niedziela, 5 września 2021

MAN-BAT: CRIES IN THE NIGHT

Pewien naukowiec chciał dobrze, ale wyszło jak zwykle...

Dave Wielgosz, czy wieloletni pracownik DC kojarzony bardziej ze sprawowania funkcji redaktora, tym razem w nieco innej roli postanowił wziąć na tapetę jednego z przeciwników Mrocznego Rycerza. Wybór padł na złoczyńcę z drugiego szeregu, który w przeszłości nie raz i nie dwa przysporzył różnych problemów Batmanowi, ale w rzeczywistości trudno powiedzieć o nim, że jest typowym, zepsutym do szpiku kości złoczyńcą pokroju Jokera, Pingwina, Riddlera czy Bane'a. Jeśli jesteście ciekawi, jak Wielgosz wspólnie z Sumitem Kumarem podeszli do tematu wewnętrznego konfliktu rozgrywającego się w głowie Kirka Langstroma, to zapraszam na kilka słów podsumowania poniżej.

W zalewie różnych nowych okołobatmanowych komiksów akurat wydania mini serii (i to w nietypowym dla DC, bardziej marvelowskim pięcioodcinkowym formacie) z Man-Batem w roli głównej totalnie się nie spodziewałem, ale jak już pojawiła się ta informacja przy okazji jednych z comiesięcznych zapowiedzi od razu wiedziałem, że trzeba będzie ten tytuł sprawdzić. A przynajmniej inauguracyjny zeszyt. Wpływ na moją decyzję miał fakt, iż wydawnictwo ostatnimi czasy postawiło na nieco inną, niezwykle interesującą i trafioną w punkt wersję tej postaci, co można było z przyjemnością śledzić na kartach serii JUSTICE LEAGUE DARK, aktualnie niestety zdegradowanej do back-upu w JUSTICE LEAGUE Bendisa.

Akcja komiksu rozgrywa się przed eventem METAL oraz przed wspomnianą przed chwilą JLD. Zostaje to podkreślone na jednej z pierwszych stron, ale nawet bez tej informacji łatwo się zorientować osobie będącej na bieżąco z DC, że cofnęliśmy się nieco do przeszłości. Kirk od wielu lat walczy o to, aby zyskać kontrolę nad działaniem serum, od którego zażywania jest uzależniony. I które jak się okazuje z każdą kolejną dawką przybliża go do przedwczesnej śmierci. Teraz wydaje się jednak, że Langstrom w swoim szaleństwie posunął się o jeden krok za daleko i sięgnął samego dna. Jest to zatem idealny moment, aby zrobić sobie rachunek sumienia i zacząć żyć inaczej. A może wręcz przeciwnie, Man-Bat pójdzie dalej w stronę chaosu i zniszczenia, ryzykując swoimi nieudanymi eksperymentami życie oraz zdrowie mieszkańców Gotham.

Szybko okazało się, że ten komiks to taki prequel do serii JLD, gdzie zakończenie jest już na samym starcie znane (metamorfoza w nowego Man-Bata i zwerbowanie przez WW do nowego zespołu), a niewiadomą pozostaje tym razem droga/sposób, w jaki do tego finału zostaniemy przez zespół twórców poprowadzeni. Kirk Langstrom ukazany zostaje jako sympatyczny gość z problemami, któremu mimo wszystko czytelnik cały czas kibicuje. Koleś chce zaimponować Francine, a także wykorzystać serum do obrony mieszkańców Gotham i pokazania, iż jest lepszy od samego Mrocznego Rycerza. Gdy na kilku polach jednocześnie ponosi fiasko obserwujemy, jak szuka sposobu na naprawienie krzywd. Nie zdziwi chyba nikogo, że finalnie mu się to udaje. Poukładanie relacji z kochanymi przez siebie kobietami, znalezienie sposobu na uleczenie pokrzywdzonych wcześniej osób, a także najważniejsza sprawa - pogodzenie się z tym, że jedno ciało dzielą tak naprawdę dwie różne osoby i rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu. Raz było ciekawiej, raz mniej, ale suma sumarum zakończenie z happyendem i nie przeciąganie wątku na siłę.

Ponieważ całość rozgrywa się w Gotham, to rzecz jasna wybryki Man-Bata nie mogą ujść uwagi Batmana. Wszak nie mogło obejść się bez efektownej konfrontacji obu nietoperzy, na którą od początku się zapowiadało. To nie jedyny gościnny występ, gdyż swoje pięć minut dostaje trochę wrzucony na siłę Suicide Squad Amandy Waller, a ważną rolę odgrywa Scarecrow, mający własne plany wobec głównego bohatera i jego ukochanej. Crane początkowo wydaje się być groźnym przeciwnikiem, ale już w samym finale zostaje niestety zepchnięty na drugi plan i potraktowany z przymrużeniem oka, co w połączeniu z jego wyglądem (patrz akapit niżej) nadaje niepotrzebny akcent humorystyczny. A przynajmniej jak tak to odczułem.

Odpowiedzialny za oprawę graficzną Sumit Kumar to stosunkowo świeża postać na komiksowym rynku, rysujący w ciągu ostatniego roku okazjonalnie jakieś krótsze historie dla DC. Teraz otrzymał szansę zilustrowania czegoś dłuższego, a nie zdziwię się wcale, jeśli już niedługo zaczepi się na dłużej przy jakimś ongoingu. Kumar dysponuje dosyć przyjemną dla oka kreską, która najlepiej sprawdza się we wszelkich dynamicznych sekwencjach, a tych z udziałem tytułowej postaci zdecydowanie tutaj nie brakuje. Gorzej w moim odczuciu przedstawia się kwestia rysowania ludzkich twarzy, które są dosyć specyficzne i nie do końca takie rozwiązanie sprawdza się w tak mrocznej i poważnej opowieści. Mimika twarzy Harley Quinn, ogólnie nieco kreskówkowy wygląd poszczególnych postaci, czy też mało poważny, żeby nie powiedzieć humorystyczny wygląd Stracha na Wróble (porównajcie sobie z aktualnymi pracami Jimeneza w BATMANIE) nie oddają według mnie zbyt dokładnie klimatu, jaki powinien być w tym komiksie. Pochodzącego z Indii artystę należy jednak pochwalić za równy poziom oraz wystarczająco szczegółowe plansze.

Jak jesteśmy przy rysunkach, to nie mogę nie wspomnieć, że Kyle Hotz wykonał fenomenalne okładki do wszystkich pięciu zeszytów i trochę żałuję, że to jemu nie przypadło w udziale zilustrowanie również wnętrza.

MAN-BAT od duetu Wielgosz/Kumar to lektura całkiem udana, oczywiście jeśli założy się już na wstępie, że to nie będzie pozycja wywracająca do góry nogami batmanowy zakątek DCU i zapisująca się na trwałe w historii wydawnictwa DC. Solidne czytadło, które wchłania się w iście ekspresowym tempie i stanowi pewną ciekawostkę dla wszystkich, którym nie jest obojętny los Kirka Langstroma/Man-Bata i lubią opowieści jemu poświęcone. Reszta osób może sobie spokojnie ten komiks odpuścić. W teorii sprawdza się udanie jako osobny i zamknięty twór, zaś w praktyce stanowi pewnego rodzaju wprowadzenie do sytuacji z udziałem Man-Bata, jaką zastajemy w JUSTICE LEAGUE DARK #1 wydawanego w ramach Rebirth.

Recenzja oparta na wydania zeszytowych Man-Bat #1-5

Wydanie zbiorcze ukaże się na początku listopada. Możecie je zamówić w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz