Jubileuszowy, tysięczny zeszyt
serii ACTION COMICS co raz bliżej, także nie przypadkowo na blogu ląduje
kolejna recenzja przygód Supermana publikowanych w ramach Rebirth. Po
wyjaśnieniu, kim jest drugi Clark Kent, a także rozwiązaniu zagadkowej śmierci
Supermana oraz Lois z New 52, scenarzyście Danowi Jurgensowi pozostało
rozwikłanie trzeciej, ostatniej i zarazem najważniejszej tajemnicy, jaka od
dłuższego czasu zaprzątała głowę miłośnikom przygód Człowieka ze Stali. Kim do
diaska jest Mr. Oz, dlaczego ingeruje w życie eSa (a także innych postaci DC)
oraz jak wielkim i znaczącym elementem jest on w układance o nazwie Odrodzenie?
Oczywiście poniższy tekst zawiera spoilery, bo nie sposób mówić sensownie o
wydarzeniach z tego komiksu nie zdradzając tożsamości Oza. Także jeśli jakimś
cudem udało Wam się nie trafić w sieci na spoilery odnośnie OZ EFFECT (choć to
raczej w dzisiejszych czasach niemożliwe, zwłaszcza że już sama okładka jest
dosyć wymowna) i nie chcecie sobie zepsuć niespodzianki podczas lektury, to
lepiej nie klikajcie w rozwinięcie.
Pojawił się po raz pierwszy w
drugiej połowie 2014 roku na łamach SUPERMAN #32 autorstwa Geoffa Johnsa oraz
Johna Romity juniora. Był to początek historii "The Men of Tomorrow",
czyli moim zdaniem jeden z najlepszych okresów dla eSa w ramach New 52. Następnie
widziany był jeszcze w kilku odsłonach wspomnianej historii, w DC UNIVERSE:
REBIRTH #1, a także sporadycznie na kartach ukazujących się w ramach Odrodzenia
- SUPERMANIE, DETECTIVE COMICS i oczywiście najczęściej w ACTION COMICS. Nosi
zielony płaszcz, a jego głowę, w tym większość twarzy skrywa kaptur. W ręku zaś
trzyma coś na kształt małej kosy. Trzyma się za kulisami, obserwuje wnikliwie
wydarzenia rozgrywające się z udziałem ziemskich superbohaterów i pociąga za
sznurki w najmniej spodziewanym momencie, usuwając przeważnie ze sceny wedle
własnego uznania wybrane postacie.
Jego motywy aż do tej pory
pozostawały niejasne, zwłaszcza kwestia związana ściśle z Człowiekiem ze Stali.
Gdy wreszcie zdejmuje kaptur zagadka zostaje rozwiązana, co jednych cieszy, zaś
innych zapewne rozczarowuje, gdyż nie takiego zwrotu akcji oczekiwali.
Zanim jednak Oz ujawnia się
przed Kal-Elem dostajemy dwuczęściowy wstęp gościnnie napisany przez Roba
Williamsa oraz zilustrowany przez Guillema Marcha. Superman wspólnie z Luthorem
próbują pokrzyżować plany Machinista, który potrafi kontrolować zarówno ludzi,
jak i zwierzęta. Powrót do postaci Machinista i jednocześnie finalizacja tego
wątku nastąpiły nieprzypadkowo, gdyż złoczyńca ten pojawił się w życiu eSa
mniej więcej w tym samym czasie, co Mr. Oz. W epilogu z udziałem ostatniego z
wymienionych oraz Lexa poznajemy prawdziwe intencje zakapturzonego jegomościa i
jednocześnie małą podpowiedź odnośnie tego, skąd może on pochodzić. Historia ta
sprawdza się całkiem przyjemnie jako z jednej strony zakończenie perypetii
związanych z Machinistem, zaś z drugiej jako prolog do głównej opowieści
zawartej w tym tomie.
Ilustracje do scenariusza Roba
Williamsa wykonał Guillem March, który do tej pory bardziej kojarzony był ze
światem komiksowego Batmana. Kreska tego artysty nigdy nie należała do moich
ulubionych, trochę trąci zbytnio Nealem Adamsem, a jego występ w ACTION COMICS
nic w tej kwestii nie zmienił. Najlepiej wyszły Marchowi dynamiczne sceny
walki, zwłaszcza konfrontacji Luthor - Superman.
Po tym wstępie przechodzimy do
właściwej historii, gdzie jesteśmy świadkami globalnego chaosu wywołanego przez
Mr. Oza. Superman jako superbohater też posiada jakieś ograniczenia i mimo
szczerych chęci nie jest w stanie przebywać w wielu miejscach na raz i zapobiec
każdej tragedii, co niewątpliwie bardzo go boli. Oz pojawia się przed Kal-Elem
i przenosi ich obu do Fortecy Samotności, gdzie wreszcie ujawnia się przed
zaskoczonym Clarkiem. Czy jednak i mnie taki cliffhanger zaskoczył? Niestety
nie, gdyż śledząc na bieżąco pojawiające się w internecie spekulacje na ten
temat, które w większości się potwierdziły, takiego zaskoczenia po prostu być
nie mogło. Najbardziej oczywistym rozwiązaniem byłoby ukrycie pod kapturem twarzy
Ozymandiasza ze STRAŻNIKÓW, ale Dan Jurgens przyznał w jednym z wywiadów, że
nigdy nie brał takiej opcji pod uwagę i poszedł w zupełnie innym kierunku.
Określenie Mr. Oz wzięło się od innego człowieka ukrywającego się za kurtyną, czyli Czarnoksiężnika z krainy Oz. Jor-El nie zginął w momencie eksplozji Kryptonu, tylko został ocalony przez tajemniczą siłę i otrzymał tym samym nową misję. Jak można było zauważyć w różnych komiksach z udziałem eSa, Jor-El dyskretnie pomagał swojemu synowi, a przy okazji poddawał go różnym testom. Spotkanie ojca z synem nie zawsze musi przebiegać w radosnej i miłej atmosferze, co ma miejsce właśnie w tym przypadku. Jor-El nie ukrywa swojej niechęci i pogardy dla ludzi, którzy według niego nie potrafią wykorzystać tkwiącego w nich potencjału. Są samolubni, bazują na prymitywnych instynktach, a mając wybór pomiędzy dobrem i złem wybierają to drugie ukazując swoją prawdziwą naturę. Jak łatwo się domyślić Superman nie podziela opinii, iż ludzkość zasługuje jedynie na zagładę. Przez większą część mamy do czynienia z wymianą zdań typu - Jor-El: "Ziemia jest zła, trzeba ją zniszczyć, ja cały czas próbuję ci pomóc - Kal-El: "Nie znasz ludzi, oni nie są tacy, zamierzam ich chronić i nie pozwolę ci ich zabić". Człowiek ze Stali już od dawna wie, że ludzie nie są idealni i pozbawieni wad. Między innymi dlatego tutaj jest, aby dawać im przykład, pomagać w stawaniu się lepszymi. Argumenty Jor-Ela są zbyt słabe i tandetne, aby mogły przekonać jego syna do zmiany zdania i zaniechania swojej dotychczasowej misji.
Do tej pory wydawało się, że
Oz jest prawą ręką Dr. Manhattana i ma ściśle określoną rolę w całej tej
zaplanowanej przez Ostermana układance. Teraz wiadomo, że Jor-El to jedynie
kolejny pionek, postać tragiczna (na początku można się z nim nie zgadzać, zaś
pod koniec zaczynamy mu współczuć), która zdaje się być w tym wszystkim jeszcze
bardziej zdezorientowana i wykorzystana, niż bohaterowie zamieszkujący DCU.
Ostatni zeszyt wchodzący w
skład tego zbioru to epilog, który podobnie jak prolog ponownie napisał Rob
Williams. Kal-El nie może pogodzić się z wersją wydarzeń zaprezentowanych przez
Mr. Oza i szuka pomocy w dojściu do prawdy. Bruce dzieli się z Clarkiem swoim
doświadczeniem odnośnie spotkania po latach własnego ojca (patrz THE BUTTON), z
kolei Korpus Zielonych Latarni odkrywa, że ktoś manipuluje linią czasu. Jest to
jednocześnie wstęp do kolejnego arcu, gdzie główne skrzypce grać będzie dawno
nie widziany w DCU Booster Gold. Numer ten ilustruje Will Conrad prezentujący
elegancki, jak najbardziej trafiający w moje gusta styl.
Ilustracje w głównej sekcji to
zasługa Victora Bogdanovica, w którego pracach widać wyraźną inspirację pracami
Grega Capullo. Kreska niemieckiego artysty jest oczywiście miła dla oka, ale
jednocześnie momentami zbyt "grzeczna", jak na klimat toczącej się
historii. Origin Oza został natomiast narysowany przez Ryana Sooka, który
rzadko kiedy tworzy wnętrza zeszytów, a jedynie same okładki. Sook to genialny
twórca i zawsze miło podziwiać jego warsztat. Tym razem również spisał się na
miarę oczekiwań.
Warto jeszcze dodać, że
omawiany komiks został wydany w powiększonym formacie deluxe i wzbogacony o ładnie
prezentującą się obwolutę z grafiką wykonaną w technice 3D. Dokładnie tak samo
wydano wcześniej historię "The Button".
THE OZ EFFECT pokazuje
wyraźnie, że nie wszystkie tajemnice skrywane do tej pory w ramach Odrodzenia
posiadają wytłumaczenie satysfakcjonujące każdego czytelnika. Ta najnowsza rewelacja
budzi skrajne emocje. Oczekiwania miałem całkiem spore, ale wyszło jak wyszło i
szczerze jestem trochę rozczarowany. Konkretów otrzymałem niewiele, origin Oza
nie był kompletny i pozostało w nim trochę luk do wypełnienia, a całość została
urwana w najciekawszym momencie. Jak na ironię więcej emocji postać Mr. Oza
budziła od swojego debiutu ponad trzy lata temu, aż do momentu ukazania swojego
oblicza w Fortecy Samotności. Cały czas czekałem na jakiś szokujący zwrot
akcji, ale niestety Oz zrobił się nagle nudny i przewidywalny, przez co raczej
nie będę tęsknił za jego powrotem, kiedykolwiek miałby on nastąpić. Przez pięć
zeszytów ta sama dyskusja, te same dialogi, po prostu wszystko utknęło w
martwym punkcie. Dobry prolog i taki sam epilog, ale ten najważniejszy, czyli
środek, niestety tylko przeciętny.
Ocena: 3,5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS #985 - 992.
Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz