sobota, 24 marca 2018

SUPERMAN - ACTION COMICS: THE OZ EFFECT



Jubileuszowy, tysięczny zeszyt serii ACTION COMICS co raz bliżej, także nie przypadkowo na blogu ląduje kolejna recenzja przygód Supermana publikowanych w ramach Rebirth. Po wyjaśnieniu, kim jest drugi Clark Kent, a także rozwiązaniu zagadkowej śmierci Supermana oraz Lois z New 52, scenarzyście Danowi Jurgensowi pozostało rozwikłanie trzeciej, ostatniej i zarazem najważniejszej tajemnicy, jaka od dłuższego czasu zaprzątała głowę miłośnikom przygód Człowieka ze Stali. Kim do diaska jest Mr. Oz, dlaczego ingeruje w życie eSa (a także innych postaci DC) oraz jak wielkim i znaczącym elementem jest on w układance o nazwie Odrodzenie? Oczywiście poniższy tekst zawiera spoilery, bo nie sposób mówić sensownie o wydarzeniach z tego komiksu nie zdradzając tożsamości Oza. Także jeśli jakimś cudem udało Wam się nie trafić w sieci na spoilery odnośnie OZ EFFECT (choć to raczej w dzisiejszych czasach niemożliwe, zwłaszcza że już sama okładka jest dosyć wymowna) i nie chcecie sobie zepsuć niespodzianki podczas lektury, to lepiej nie klikajcie w rozwinięcie.

Pojawił się po raz pierwszy w drugiej połowie 2014 roku na łamach SUPERMAN #32 autorstwa Geoffa Johnsa oraz Johna Romity juniora. Był to początek historii "The Men of Tomorrow", czyli moim zdaniem jeden z najlepszych okresów dla eSa w ramach New 52. Następnie widziany był jeszcze w kilku odsłonach wspomnianej historii, w DC UNIVERSE: REBIRTH #1, a także sporadycznie na kartach ukazujących się w ramach Odrodzenia -  SUPERMANIE, DETECTIVE COMICS  i oczywiście najczęściej w ACTION COMICS. Nosi zielony płaszcz, a jego głowę, w tym większość twarzy skrywa kaptur. W ręku zaś trzyma coś na kształt małej kosy. Trzyma się za kulisami, obserwuje wnikliwie wydarzenia rozgrywające się z udziałem ziemskich superbohaterów i pociąga za sznurki w najmniej spodziewanym momencie, usuwając przeważnie ze sceny wedle własnego uznania wybrane postacie.
Jego motywy aż do tej pory pozostawały niejasne, zwłaszcza kwestia związana ściśle z Człowiekiem ze Stali. Gdy wreszcie zdejmuje kaptur zagadka zostaje rozwiązana, co jednych cieszy, zaś innych zapewne rozczarowuje, gdyż nie takiego zwrotu akcji oczekiwali.

Zanim jednak Oz ujawnia się przed Kal-Elem dostajemy dwuczęściowy wstęp gościnnie napisany przez Roba Williamsa oraz zilustrowany przez Guillema Marcha. Superman wspólnie z Luthorem próbują pokrzyżować plany Machinista, który potrafi kontrolować zarówno ludzi, jak i zwierzęta. Powrót do postaci Machinista i jednocześnie finalizacja tego wątku nastąpiły nieprzypadkowo, gdyż złoczyńca ten pojawił się w życiu eSa mniej więcej w tym samym czasie, co Mr. Oz. W epilogu z udziałem ostatniego z wymienionych oraz Lexa poznajemy prawdziwe intencje zakapturzonego jegomościa i jednocześnie małą podpowiedź odnośnie tego, skąd może on pochodzić. Historia ta sprawdza się całkiem przyjemnie jako z jednej strony zakończenie perypetii związanych z Machinistem, zaś z drugiej jako prolog do głównej opowieści zawartej w tym tomie.

Ilustracje do scenariusza Roba Williamsa wykonał Guillem March, który do tej pory bardziej kojarzony był ze światem komiksowego Batmana. Kreska tego artysty nigdy nie należała do moich ulubionych, trochę trąci zbytnio Nealem Adamsem, a jego występ w ACTION COMICS nic w tej kwestii nie zmienił. Najlepiej wyszły Marchowi dynamiczne sceny walki, zwłaszcza konfrontacji Luthor - Superman.

Po tym wstępie przechodzimy do właściwej historii, gdzie jesteśmy świadkami globalnego chaosu wywołanego przez Mr. Oza. Superman jako superbohater też posiada jakieś ograniczenia i mimo szczerych chęci nie jest w stanie przebywać w wielu miejscach na raz i zapobiec każdej tragedii, co niewątpliwie bardzo go boli. Oz pojawia się przed Kal-Elem i przenosi ich obu do Fortecy Samotności, gdzie wreszcie ujawnia się przed zaskoczonym Clarkiem. Czy jednak i mnie taki cliffhanger zaskoczył? Niestety nie, gdyż śledząc na bieżąco pojawiające się w internecie spekulacje na ten temat, które w większości się potwierdziły, takiego zaskoczenia po prostu być nie mogło. Najbardziej oczywistym rozwiązaniem byłoby ukrycie pod kapturem twarzy Ozymandiasza ze STRAŻNIKÓW, ale Dan Jurgens przyznał w jednym z wywiadów, że nigdy nie brał takiej opcji pod uwagę i poszedł w zupełnie innym kierunku.

Określenie Mr. Oz wzięło się od innego człowieka ukrywającego się za kurtyną, czyli Czarnoksiężnika z krainy Oz. Jor-El nie zginął w momencie eksplozji  Kryptonu, tylko został ocalony przez tajemniczą siłę i otrzymał tym samym nową misję. Jak można było zauważyć w różnych komiksach z udziałem eSa, Jor-El dyskretnie pomagał swojemu synowi, a przy okazji poddawał go różnym testom. Spotkanie ojca z synem nie zawsze musi przebiegać w radosnej i miłej atmosferze, co ma miejsce właśnie w tym przypadku. Jor-El nie ukrywa swojej niechęci i pogardy dla ludzi, którzy według niego nie potrafią wykorzystać tkwiącego w nich potencjału. Są samolubni, bazują na prymitywnych instynktach, a mając wybór pomiędzy dobrem i złem wybierają to drugie ukazując swoją prawdziwą naturę. Jak łatwo się domyślić Superman nie podziela opinii, iż ludzkość zasługuje jedynie na zagładę. Przez większą część mamy do czynienia z wymianą zdań typu -  Jor-El:  "Ziemia jest zła, trzeba ją zniszczyć, ja cały czas próbuję ci pomóc  - Kal-El: "Nie znasz ludzi, oni nie są tacy, zamierzam ich chronić i nie pozwolę ci ich zabić". Człowiek ze Stali już od dawna wie, że ludzie nie są idealni i pozbawieni wad. Między innymi dlatego tutaj jest, aby dawać im przykład, pomagać w stawaniu się lepszymi. Argumenty Jor-Ela są zbyt słabe i tandetne, aby mogły przekonać jego syna do zmiany zdania i zaniechania swojej dotychczasowej misji.

Do tej pory wydawało się, że Oz jest prawą ręką Dr. Manhattana i ma ściśle określoną rolę w całej tej zaplanowanej przez Ostermana układance. Teraz wiadomo, że Jor-El to jedynie kolejny pionek, postać tragiczna (na początku można się z nim nie zgadzać, zaś pod koniec zaczynamy mu współczuć), która zdaje się być w tym wszystkim jeszcze bardziej zdezorientowana i wykorzystana, niż bohaterowie zamieszkujący DCU.

Ostatni zeszyt wchodzący w skład tego zbioru to epilog, który podobnie jak prolog ponownie napisał Rob Williams. Kal-El nie może pogodzić się z wersją wydarzeń zaprezentowanych przez Mr. Oza i szuka pomocy w dojściu do prawdy. Bruce dzieli się z Clarkiem swoim doświadczeniem odnośnie spotkania po latach własnego ojca (patrz THE BUTTON), z kolei Korpus Zielonych Latarni odkrywa, że ktoś manipuluje linią czasu. Jest to jednocześnie wstęp do kolejnego arcu, gdzie główne skrzypce grać będzie dawno nie widziany w DCU Booster Gold. Numer ten ilustruje Will Conrad prezentujący elegancki, jak najbardziej trafiający w moje gusta styl.

Ilustracje w głównej sekcji to zasługa Victora Bogdanovica, w którego pracach widać wyraźną inspirację pracami Grega Capullo. Kreska niemieckiego artysty jest oczywiście miła dla oka, ale jednocześnie momentami zbyt "grzeczna", jak na klimat toczącej się historii. Origin Oza został natomiast narysowany przez Ryana Sooka, który rzadko kiedy tworzy wnętrza zeszytów, a jedynie same okładki. Sook to genialny twórca i zawsze miło podziwiać jego warsztat. Tym razem również spisał się na miarę oczekiwań.

Warto jeszcze dodać, że omawiany komiks został wydany w powiększonym formacie deluxe i wzbogacony o ładnie prezentującą się obwolutę z grafiką wykonaną w technice 3D. Dokładnie tak samo wydano wcześniej historię "The Button".

THE OZ EFFECT pokazuje wyraźnie, że nie wszystkie tajemnice skrywane do tej pory w ramach Odrodzenia posiadają wytłumaczenie satysfakcjonujące każdego czytelnika. Ta najnowsza rewelacja budzi skrajne emocje. Oczekiwania miałem całkiem spore, ale wyszło jak wyszło i szczerze jestem trochę rozczarowany. Konkretów otrzymałem niewiele, origin Oza nie był kompletny i pozostało w nim trochę luk do wypełnienia, a całość została urwana w najciekawszym momencie. Jak na ironię więcej emocji postać Mr. Oza budziła od swojego debiutu ponad trzy lata temu, aż do momentu ukazania swojego oblicza w Fortecy Samotności. Cały czas czekałem na jakiś szokujący zwrot akcji, ale niestety Oz zrobił się nagle nudny i przewidywalny, przez co raczej nie będę tęsknił za jego powrotem, kiedykolwiek miałby on nastąpić. Przez pięć zeszytów ta sama dyskusja, te same dialogi, po prostu wszystko utknęło w martwym punkcie. Dobry prolog i taki sam epilog, ale ten najważniejszy, czyli środek, niestety tylko przeciętny.

Ocena: 3,5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS #985 - 992.

Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz