W recenzowanym tomie mamy dwie
historie. W pierwszej z nich Superman z zmuszony jest do sprzymierzenia się z
Lexem Luthorem przeciw Machnistowi. Natomiast w tytułowej wreszcie poznajemy tożsamość
tajemniczej postaci stojącej za większością rzeczy, które ostatnio przytrafiły
się Człowiekowi ze Stali.
Otwierające album „Tylko Człowiek”
to opowieść jakich w tytułach z Supermanem były już niezliczone ilości – ileż to
razy czytaliśmy jak mimo obopólnej niechęci Clark i Lex muszą ze sobą
współdziałać, zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy to Luthor postanowił zostać
superbohaterem. Jedyne co ją wyróżnia to fakt, że napisana jest słabiej niż większość
z nich. Odpowiedzialny za scenariusz Rob Williams idzie po linii najmniejszego
oporu – wszystko dzieje się dokładnie tak jak można by się spodziewać i nawet
nie próbuje czytelnika czymś zaskoczyć. Także przeciwnik wypada tu kompletnie
nijako. Generalnie jest to typowa zapchajdziura mająca na celu odetchnąć stałemu
zestawowi twórców tytułu.
Czy ta chwila oddechu przysłużyła
się samemu „Efektowi Oza”? Niestety nie za bardzo. Jedyną ciekawą w niej rzeczą
jest tożsamość głównego złego. Choć jej pomysł niespecjalnie mi się podobał, to
przyznam, że przynajmniej dla tych, którym udało się uchować w niewiedzy, będzie
ona zaskakująca. Ma ona też spory potencjał i mogłaby stawiać przed Człowiekiem
ze stali interesujące dylematy, ale niestety w tym komiksie ich praktycznie nie
uświadczymy. Ponadto jej efekt zostaje umniejszony przez to, że sam Oz okazuje
się jedynie pionkiem w większej grze. Sama opowieść jest sztucznie rozciągnięta
i zajmuje aż 5 numerów chyba jedynie dlatego, że co kilka stron deklamuje on w
kółko ten sam monolog o tym jaka to ludzkość jest zła i niedobra. Argumentuje to
licznymi konfliktami wybuchającymi dookoła świata, zresztą przez niego samego
podżeganymi, choć on sam się tego wypiera twierdząc, że tylko dał ludziom wybór.
W efekcie pozostaje niewyjaśnione czemu sporej części ludzkości kompletnie
odbiło. Wygląda to tak jakby Dan Jurgens nie chciał pokazać, że to ludzie są
źli sami w sobie, ale jednocześnie nie chciał by wszystko było po prostu winą
Oza, pewnie za sprawą tego kim się okazał. W zamyśle pewnie ta historia miała być
niejednoznaczna, ale zamiast tego wypadła niejasno i nonsensownie.
Najciekawiej w tomie wypada
epilog tej opowieści, co zaskakujące ponownie pióra Williamsa, choć według
pomysłu Jurgensa. Nie jest to nic specjalnego, ale przynajmniej pokazuje jak
wydarzenia z „Efektu Oza” wpłynęły na Supermana i rozstroiły mu nerwy
doprowadzając do potencjalnie bardzo nieodpowiedzialnej ale i intrygującej
decyzji jaką podejmuje w finale.
Za rysunki w pierwszej historii
odpowiada Guillem March i wypada fatalnie, co jest dla mnie sporym
zaskoczeniem, bo pamiętam że swego czasu całkiem lubiłem jego prace przy
tytułach okołobatmanowych. Nie sądzę by jedynym powodem tego było, że jego
kreska lepiej sprawdza się w mrocznym świecie Gotham. Może jest to efekt
pośpiechu, ale faktem jest, że niektóre kadry wyglądają po prostu obrzydliwie a
całość wypada sporo poniżej przeciętnej. Na szczęście reszta tomu zilustrowana
jest już znacznie lepiej. „Efekt Oza” narysowany jest w większości przez
znanego już z poprzedniego wydania zbiorczego Viktora Bogdanovica, który
ponownie wykonuje przy tym kawał dobrej roboty. Ale i tak najlepiej wypadają
pojedyncze gościnne występy Ryana Sooka i Willa Conrada. Generalnie mimo
słabego występu Marcha strona graficzna ponownie okazuje się najsilniejszą
częścią tego tytułu.
Niestety jest to zdecydowanie
najsłabszy tom tej serii. Co zważywszy na to, że i poprzednie nie były jakimiś
arcydziełami powoduje, że trudno mi komukolwiek go polecić. Z drugiej jednak
strony wyjawienie tożsamości Oza powoduje, że jest on dosyć istotny dla
wszystkich tytułów z Supermanem, a nawet ogólnie dla całej przyszłości komiksów
z Odrodzenia. Co dla tych, którzy lubią mieć wiedzę o wszystkich kawałkach
układanki może być wystarczającym powodem.
Tomasz Kabza
Tomasz Kabza
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS #985-992
Oryginalne wydanie tego tomu zostało zrecenzowane na blogu
przez Dawida. Jego opinię możecie przeczytać tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz