niedziela, 26 września 2021

SUPERMAN: SOUL SEARCH

Stare, ale jare, czyli fragment supermanowej telenoweli sprzed lat, z udziałem licznych i wnoszących wiele jakości drugoplanowych postaci.

Dzisiaj ponownie zapraszam na wycieczkę w odległą o kilka dekad przeszłość, a konkretnie do początku lat 90-tych i rozgrywających się w tamtym okresie przygód Człowieka ze Stali. Widoczna powyżej okładka z SUPERMAN #48 zdobiła polskiego SUPERMANA 10/92, jaki ukazał się w nakładem TM-Semic właśnie w październiku 1992 roku. Jak zapewne wiele osób w wieku 30+ pamięta, w tamtym zeszycie doszło do ważnego dla mieszkańców Metropolis wydarzenia, kiedy to Jerry White oraz Jimmy Olsen zostali poważnie postrzeleni przez członków Intergangu w klubie Blaze. W drugiej części obserwujemy dramat rozgrywający się w szpitalu, gdzie ostatecznie jeden z wymienionych chłopaków traci życie. Niestety w polskiej wersji nie uświadczyliśmy najważniejszych i najciekawszych fragmentów tej opowieści, czyli walki o duszę Jerry'ego i Jimmy'ego w piekle z udziałem eSa. I właśnie o tej historii kilka słów poniżej.

TM-Semic nie raz i nie dwa decydował się z różnych względów na pocięcie/okrojenie jakiejś historii, przez co polski czytelnik znał jedynie ogólny zarys, ale pozbawiony był istotnych szczegółów. W tym konkretnym przypadku cięcia było dosyć duże, gdyż jak zostało wspomniane na niebieskich stronach klubowych przez Super-Arka, z trzech oryginalnych zeszytów składających się na "Soul Search" (po 22 strony każdy), TM-Semic wybrał jedynie 13 stron, czyli niecałe 20%. Po latach udało mi się zakupić wszystkie oryginalne zeszyty z tą historią i dopiero wtedy mogłem przekonać się, jaki był rzeczywisty przebieg walki o dusze chłopaków i jaką rolę odegrali w niej Blaze, Superman, Gangbuster oraz Black Racer. A przy okazji wyjaśniła się kwestia tego, skąd do diaska u Clarka pojawił się nagle zarost na twarzy.

Składanka wybranych fragmentów z trzech zeszytów nie jest łatwa i zapewne trudno stworzyć logiczną i trzymającą się kupy całość, ale w przypadku drugiej części komiksu SUPERMAN 10/92 to się o dziwo udało. Problem tylko w tym, że wyglądało to tak, jakby po strzelaninie nastąpił już tylko smutny finał i wyczekiwanie na cud ze strony lekarzy. Nic bardziej błędnego, gdyż postrzelenie dwóch kumpli było jedynie prologiem do bardziej emocjonujących wydarzeń rozgrywających się z dala od szpitalnych murów. Główną zła całej opowieści jest istota znana jako Blaze, która wykorzystuje swój klub w Metropolis, aby kraść upatrzone przez siebie wcześniej dusze i czynić z nich swoich wiecznych piekielnych poddanych. Człowiek ze Stali zostaje wybrany, aby udać się na niebezpieczną misję w zaświaty, do królestwa całkowicie kontrolowanego przez Blaze, aby wyrwać z jej objęć dusze Olsena i White'a. W tym samym czasie z kolei Jose Delgado staje oko w oko z Angelicą Blaze w jej ziemskiej domenie. Historia jest wystarczająco umiejętnie i ciekawie rozpisana, trzymając w napięciu do samego końca, obfitująca w dużą ilość dynamicznej akcji i całą mas różnych emocji. Mamy tutaj krew, łzy, miłość, poświęcenie, dramat rodzinny oraz bezsilność Supermana, który w starciu z magicznymi mocami nie czuje się zbyt komfortowo, i który pomimo niezwykłych umiejętności (wszak to największy heros DCU) nie zawsze jest w stanie uratować każdego na czas.

No i ta ostatnia, poruszająca strona, której również zabrakło w SUPERMAN 10/92. Zamiast pozostać z cierpiącym Luthorem dostajemy swego rodzaju happyend i piękne pożegnanie Jerry'ego White'a, na które w ostatniej chwili sobie zasłużył.

Od strony wizualnej opowieść ta po prostu nie mogła zawieść, kiedy za rysunki odpowiadają takie supermanowe legendy, jak Bob McLeod, Jerry Ordway oraz Dan Jurgens. W tamtym okresie każdy z nich prezentował swój najwyższy poziom i nikt chyba nie mógł narzekać, iż każdą z trzech części zilustrował inny twórca. Piekielne krajobrazy i pojedynki z kamiennymi tworami Blaze dają radę, chociaż w dzisiejszych czasach aż prosiłoby się, aby stworzyć przy tej okazji większe i bardziej spektakularne kadry. Stary, dobry i oldskulowy styl rysowania komiksów, do którego wzdycham z tęsknotą, kiedy wracam do ery zapoczątkowanej przez Johna Byrne'a.

Jest wiele takich historii z lat 90-tych, po które sięgnąłem ponownie po wielu latach i dopiero wtedy poznałem je w całości, gdyż wcześniej nie zawsze zdawałem sobie nawet sprawę z tego, iż otrzymałem od TM-Semic jakąś szczuplejszą wersję. W kilku przypadkach okazywało się, że jak najbardziej warto było na taki ruch się zdecydować, a opuszczone, bądź pocięte przez wydawcę fragmenty były w rzeczywistości bardzo istotne, znaczące dla fabuły, a co najważniejsze ciekawe. Tak właśnie było w przypadku "Soul Search", której lekturę fanom nieco starszych przygód eSa szczerze polecam, jeśli będziecie mieli możliwość jej przeczytania. Historia ta nie znalazła się niestety do tej pory w żadnym wydaniu zbiorczym, ale być może kiedyś to nastąpi.

Opisywana historia pochodzi z zeszytów ACTION COMICS v1 #656, SUPERMAN v2 #47 oraz ADVENTURES OF SUPERMAN #470.

Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy tekst,dzięki! Ja z mega nostalgią wracam do TM semic (i ogólnie DC komiksów z lat 80 i 90tych),za dzieciaka kupowałem,a jako dorosły kilka cyklów skompletowałem na nowo;) W oryginale tą historię można poczytać online(sam do tego sięgne w wolnym czasie;)):
    https://readcomiconline.li/Comic/Action-Comics-1938/Issue-656?id=25928#
    https://readcomiconline.li/Comic/Superman-1987/Issue-47?id=16706
    https://readcomiconline.li/Comic/Adventures-of-Superman-1987/Issue-470?id=29527
    Pzdr!

    OdpowiedzUsuń