Robert jest kolejnym kandydatem do ekipy DCManiaka i jako swoje pierwsze zadanie testowe zaproponował opisanie wrażeń na temat premierowych numerów dwóch pierwszych serii imprintu Young Animal. Znajdziecie je w rozwinięciu posta.
Kiedy DC Comics zapowiedziało nowy imprint Young Animal i ogłosiło, że to właśnie Gerard Way, który z DC miał już do czynienia, pisząc dla Vertigo krótką historię w ramach antologii „Vertigo Yellow”, będzie odpowiedzialny za wszystkie aspekty, byłem z jednej strony zachwycony, a z drugiej zaskoczony, że DC postanowiło dać mu tak wielki kredyt zaufania.
Jako, że jest to zeszyt rozpoczynający nowy imprint o nazwie Young Animal oraz całkowicie świeżą historię nowej inkarnacji Doom Patrolu, uważam, że ten komiks, jako wprowadzenie dla czytelnika, spełnił swoje zadanie w 100%. Już na samym początku poznajemy nową bohaterkę - dziewczynę imieniem Casey Brinke, która stara się patrzeć na świat przez różowe okulary, chce robić dobre rzeczy w swoim życiu, ma kota o imieniu Lotion i która potrafi jeździć karetką i to dość szybko. Z drugiej jednak strony jest to osoba skrywająca pewien sekret, którego jeszcze nie znamy. Poznajemy Terry None. Dziewczyna jest chodzącym telegramem która śpiewa i tańczy na urodzinach i która przez przypadek powoduje ze współlokator Casey eksploduje. Dowiadujemy się też ze w środku gyro (naszym odpowiednikiem kebaba) żyją roboty i widzimy Robot Mana któremu udaje się stamtąd uciec, ale zostaje zniszczony poprzez potrącenie śmieciarką i Casey postanawia go złożyć na nowo do kupy. Przyjrzymy się także złowieszczym planom zorganizowanej grupy robopodobnych ludzi (z czego dwaj się jakby roztapiają). Planują oni wprowadzić na rynek fast foodów własne burgery i wbrew pozorom, nie oznacza to dla ludzi nic dobrego.
Scenarzysta oczywiście nie podaje nam wszystkiego od razu na tacy. Te wszystkie porozrzucane po całym scenki nie wyjaśniają nam niczego tylko prowokują i skłaniają do domyślania się tego, co autor może mieć na myśli. Jeśli chodzi o scenariusz to wydaje się, że Gerard Way (który jest także scenarzystą „The Umbrella Academy”, laureatem nagrody Eisnera, byłym wokalistą zespołu My Chemical Romance) czuje się jak ryba w wodzie pisząc nowe przygody Doom Patrolu, a jednocześnie jest to kolejna seria w jego wykonaniu opowiadająca o grupie dziwaków, outsiderów i wyrzutków społecznych. Pisze on z energią, ekscentryzmem oraz luzem i fakt, że jest również muzykiem sprawia, iż dialogi brzmią jak teksty piosenek, co dodaje im rytmu i sprawia, że czyta się je przyjemniej. Z rysownikiem Nickiem Deringtonem nie miałem wcześniej do czynienia. Rysunki są dobre, co sprawia ze komiks nie tylko dobrze się czyta, ale również ogląda. Nadaje on komiksowi świeżości: ma bardzo lekką kreskę, która ładnie współgra z kolorami. Te zaś są żywe, jaskrawe wręcz neonowe tworząc tym samym bardzo charakterystyczny styl.
Osobiście uważam jednak, że aby tę historię w pełni zrozumieć, trzeba będzie koniecznie przeczytać ją w formie wydania zbiorczego.
Gerard Way w jednym z wywiadów powiedział ze będzie chciał nawiązywać do poprzednich scenarzystów DOOM PATROL, w tym przede wszystkich do prac Granta Morrisona, z którym zresztą Way się przyjaźni i który na dodatek wystąpił w dwóch teledyskach zespołu My Chemical Romance. Jak dla mnie zeszyt ten to dobry początek: jest dziwnie, jest zabawnie, ale przede wszystkim oryginalnie. DOOM PATROL jest tym, czego szukam w komiksach i najwyraźniej w końcu mogę częściej znaleźć. Liczę, że Young Animal będzie tym, czym Vertigo było kiedyś - miejscem na totalnie nie pasujące oraz nie mieszczące się w standardowej ofercie DC komiksy., które charakteryzować będą się totalnym i niczym nieskrępowanym szaleństwem.
Osobiście oceniam ten debiut na 4/6
Shade: The Changing Girl #1
Trudno jest być nastolatką: szkoła, rodzina, koleżanki, chłopaki, imprezy. A co w sytuacji, jeśli na dodatek twoje ciało przejmuje pozaziemska istota z innej planety?
Premierowy zeszyt drugiej serii rozpoczynającej istnienie imprintu Young Animal przedstawia nam dwie nowe, zupełnie świeże bohaterki. Jedną z nich jest Loma Shade - kosmitka z planety Meta, która zafascynowana jest ziemską kulturą i poezją Raca Shade. Wydaje się być ona istotą, która zrobi wszystko, aby osiągnąć swój cel. Tak samo zresztą jak nasza druga bohaterka, którą jest nastolatka imieniem Megan. To właśnie Loma zakładając M-Vest i przenosząc się na naszą planetę, przejmuje jej ciało. Dziewczyna leży w szpitalu i jak się okazuje, za jej wypadkiem kryje się pewna tajemnica. Megan przed wypadkiem była tą popularną imprezującą dziewczyną lecz niespecjalnie lubianą. Dowiadujemy się, że wcześniej prawie utonęła i to na skutek tego wydarzenia jej mózg przestał funkcjonować. Co jest dziwne, ponieważ była liderką grupy pływaczek synchronicznych. Ani rodzina ani przyjaciele nie skaczą z radości na wieść o jej przebudzeniu. Loma w ciele Megan odkrywa jej nowe, nadludzkie zdolności i stara się jakoś kontrolować, co okazuje się być trudniejsze niż przypuszczała..
Podobnie jak w przypadku Doom Patrol, nie miałem wcześniej żadnego pojęcia o rysowniku, tutaj dodatkowo nawet imię scenarzystki nic mi nie mówią, co jest dla mnie na pewno plusem, ponieważ widać, że w Young Animal stawiają na świeżość, pomysłowość oraz oryginalność. Lubię, pomysł który Cecil Castellucci wykorzystała w narracji - ponieważ Loma bardzo lubi poezje to scenarzystka wplotła jej choć trochę w dialogi, Rysunki ładne, proste a w połączeniu z żywymi kolorami doskonale współgrają, tworząc mocno psychodeliczną piękną całość, którą aż chce się chłonąc.
Podoba mi się pomysł nowego, unikatowego podejścia do postaci, bo do tej pory głównym bohaterem był mężczyzna, zaś tutaj postawiono na dwie niezależne, silne i pewne siebie młode kobiety, które wiedzą czego chcą od życia. Fajnie też rozwiązano aspekt M-Vest który jest źródłem tego całego szaleństwa, bo tak naprawdę nie ważne kim się jest, każdy kto go założy może nauczyć się panować nad szaleństwem. Uważam, że jest to seria skierowana raczej do tej samej grupy co GOTHAM ACADEMY, do której osobiście nie należę, ale na szczęście seria zaciekawiła mnie na tyle, aby ją śledzić co miesiąc. Ponownie jednak sądzę, że aby w pełni cieszyć się z lektury, powinno się z cierpliwością poczekać na wydanie zbiorcze.
Tak samo jak w przypadku DOOM PATROL, także i tu również mamy do czynienia z nowym, świeżym, oryginalnym i bardzo autorskim pomysłem, który przypadł mi do gustu. Także nie zostało mi nic więcej tylko czekać na dwie pozostałe serie.
Zaś start tej oceniam na 4/6
Robert Chodur
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz