UWAGA: historycznie pierwszy crossover dwóch naszych rubryk to tekst, który powstał pierwotnie dla bloga Image Comics Journal.
Tegoroczna edycja Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi od jakiegoś czasu zapowiadała się wyjątkowo. Cała masa świetnych gości, jeszcze więcej dobrze zapowiadających się premier... a także budżet dużo niższy niż rok temu i zapowiedź tego, że weekend nie będzie tak do końca relaksującym wypoczynkiem, bo plany wobec dziewiętnastego odcinka współprowadzonego przeze mnie podcastu Kadr Ci w oko! zakładały sporo nagrywania, zaś dla Image Comics Journal oraz DCManiaka miałem robić dużo zdjęć.
Tegoroczna edycja Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi od jakiegoś czasu zapowiadała się wyjątkowo. Cała masa świetnych gości, jeszcze więcej dobrze zapowiadających się premier... a także budżet dużo niższy niż rok temu i zapowiedź tego, że weekend nie będzie tak do końca relaksującym wypoczynkiem, bo plany wobec dziewiętnastego odcinka współprowadzonego przeze mnie podcastu Kadr Ci w oko! zakładały sporo nagrywania, zaś dla Image Comics Journal oraz DCManiaka miałem robić dużo zdjęć.
W
niedzielę popołudniu, gdy człowiek zmęczony pakował piętnaście kilo
komiksów do bagażnika i wsiadając do auta dziwił się, że w portfelu
jeszcze coś mu zostało, trudno było nie przyznać, że festiwal w tym roku
udał się wyśmienicie.
Wspominam
o tym już od jakiegoś czasu, ale napiszę raz jeszcze. Specyfika mojego
pobytu festiwalu w Łodzi (i zresztą, moich towarzyszy również) jest
taka, że zawsze zakładamy, iż pójdziemy na tyyyyyle prelekcji, a
ostatecznie zaliczamy jedną czy dwie. Nie inaczej było i w tym roku,
gdyż koniec końców zaliczyliśmy tylko zapowiedzi Egmontu w sobotę
(BOOOOOONEEEEE!!! Reszta się nie liczy) oraz spotkanie z KRLem w
niedzielę. Z tego schematu wyłamał się nieco Tomek z DCManiaka, który
zaliczył nieco więcej punktów programowych i udał się jeszcze na
spotkania z Tylerem Crookiem oraz Simonem Bisley'em. Trudno zatem
wypowiadać mi się o programie jako takim. Jedyne, co mogę i chcę
pochwalić, to przeniesienie spotkań i prelekcji na teren pobliskiej
połowy stadionu ŁKSu Łódź (ale tak serio, budowa jest zakończona czy
druga połówka powstanie za jakiś czas?), gdzie nie docierał hałas z
płyty głównej Atlas Areny, co stanowiło niemały minus ubiegłorocznej
edycji.
Tak
samo nie mogę za wiele powiedzieć o "growej" części festiwalu -
widzieliśmy tylko kawałek jednego meczu z Counter-Strike'a w sobotę i...
tyle.
Tegoroczna
edycja festiwalu, nawet pomimo znakomitych gości, była dla nas
atrakcyjna najbardziej z powodu tego, że zapowiedziano premiery całej
masy komiksów i aż głowa bolała, gdy człowiek próbował ustalić co kupić
już, a co przerzucić na inne miesiące ze względu na ograniczenia
budżetowe. Absolutnie żaden z nas nie płakał za Multiversum, ponieważ
jeśli chodzi o oryginalne wydania z USA, oferta ATOM Comics oraz, a
właściwie przede wszystkim, Geek Zone była oszałamiająca.
Brak
wspomnianego sklepu spowodował także, że mieliśmy szersze plany wobec
rodzimych wydawców i od wyboru głowa bolała. Andrzej - mój kumpel z
podcastu - zdecydował się na przykład zakupić "Tutaj" z Wydawnictwa
Komiksowego - niezwykle wydaną pozycję, która robi kolosalne wrażenie. Przy okazji, skoro już wspomnieliśmy o WK, to należy
wspomnieć iż otrzymał on nagrodę dla wydawcy roku. Sami typowaliśmy, że
rozgrywka o tę statuetkę rozegra się pomiędzy Wydawnictwem i Scream
Comics (jejku, jak oni ślicznie wydają komiksy), a według mnie najlepiej
by było przyznać dla nich dwie pierwsze nagrody.
Zgodnie
z wcześniejszymi planami, zaraz po wejściu na teren festiwalu, udaliśmy
się na stoisko Kultury Gniewu po "Kościsko" wspomnianego już wcześniej
KRLa i była to bardzo dobra decyzja. Wydawca bowiem nie przywiózł na
miejsce szczególnie dużo egzemplarzy, przez co już trzy godziny po
sobotnim otwarciu wejść, tytułu tego zabrakło na festiwalu.
Sobota
generalnie przeleciała nam na powolnym, lecz konsekwentnym
doprowadzaniu się do bankructwa. Andrzej dodatkowo jeszcze przeprowadził
dla serwisu Paradoks (będą... kiedyś) wywiady ze Scottem McCloudem oraz
Tylerem Crookiem. Dostrzec można było jednak pewne plusy i minusy
tegorocznej edycji. Duży plus dla stoisk za to, że większość miało
terminale do płacenia kartą. Zważywszy na to, że znowu organizatorzy nie
zadbali o bankomat na miejscu (chociaż, słyszałem też że gdzieś
tam był, tylko znaleźli go nieliczni), po standardowym przekroczeniu
budżetu nie trzeba było biegać na pobliski dworzec PKP. Zwłaszcza, że
Krzyś Pielaszek (IGN, DCManiak) wspomniał mi, iż w sobotę były już tam
problemy z ilością gotówki w maszynie.
Wydaje
się także, że trochę na plus zaliczyć trzeba zdobywanie autografów od
twórców. Oczywiście coroczna drama pod tytułem "numerki i komitety
kolejkowe" trwała w najlepsze, ale większość twórców była stosunkowo
łatwo dostępna także i w innych miejscach. Z Łodzi przywiozłem trzy
autografy, co stanowi... o trzy więcej niż przez wszystkie wcześniejsze
edycje festiwalu i najdłużej, jakieś 10 minut, przyszło mi czekać w
kolejce do Tylera Crooka. Zarazem zaznaczam od razu, że nie próbowałem
dostać się ani do Manary, ani do McClouda - chyba dwóch najciekawszych
nazwisk tegorocznej emefki (sorry Simon, mnie się już znudziłeś rok
temu). Otrzymać autograf... czy jakkolwiek to nazwać, kto ma ten wie ;)
od Joana Cornelli też nie było większym problemem.
Największym
minusem festiwalu było bardzo niepotrzebne komplikowanie tak
prozaicznych rzeczy jak wejście i wyjście na teren festiwalu. Zarówno
Andrzej jak i ja mieliśmy wejściówkę dla mediów i mogliśmy normalnie
wchodzić i wychodzić gdzie chcemy, zaś Tomek i Bartek, jako posiadacze
zwykłych wejściówek, mieli konkretnie wyznaczone miejsce (wejście tylko
górą, wyjście tylko dołem), co było kompletnie bez sensu, a dla
debiutanta na festiwalu dodatkowo kłopotliwe. Wszyscy doskonale wiecie,
jaki hektar trzeba przejść, by dojść do dolnego wyjścia.
Strefa
gastronomiczna to był ponury żart. Dwa food trucki, w tym jeden jakiś
czas bez jedzenia, zaś z drugiego wydobywał bardzo nieprzyjemny zapach
starego oleju. Dzięki temu w sobotę trzymaliśmy się "na głodnego" do
godziny 18, ponieważ wtedy też znaleźliśmy się na Piotrkowskiej i
skorzystaliśmy z usług jednej z tamtejszych restauracji.
Zanim jednak tam trafiliśmy, wraz z Andrzejem braliśmy udział w nagrywaniu pewnego znanego podcastu :)
W
gruncie rzeczy, sobota była jednak tym luźniejszym dniem, ponieważ w
niedzielę zaczęło się wielkie nagrywanie pod Kadr Ci w oko! Nie
wszystkie plany nam tam wypaliły, ale pojawiły się nowe i bilans
wychodzi na plus. Mamy nadzieję, że najnowszy odcinek przypadnie Wam do
gustu, premiera w niedzielę, 9 października.
I
w sumie tyle. Uważamy zakończoną właśnie edycję MFKiG za bardzo udaną.
Podziękowania i pozdrowienia dla wszystkich napotkanych osób, których
wymienić w całości nie sposób. Teraz już się zamykam i zostawiam Was ze
zdjęciami. Przy niektórych zostawiam mały komentarz.
Przy okazji zaznaczam, by przypadkiem nie było zbytniego bólu dupki, że zdjęcia robione były telefonem z aparatem 2mpix i to, co wyglądało nieźle na mikroskopijnym ekranie, w powiększeniu jest już słabawe. Ale ostatecznie i tak wrzuciłem wszystko, co zrobiłem.
Przy okazji zaznaczam, by przypadkiem nie było zbytniego bólu dupki, że zdjęcia robione były telefonem z aparatem 2mpix i to, co wyglądało nieźle na mikroskopijnym ekranie, w powiększeniu jest już słabawe. Ale ostatecznie i tak wrzuciłem wszystko, co zrobiłem.
Na
stoisku Mucha Comics było oczywiście mnóstwo innych komiksów i w sumie
nie wiem (taa...), dlaczego fotografowałem tylko te z Image. Warto
jednak wspomnieć, że w niedzielę wydawnictwu zabrakło już piątego tomu "Sagi", zaś "Miracleman" bliski był podzielenia tego losu :)
Teraz coś dla osób, które szukały nie tylko komiksów:
Wracamy do komiksów. Na początek Atom Comics.
Na
stoisku sklepu pojawiły się także figurki bohaterów Marvela. Ich
autorem jest towarzyszący nam Bartek, którego możecie znać ze strony Shinigami Customs.
Lecimy dalej, stoiska z archiwaliami:
Kultura Gniewu, jeszcze z "Kościskiem" ;)
Hanami:
Ongrys:
Taurus Media:
Wydawnictwo Roberta Zaręby:
Bazgrolle & Łukasz Kowalczuk (w marynarce):
Wydawnictwo ATY:
ATY plus "Szlamtologia" Łukasza Kowalczuka.
Bum Projekt:
Ponownie gadżety, tutaj sporo magnesów na lodówkę:
Wydawnictwo Komiksowe:
Sklep Gildia.pl:
Gindie:
Wydawnictwo Planeta Komiksów plus sklep Geek Zone (właściciel także na zdjęciu)
Strefa Star Wars. Część dla dzieci świeciła niestety pustkami:
Tutaj zaraz zacznie się siekanina w CS-a
Pełna
sala na zapowiedziach Egmontu, które delikatnie zawiodły. Przynajmniej
mnie. Rok temu było większe "wow" po wyjściu z sali.
Finały konkursu cosplay. Był Usagi Yojimbo!!!
Niedzielne spotkanie z Karolem KRLem Kalinowskim, to ten Pan po lewej.
Tyler Crooke rysuje Bartkowi jeża :)
Postanowienie na za rok: znaleźć czas na chociażby jeden wernisaż!
Było naprawdę fajnie, do zobaczenia w 2017!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz