niedziela, 9 października 2016

Serialownia #40

Teraz już rozkręcamy się na całego. Miniony tydzień to aż cztery nowe odcinki seriali z bohaterami DC, w tym także debiuty najnowszych sezonów THE FLASH oraz ARROW. Co mamy do powiedzenia na ich temat? Tego dowiecie się z rozwinięcia posta. I jak zwykle, uważajcie na ewentualne spoilery!
GOTHAM 3x03: Look Into My Eyes
Tomek: W końcu odcinek który spodobał mi się w całości. Nawet jeśli miałbym jakieś uwagi, to byłyby to jedynie drobnostki niewarte wspomnienia. W przeciwieństwie do zeszłotygodniowego epizodu, w każdym poruszanym tym razem wątku działo się coś ciekawego. Nawet w nieco melodramatycznym wątku doktor Thompkins pojawił się intrygujący twist dotyczący tożsamości jej narzeczonego. A Jervis Tetch wypadł po prostu świetnie, chyba jeden z najfajniejszych złoczyńców jacy pojawili się w serialu. W każdym razie odcinek pierwszorzędny i mam nadzieję, że ten sezon utrzyma podobny poziom.
Radek: Nie mam pojęcia o co chodzi z tym odcinkiem. Oglądało mi się fatalnie, ledwie dobrnąłem do końca. Tym, co śmiało mogę zarzucić jest to, że jedna postać grana przez Davida Mazouza (Bruce Wayne) to za dużo irytacji u widza, ale dwie to już ogromna przesada...To jest nie do zniesienia. Druga rzecz to ta wersja Mad Hattera (?). Może to być spowodowane porównaniem z jego originem w BATMAN: THE ANIMATED SERIES, który akurat dzisiaj oglądałem (a który lepiej to przedstawił i to w 2 razy krótszym czasie). Ja rozumiem, że twórcy mogą mieć swoją wizję, ale określiłbym pomysł  z GOTHAM jako bardzo pokraczny i nieprzekonujący. A tak poza tym to nie mam pojęcia, co jeszcze powodowało taki brak przyjemności z seansu. Na plus za to z pewnością powrót Falcone'a, uwielbiam tę osobę.
Krzysiek T.: Zdecydowanie najlepszy spośród tegotygodniowych odcinków seriali DC. Przyszły (?) Szalony Kapelusznik wypadł bardzo fajnie, chociaż odnoszę wrażenie, że aktor go grający odtworzył po prostu samego siebie z krótkiego udziału w szóstym sezonie "The Walking Dead". Sympatycznie i całkiem zabawnie toczą się także losy Pingwina i nawet Robin Taylor jakby znacznie bardziej się starał. Niestety, reszta już tak pozytywna w odbiorze nie była. Wątki klona/cokolwiek to w zasadzie jest Bruce'a Wayne'a niczym nie zaskoczyły, podobnie zresztą jak twist z ujawnieniem tożsamości narzeczonego Leslie. Domyśliłem się kto to będzie już w momencie, gdy przedstawił się Gordonowi z samego imienia. Nie zmienia to wszystko faktu, że w tym tygodniu GOTHAM wygrało z konkurencją.
LUCIFER 2x02: Liar, Liar, Slutty Dress on Fire
Krzysiek T.: Intryga rozpoczyna się kręcić na dobre, chociaż zarazem odcinek ten nie obfitował w jakiekolwiek, większe zaskoczenia. To, że matka Lucyfera coś knuje wiadome było od samego początku, dlatego też przebieg śledztwa z nią związanego, ani tym bardziej końcowe sceny odcinka nie zaprezentowały kompletnie nic, czego nie można było się spodziewać. Także i samo śledztwo jakoś nie olśniło, stanowiąc jedynie średnio zrealizowany pretekst do mozolnego poruszania głównych wątków. Odcinek uratowany jednak został przez część bohaterów drugiego planu i mniej ważne elementy. Podoba mi się obecna interakcja między Chloe i Danem, a także bardzo mocno interesuje mnie wątek Amenadiela. Tricia Helfer nadal prezentuje się olśniewająco i bardzo młodo (pomimo swoich 42 lat). Niestety dla równowagi nowa pani patolog na razie głównie irytuje.
THE FLASH 3x01: Flashpoint
Krzysiek T.:Wiele hałasu o nic. Osoby, które czekały na powrót serialu w wysokiej formie, nieprzyjemnie się rozczarują. To niestety wciąż jest poziom drugiej połowy poprzedniego sezonu, gdzie durnoty goniły durnoty. Barry nadal jest płaczliwą pipą, Iris nadal irytuje, Wally wciąż wkurza, a cała koncepcja alternatywnego świata rozmyła się już po jednym odcinku. Rival był bo był, kostium miał zabawny i w sumie tyle można o nim powiedzieć. Kompletnie nie rozumiem końcowej decyzji głównego bohatera, chociaż zarazem trudno było spodziewać się, że podejmie jakąkolwiek inną, prawda? Show must go on w końcu. Na plus zdecydowanie Matt Letscher, który kilkoma scenami ze swoim udziałem pokazał, że jest o kilka długości lepszym aktorem od 3/4 obsady, a także zabawne przedstawienie Cisco. Końcowy twist fabularny zupełnie mnie nie poruszył, podobnie zresztą jak pierwsza zapowiedź pojawienia się Doctora Alchemy. Otwarcie sezonu bardzo rozczarowujące.
Radek: Aż nie chce mi się wierzyć jak bardzo niewykorzystany potencjał ma pierwsza wersja Flashpointverse. To było tak misternie budowane przez całe wakacje, naprawdę? Wiecznie skacowany pijak Joe, okulistka Caitlin Snow, bogacz-playboy Cisco? To mają być te szokujące zmiany? Ja wiem, że ta serialowa wersja nigdy nie miała mieć nic wspólnego z komiksowym eventem poza wspólną nazwą i głównym pomysłem, ale to po prostu najzwyczajniej w świecie nuda. I jeszcze do tego nieciekawy villain, ani zabawny, ani przerażający, ani wyjątkowy - nie sprawdziłby się nawet jako villain tygodnia, a co dopiero mówić o nim jako jednym z głównych antagonistów sezonu. Mam nadzieję, że zakończenie odcinka jest zwiastunem, że druga wersja Flashpointverse i reszta sezonu z kolejnym villainem (Alchemy) stoi na dużo wyższym poziomie, bo jeśli nie, to czeka nas coś w stylu trzeciego sezonu ARROW...
Dawid: Po słabej drugiej części poprzedniego sezonu miałem uzasadnione prawo sądzić, że nowy sezon rozpocznie się od przysłowiowego trzęsienia ziemi, i że twórcy zaskoczą czymś oryginalnym. W rzeczywistości okazało się, że ogromny potencjał zbudowania od podstaw nowego, ciekawego uniwersum wokół Barry'ego nie został odpowiednio wykorzystany. Nie dość, że zmiany odnośnie głównych postaci były mało oryginalne, to jeszcze starczyło ich na zaledwie jeden epizod. Złoczyńca odcinka to kolejny speedster, niczym nie wyróżniający się od swoich poprzedników. Największym plusem odcinka jest występ Reverse-Flasha, którego w takiej formie aż chce się oglądać i słuchać więcej. Wszyscy pozostali wypadli podobnie, jak w poprzednim sezonie, a to zdecydowanie nie jest komplement. Druga połowa odcinka strasznie przewidywalna, a cliffhanger wcale nie rzuca na kolana. Bardzo przeciętne otwarcie nowego rozdania. Na razie ciężko być optymistą odnośnie poprawy jakości w kolejnych odsłonach. 
ARROW 5x01: Legacy
Tomek: Nowy sezon zaczął się lekko powyżej przeciętnej. Nic specjalnego, ale oglądało się naprawdę przyjemnie, zwłaszcza za sprawą świetnych scen akcji i niezłych efektów specjalnych (za wyjątkiem tego wybuchu budynku pod koniec, który wyglądał jak doklejony w paincie). Bo sama fabuła tradycyjnie pozostawiała wiele do życzenia. Zwłaszcza mniej więcej od momentu ucieczki Olivera odcinek przestał nawet udawać że ma sens. No a niesnaski w poważnie odchudzonym Team Arrow były irytujące jak zwykle. Tutaj o palmę pierwszeństwa walczą niechęć Thei do ratowania życia jej brata, bo to dla niej niewygodne oraz kolejny powrót Arrowa do zabijania, najwidoczniej dlatego, że scenarzyści znowu potrzebowali wymuszonego konfliktu.
Radek: Mam wrażenie, jakby po minionych czterech sezonach Arrow w końcu przestał wstydzić się, że jest "telewizją klasy B", To chyba dobrze, bo teraz przynajmniej nie mam tego irytującego poczucia zażenowania. Bardzo odpowiada mi to użycie klasycznych klisz kina akcji, jak charakterystyczna rosyjska mafia, groźny przestępca, próbujący przejąć władzę w mieście, skorumpowana policja i tym podobne. Natomiast irytuje mnie męczenie po raz kolejny tych samych wątków w ramach jednego serialu, jak rozpad drużyny, refleksje nad tym czy można komuś zaufać, staczający się Quentin Lance, podejmowanie klasycznego batmanowego zastanawiania się nad zabijaniem przeciwników. Mam nadzieję, że w retrospekcjach tkwi największy potencjał od czasu drugiego sezonu. Podsumowując - ku mojemu zaskoczeniu to chyba najlepszy odcinek serialu DC w tym tygodniu i zostawiający dość pozytywne nastawienie względem reszty epizodów.
Krzysiek T.: Pamiętacie czasy, gdy THE FLASH był tak radośnie i głupkowato komiksowy, że kolejne pierdoły pociskane w scenariuszu człowiek przyjmował z uśmiechem na twarzy? W tym odcinku ARROW jest parę scen sugerujących, że twórcy tego serialu chcieliby pójść w tym właśnie kierunku i wydaje mi się, że to dobry pomysł. Jak napisał powyżej Radek, jeśli ARROW przestanie udawać coś niesamowicie poważnego, a zacznie serwować więcej strzał-spadochronów i tego typu rzeczy, serial stanie się akceptowalny. Oczywiście przydałoby się usunąć głupoty tak głupie, jak tylko głupie mogą być głupoty. W tym odcinku mocno raziła Thea oraz przemiana Lance'a pod wpływem przemówienia, które delikatnie mówiąc było nijakie. Fajnie wyszły sceny walk, a także podobała mi się praca kamery przez większość odcinka. Te pojawiające się co moment najazdy i oddalenia całkiem dobrze wyglądały. Małym minusem jest kiepskie dublowanie Churcha w trakcie pojedynków, gdzie od razu widać iż Chada Colemana zastępował ktoś dużo wyższy i chudszy. Niemniej postać ta ma w sobie spory potencjał i może coś z niego będzie. Tyle tylko, że rok temu to samo twierdziłem na temat Damiena Darkha...

Źródło zdjęć: Comicbook.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz