środa, 7 kwietnia 2021

TOP 10 (jeszcze) niewydanych w Polsce komiksów bez Batmana i Supermana

Jakiś czas temu wymieniłem na blogu moją prywatną dziesiątkę najciekawszych komiksów z Mrocznym Rycerzem, których wydania jeszcze nie doczekaliśmy się w naszym kraju. Dziś czas na pewnego rodzaju kontynuację tamtej wyliczanki. Ale żeby nie było za fajnie, postanowiłem z niniejszego zestawienia wyrzucić nie tylko Gacka, ale i Człowieka ze Stali. Obaj oczywiście mogą pojawiać się w wymienianych tytułach, lecz moją główną ideą było wskazanie tytułów lub runów - tych drugich jest nawet więcej - w których nie odgrywają oni kluczowej roli. Podobnie jak i poprzednim razem, kolejność jest alfabetyczna.

52

Zacznę oczywiście od jednego z tych tytułów, który pozwolił mi się na nowo wkręcić w uniwersum DC po latach nieobecności. Po wydarzeniach z NIESKOŃCZONEGO KRYZYSU cały główny świat wydawnictwa DC przeskoczył o rok do przodu, zaś tygodnik 52 wyjaśniał, co działo się w tym czasie. Tytuł pewny do wskazania, ponieważ główną jego ideą było to, że Batmana, Supermana oraz Wonder Woman w trakcie tego "zaginionego roku" nigdzie nie uświadczyliśmy, zaś na pierwszy plan wysunięto tu Elongated Mana, Steela, Question czy Booster Golda. Jest to zarazem chyba jedyny w pełni udany tygodnik od DC, który przerodził się w pewnego typu modę w DC Comics, lecz żaden kolejny tego typu tytuł nie udał się nawet w połowie tak, jak 52.

52 ukazało się najpierw w czterech tomach zbiorczych po 13 zeszytów, potem także i w dwóch tomach po 26 rozdziałów. Egmont mógłby spokojnie sięgnąć po pierwszą z tych edycji <3

BLUE BEETLE - seria sprzed New52

Pierwszy z grupki "legacy heroes" na niniejszej liście. Seria ukazująca się w latach 2006-2009 to zdecydowanie jeden z najciekawszych przykładów tego, jak wprowadzić dobrze nową postać w znany pseudonim. Jaime Reyes stał się nowym nosicielem niezwykłego skarabeusza, lecz w przeciwieństwie do Teda Korda, tym razem uwolniony został pełen jego potencjał. Młodzieniec szybko napotyka na swojej drodze między innymi Phantom Strangera czy Oracle, a także stara sobie poradzić z problemami zwykłego nastolatka. Całość zamyka się w sześciu standardowych tomach.

CAMELOT 3000 - cała seria

Ta składająca się z tuzina odsłon maxi-seria zadebiutowała na rynku w USA w 1982 roku i nie tylko przedstawiła bardzo ciekawą reinkarnację mitu o królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu, ale także wprowadziła do rysowniczej pierwszej ligi Briana Bollanda, który potem mógł pokazać się chociażby w BATMAN: ZABÓJCZY ŻART. Rysownik ten oraz scenarzysta Mike Barr przenoszą legendarnych bohaterów do roku 3000, gdzie będą musieli powstrzymać Morganę Le Fey oraz zorganizowaną przez nią inwazję kosmitów. CAMELOT 3000 w 2008 roku wznowiono w jednym tomie w wersji deluxe.

GREEN ARROW - run Mike'a Grella

Uwaga, żarcik: o ile Kevin O'Neil podczas swojego runu zrobił z Olivera Queena turbolewaka, tak Mike Grell pokazał, że może być jeszcze lepiej. Zamiast licznych laserów z tyłka i walk o przetrwanie ludzkości, twórca ten postawił Szmaragdowego Łucznika przeciwko takim zagrożeniom jak kartele narkotykowe, niszczyciele przyrody, zakłamani politycy, IRA czy rosyjscy szpiedzy, ale także przed największym z dotychczasowych wyzwań - ojcostwem. Run Grella rozpoczął się na łamach miniserii GREEN ARROW: THE LONGBOW HUNTERS, a następnie trwał przez osiemdziesiąt numerów serii ongoing. I chociaż ma lepsze oraz gorsze momenty, to jednak trudno nie polecić go jako całości, którą DC Comics wydało w dziesięciu tomach.

GREEN LANTERN - run Rona Marza

Hal Jordan oszalał, stał się Parallaxem, próbował zniszczyć Ziemię i ostatecznie zginął. No cóż, zdarza się. Natural jednak nie znosi próżni i ktoś musiał go zastąpić. Wybór padło na niejakiego Kyle'a Raynera - spokojnego, pacyfistycznie usposobionego artystę. I tak oto to on staje się nowym Green Lanternem z Ziemi, a Ron Marz pokazał, że lata dziewięćdziesiąte były mu niestraszne i zaprezentował kolejnego z "legacy heroes" tak, jak czytelnicy tego oczekiwali. Jego run rozpoczął się w 48 numerze serii i potrwał aż do odsłony numer 125. Niestety, całość nie została jak dotąd zebrana w wydaniach zbiorczych, lecz fani doczekali się w latach 2017-2018 dwóch tomów GREEN LANTERN: KYLE RAYNER, zawierających zeszyty #48-65 runu Marza. DC obecnie wydaje run Geoffa Johnsa, więc szansa na kolejne odsłony przygód Raynera są raczej małe, lecz te dwa tomy zbierają kilka naprawdę fajnych historii.

MISTER MIRACLE - seria Króla Jacka Kirby'ego

Jack Kirby królem ołówka był i nawet z tym nie handlujcie. Miał też spore zasługi dla DC Comics, gdzie co prawda pracował stosunkowo krótko, lecz stworzył cały Piąty Świat i to jemu zawdzięczamy istnienie takiego kozaka, jakim jest Darkseid. I przepraszam największych fanów Króla, ale napiszę to wprost - Kirby wielkim scenarzystą niestety nie był. Ale potrafił to zakamuflować genialnymi rysunkami i chociaż jego NEW GODS kocham jak swoje dzieci (których nie mam) to jednak na fali popularności serii Toma Kinga polecałbym zainteresować się tomem zbierającym cały run Kirby'ego w serii MISTER MIRACLE. Znajomość NEW GODS niewymagana, rysunkowo jest wyjątkowo miodnie, a i moim zdaniem to najlepsza scenariuszowo rzecz od Kirby'ego.

NEW TEEN TITANS i wszystkie pozostałe tytuły - run Marva Wolfmana

O runie Marva Wolfmana przy Tytanach można mówić bez końca, bo nikt ani wcześniej ani później nie rozumiał tak dobrze tych nastoletnich herosów. Tak samo długo można też wymieniać tytuły, które pisał, ponieważ DC lubiło restartować pisane przez niego serie. Na szczęście DC się zreflektowało jakiś czas temu i konsekwentnie publikuje jego run w trejdach jako NEW TEEN TITANS i wydań tych fani doczekali się już tuzin. Legendarne JUDAS CONTRACT to dopiero tom siódmy, a wcześniej też wcale nie znajdziecie dużo gorsze historie.

SECRET SIX - seria sprzed  New52

Czasem gdy twórcy dostają zaskakująco dużo swobody twórczej oraz mniej znane postacie, są w stanie osiągnąć cuda. I tak oto trafiamy do serii SECRET SIX z lat 2008-2011, gdzie Gail Simone dostała takie do dyspozycji Deadshota czy Bane'a, ale także znacznie mniej rozpoznawalnych Catmana, Ragdoll czy Knockout i stworzyła może mało popularną, ale z pewnością jedną z najlepszych serii tamtego okresu. Zaskakująco głęboki, konsekwentnie pisany i przy tym kompletnie nieprzewidywalny tytuł. Nigdzie indziej nie zobaczycie jak Bane ujeżdża dinozaura, chyba :D Całość zebrano najpierw w sześciu tomach, potem ukazała się także edycja trzytomowa. I po tę drugą zdecydowanie zachęcam sięgnąć.

SUICIDE SQUAD - run Johna Ostrandera 

Tak jak wspomniany wyżej Marv Wolfman jak nikt inny rozumiał Tytanów, tak John Ostrander zrobił to samo w Suicide Squadem. Pomysł na serię był dokładnie taki, jaki wszyscy powinniście znać - Amanda Waller zbiera ekipę złoczyńców, którzy w zamian za skrócenie wyroków wysyłani są na misje samobójcze. Jednakże to Ostrander potrafił stworzyć historie niezwykle trzymające w napięciu, balansujące na krawędzi komiksów superbohaterskich, szpiegowskich oraz sensacyjnych i nie oszczędzał tu nikogo. Chociaż seria Ostrandera zaczęła pojawiać się na sklepowych półkach w 1987 roku, to jednak dopiero w 2011 zdecydowano się zebrać jego run w wydaniach zbiorczych. Tych ukazało się łącznie osiem.

WONDER WOMAN - run George'a Pereza

I na koniec jeden wielu świetnych runów w historii Wonder Woman. Polscy czytelnicy znają już oba runy Grega Rucki, całość tego co napisał Brian Azzarello, a także fragmenty runu Gail Simone. Wcześniej jednak czytelnicy zachwycali się tym, co z naszą ulubioną Amazonką wyczyniał George Perez - doskonały rysownik, ale jak się okazało, także całkiem sprawny scenarzysta. Ciekawostką na pewno jest tu fakt, że artysta ten miał napisać tylko sześć początkowych numerów nowej serii, a tymczasem jego wizja spodobała się na tyle mocno, by ostatecznie jego run zamknął się dopiero po pięciu latach. Jakiś czas temu DC Comics wznowiło całość dorobku Pereza w pięciu tomach, z czego ostatni ukazał się dosłownie parę miesięcy temu.

Tuż poza wymienioną dziesiątką:

  • BOOSTER GOLD - seria 
  • GOTHAM ACADEMY - całość
  • R.E.B.E.L.S. - run Tony'ego Bedarda
  • SUPERBOY - run Jeffa Lemire
 Krzysztof Tymczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz