale w tej
konkretnej historii było to wręcz niemożliwe. Jedna z najgłupszych scen w
całym komiksie to ta, gdzie Damian trzyma miecz i na widok ojca mówi, że
myślał, iż ten jest wyższy.
Joker odegra jeszcze bardzo
istotną rolę w morrisonowej epopei, a pierwszy jego występ już w BATMAN R.I.P.
Nagłe pojawienie się policjanta przebranego za Batmana i strzelającego do
Jokera, a także napakowanego sterydami policjanta przypominającego Bane’a, to
część dziwnej wizji trzech duchów, jaką swego czasu miał Bruce Wayne, a która
powoli zaczyna się urzeczywistniać. „Trzeci z Batmanów zaprzeda swoją duszę
diabłu i zniszczy Gotham”, co jest oczywiście zapowiedzią tego, co czeka nas w
późniejszym czasie. Widoczny w pewnym momencie na murze napis Zur-En Arrh
również nie jest przypadkowy i jak wszystko stanowi fragment dużej układanki. Takie
ukryte sygnalizowanie pewnych przyszłych wydarzeń, odwoływanie się do jakichś
wizji sennych i nagłe przeskakiwanie do innego wątku pozostawiając nie
wyjaśniony poprzedni z pewnością nie ułatwiają lektury i powodują konsternację.
Za dużo jest też tutaj na siłę wtrąconych postaci, jak na tak małą ilość
zeszytów, z czego większość występów wydaje się dodanych niepotrzebnie, jak
chociażby James Gordon. Nie będę oryginalny pisząc, że cały run Granta jest
momentami trudny do zrozumienia nie tylko dla przeciętnego śmiertelnika, ale
nawet dla obeznanego dobrze w realiach komiksowego Batmana fana. Jeśli ktoś
lubi długo zastanawiać się nad sensem i znaczeniem tego, co autor miał na
myśli, to dobrze trafił.
W dodatkowej historii z cyklu
„powrót do przeszłości” obserwujemy komiksowy debiut Talli Al Ghul, czyli córki
swojego słynniejszego ojca zwanego Głową Demona. Klasyczna, przepełniona akcją
opowieść charakterystyczna dla lat 70-tych. Talia występuje tutaj w cieniu
złoczyńcy zwanego Doktor Darrk i w niczym nie przypomina jeszcze zimnokrwistej
członkini Ligi Zabójców, jaka później będzie uprzykrzać życie Batmanowi
chociażby podczas runu Granta Morrisona.
Największą zaletą całego zbioru
są z pewnością rysunki Adama Kuberta, które jest jednym z tych artystów,
którego kreska trafia w gusta większości miłośników historii obrazkowych.
Warstwa graficzna sprawia wrażenie dopracowanej i chociaż nie ma tutaj jakiś epickich,
zapadających na dłużej w pamięć kadrów, to i tak bardzo przyjemnie śledzi się
perypetie Batmana ilustrowane właśnie przez młodszego z braci Kubertów. Za
kolory odpowiada laureat wielu nagród, Dave Stewart, który jak zwykle staje na
wysokości zadania.
Historia ta została już kiedyś
wydana w Polsce przez Egmont w okrojonej wersji, gdyż wydano jedynie cztery
pierwsze zeszyty, przez co akcja urywała się nagle, w mało logiczny i
rozczarowujący sposób. Tym razem dostajemy o dwa zeszyty więcej, które pozwalają
na pokazanie więcej w temacie policjantów w stroju Batmana, a także krótki
wgląd w dalsze losy Talii oraz Damiana. Niby tylko dwa numery więcej, ale
podniosły one minimalnie w górę słabą ocenę całości.
Jeśli ktoś po lekturze tego tomu chciałby
mimo wszystko jeszcze lepiej zagłębić się w Morrisonowego Batmana, to polecam na
początek nowe, poszerzone wydanie zbioru BATMAN AND SON w wersji USA, które
zawiera dodatkowo zeszyty 663, 666 – 669 oraz 672 – 675. Te ostatnie wcześniej
ukazały się osobno jako BATMAN: BLACK GLOVE. Zeszyt 663 to napisana prozą
rewelacyjna jednoczęściowa historia The
Clown at Midnight, która rozwija wątek znany z AZYLU ARKHAM - nieposiadania
przez Jokera stałej osobowości. Ozdabiające ją rysunki nawiązują do prac
McKeana z AZYLU ARKHAM. Zeszyt 666 to alternatywna, apokaliptyczna wizja
przyszłości, w której po śmierci Bruce'a jego syn Damian zawarł pakt z diabłem
i obecnie pełni obowiązki Mrocznego Rycerza. Umieszczenie tych dwóch, jakże
charakterystycznych dla warsztatu Morrisona zeszytów znacznie podniosłoby
poziom, ale ze względu na sposób wydawania tomów w ramach WKKDC, zwyczajnie
zabrakło na nie miejsca.
Grant Morrison odcisnął znaczące
piętno na postaci Mrocznego Rycerza, ale nie zmienia to faktu, że inauguracja w
jego wykonaniu wypadła dosyć blado. Scenarzysta w dosyć nieudolny sposób
porusza kilka wątków, z czego ciekawy jest tylko ten związany z pobytem Damiana
w batcave. Całość sprawia wrażenie chaosu, braku logiki, jest mnóstwo szarpanej
akcji, niedopowiedzeń i trudno tak naprawdę wyjaśnić obecność oraz zachowanie pewnych osób.
Jest to zaledwie początek większej całości i przygotowanie podwalin pod kolejne
wydarzenia, które na szczęście są już znacznie lepiej rozpisane. Podobno
Morrison lepiej wchodzi do głowy po którymś razie, a najlepiej pod wpływem
jakiegoś środka odurzającego. Niestety, ale w przypadku Batman and Son, czy np. Final
Crisis okazuje się to nieprawdą i pokazuje, że forma Morrisona strasznie falowała w czasie jego długiego, batmanowego runu. Historia przeciętna, przy której
krytykowany przez wielu HUSH wypada zdecydowanie okazalej. Gdyby nie fajne rysunki (kreskę Andy'ego Kuberta zawsze lubiłem i nic się w tej kwestii nie zmieniło),
dałbym notę jeszcze niższą. Pierwsze cztery zeszyty tworzące ten tom, patrząc na sam scenariusz, według mojej oceny zasługują jedynie na 2/6.
BATMAN I SYN to jeden z tych komiksów, który intryguje oraz przyciąga już samym tytułem, a tym samym daje fałszywe poczucie, że jest to pozycja z gatunku tych obowiązkowych. Nic bardziej mylnego.
BATMAN I SYN to jeden z tych komiksów, który intryguje oraz przyciąga już samym tytułem, a tym samym daje fałszywe poczucie, że jest to pozycja z gatunku tych obowiązkowych. Nic bardziej mylnego.
Ocena: 3-/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN vol. 1 #655 – 658,
#664 - 665 oraz DETECTIVE COMICS vol. 1 #411.
Dawid Scheibe
Czy w Polsce był wydany cały run? Bo po skończeniu Batman i syn byłem bardzo niemile rozczarowany, że to już koniec, bo wątki pozaczynane i bez zakończenia.
OdpowiedzUsuńNie, w Polsce jak do tej pory wydano jedynie początek runu Morrisona.
UsuńWłaśnie przeczytałem. Nie było tak źle, ale istotnie, poczucie fragmentaryczności całej historii jest spore.
OdpowiedzUsuń