wtorek, 13 kwietnia 2021

JUSTICE LEAGUE ODYSSEY VOL. 4: LAST STAND

Recenzja powstała na podstawie wydań w formie zeszytowej.

Osadzona w kosmosie JUSTICE LEAGUE ODYSSEY to nie była pozycja wydawnicza z samego szczytu. Nie osiągnęła specjalnie dużego zainteresowania czytelników, ani nie zbierała samych pozytywnych ocen krytyków. W tekście poniżej, zrecenzuje ostatni, czwarty tom tej rozpoczętej w 2018 roku serii.

Na przestrzeni omawianego tomu, swoją pracę z serią JUSTICE LEAGUE ODYSSEY kontynuuje scenarzysta Dan Abnett. Pomimo tego, iż okładka czwartego wydania zbiorczego różni się znacznie stylem od swojej bezpośredniej poprzedniczki, to jednak pracę z serią kontynuują również jej rysownicy czyli Will Conrad oraz Cliff Richards.

Fabuła prezentowana w komiksie rzuca czytelnika w wir zdarzeń i konsekwencji z poprzednich tomów. Wojownicy Darkseida, przez przestrzeń kosmiczną, zbliżają się do miejsca przebywania Jessici Cruz, Blackfire, Dex-Starra oraz kilku innych sojuszników niechętnych tyranowi z Apokolips. Wśród sojuszników jest również niedawno spotkany, manipulujący czasem Epoch. Pojawia się pomysł aby nadpisać przebieg czasu i wymazać z niego Darkseida a dodatkowo Perpetue i Lexa Luthora (którzy w tej w tej historii się akurat nie pojawiają). Nie ma jednomyślności co do realizacji tego pomysłu. W dalszej części komiksu postacie uczestniczą w ścieraniu swoich poglądów, pewnych formach podróży w czasie oraz walki z siłami Darkseida, który po dowiedzeniu się o możliwościach Epocha, chce je wykorzystać do własnych, złych celów. Aha, kiedy na końcu wszystkie wątki się rozwiązują na dosłownie dwóch ostatnich stronach jest nawiązanie do osobnego eventu DEATH METAL, aczkolwiek sądzę, że mogło by go nie być.

Z mojej perspektywy komiks dało się przeczytać, ale liczyłem, że będzie trochę lepszy. Poprzedzający go tom trzeci jednak bardziej mi się podobał. Recenzowany komiks stara się być w pewnych momentach oryginalny czy wzbudzać mocniejsze emocje, jednak kwestią dyskusyjną jest to czy mu to wychodzi. Nie jest to też komiks beznadziejny. Może się on podobać, zwłaszcza czytelnikom, który mają mniejszy staż z komiksami superbohaterskimi a przez to nie znają pewnych schematów fabularnych. Mniej obyty czytelnik zabrawszy się bezpośrednio za recenzowany tom może zresztą nie pytać dlaczego część postaci wygląda i zachowuje się inaczej niż zazwyczaj. Z drugiej strony przy pominięciu wcześniejszych tomów, fabuła sama z siebie, może być mimo wszystko niejasna.

Rysunki oceniłbym pozytywnie. Mimo tego, że nie trafiają w pełni w mój gust, to jednak wyrażają sporo akcji i szczegółów. Szkice tworzyło dwóch różnych rysowników, jednak różnica w ich stylach nie kuje w oczy.

Jak pisałem we wstępnie, recenzowany tom jest również ostatnim w serii. Można by zadać pytanie czy JUSTICE LEAGUE ODYSSEY się czymś wyróżnia na tle innych komiksów z DC. Odpowiedz byłaby… twierdząca, natomiast dotycząca drugorzędnej kwestii. Jest nią znacznie odbiegające od standardu wykorzystanie w fabule niektórych postaci. Baza danych jaką jest strona internetowa ComicsVine, pozwala na sprawdzenie w ilu komiksowych zeszytach oraz jakich serii pojawia się szukana postać. Przy sprawdzeniu niektórych uczestników JUSTICE LEAGUE ODYSSEY można dojść do pewnych obserwacji. Zaskoczyło mnie, że jeden z głównych złoczyńców DC Comics jakim jest Darkseid, ma tutaj czwarty pod względem ilości zeszytów występ od czasów swojego zaistnienia w komiksach 1970 roku (ex aequo z dwoma innymi seriami z pierwszej dekady XXI wieku). Jeszcze bardziej mnie zdziwiło, że Blackfire egzystująca od 1982 roku, ma tutaj swoje największe uczestnictwo w całej historii tej postaci. Można by jeszcze wskazać Jessice Cruz i Dex-Starra, aczkolwiek są to kreacje dość młode, gdyż zadebiutowały w komiksowym świecie dopiero w poprzedniej dekadzie.

Przechodząc do podsumowania, nie mogę stwierdzić, że recenzowane dzieło jest jakoś specjalnie złe. Jednocześnie trzeba przyznać, że sporo jest komiksów bardziej godnych polecenia. Jeśli średnią jakościowo książkę nazywa się czytadłem, to bawiąc się w słowotwórstwo, taki komiks można nazwać oglądadłem. Jeżeli nie czytaliście poprzednich tomów, to zabieranie się bezpośrednio za czwarte wydanie zbiorcze, to nie jest to najlepszy pomysł. Jeśli jednak znacie poprzednie części, nie macie dużych oczekiwań, posiadacie trochę czasu i dodatkowo cena nie uderzy was po kieszeni, możecie zobaczyć jak ta cała seria się kończy.

Marcin „Kędzior” Michalski

JUSTICE LEAGUE ODYSSEY VOL. 4: LAST STAND zawiera zeszyty #19-25 serii pod tym samym tytułem.

JUSTICE LEAGUE ODYSSEY VOL. 4: LAST STAND do kupienia między innymi w sklepie ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz