wtorek, 14 września 2021

DMZ: STREFA ZDEMILITARYZOWANA TOM 5

W pewnym sensie nie jestem fanem tak zwanego ”cancel culture” i szczerze cieszę się, że nie wszyscy ulegają temu dziwacznemu trendowi, polegającemu na próbie ”anulowania” dorobku i osiągnięć jakiejś osoby po tym, gdy ta popełni czyn zdecydowanie godny potępienia. Spójrzmy na taki rynek komiksowy w USA, gdzie ostatnimi czasy, ograniczając się tylko do twórców, którzy zrobili coś naprawdę ciekawego w DC Comics, swoje grzechy na koncie mają Warren Ellis, Max Landis czy Brian Wood. I o ile jestem jak najbardziej za tym, by do momentu prawomocnych wyroków nie dawać takim twórcom zajęcia przy komiksach, tak domaganie się tego, by udawać iż nigdy nie istnieli, jest już dla mnie absurdem. Weźmy takiego Wooda: czy to, że gość ma ewidentne problemy z trzymaniem języka za zębami i zachowaniem kultury oraz przyzwoitości wobec kobiet w jakikolwiek sposób zmienia to, że seria DMZ: STREFA ZDEMILITARYZOWANA była, jest i pewnie już zawsze będzie wśród najlepszych komiksów, jakie dało nam nieistniejące już DC Vertigo? Całkiem niedawno w Polsce ukazał się piąty i zarazem finałowy jej tom, więc czas na pewne podsumowania.

Ale zanim do nich dojdziemy, warto wspomnieć o tym, co się dzieje na łamach finałowej odsłony cyklu. Najpierw otrzymujemy dwuczęściową historię ”Powstanie Wolnych Stanów”, która przedstawia nam losy lidera AWS z początku wojny. Potem płynnie przechodzimy do opowieści ”Powstanie Wolnych Stanów: Manhattan”, gdzie akcja przeskakuje do teraźniejszości i Matty Roth ponownie wraca do DMZ, tym razem jednak jako w pełni niezależny dziennikarz. Wojna ewidentnie zbliża się ku końcowi, lecz chłopak ponownie ściągnie na siebie mnóstwo kłopotów. Tuż przed wielkim finałem Wood serwuje nam pojedynczą opowieść skupioną na postaci Zee, by wreszcie opowiedzieć nam na łamach ”Pięciu szczepów Nowego Jorku” o nowej rzeczywistości po zakończonym konflikcie. Choć miasto wydaje się odradzać, wciąż wiele sekretów jest skrywanych i dla Matty’ego ich ujawnienie może skończyć się bardzo źle.

DMZ: STREFA ZDEMILITARYZOWANA to dla mnie seria, którą podzieliłbym na dwie części: ta, w której Roth starał się być przede wszystkim dziennikarzem i po prostu relacjonował życie w ogarniętym wojną Nowym Jorku podobała mi się zdecydowanie bardziej od tej, w której scenarzysta zaczął robić z głównego bohatera bojownika (swoją drogą, miernego). Nie oznacza to jednak, iż uważam drugą połowę serii za wyraźnie gorszą, raczej po prostu utrzymaną w nieco innym klimacie. Zgadzam się jednak z tym, co możemy znaleźć na tylnej części okładki niniejszego tomu - DMZ: STREFA ZDEMILITARYZOWANA to wspaniały list miłosny skierowany do Nowego Jorku, nawet jeśli jest on tutaj nieustannie szarpany przez potężny konflikt militarny. Spotkałem się kilkukrotnie ze stwierdzeniem, jakoby Brian Wood zdecydowanie zbyt szybko pozamykał pewne wątki w swoim komiksie i z tym stwierdzeniem akurat jestem w stanie się zgodzić. Ukłuło mnie to przy wątku ukrywającego się od dłuższego czasu Parco Delgado, który został rozwiązany w przeciągu dosłownie kilkunastu stron.


Na swój sposób przerażające w serii DMZ: STREFA ZDEMILITARYZOWANA jest to, jak mocno jest ona nadal aktualna oraz prawdziwa pomimo tego, iż niedługo minie już dziesięć lat od jej zakończenia. Seria ta jest dziełem ponadczasowym, zwłaszcza biorąc pod uwagę smutny kierunek, w jakim podąża nasz świat. Na przestrzeni kolejnych tomów widzieliśmy cała gamę niekoniecznie słusznych zachowań ludzi i trudno powiedzieć, by przez te lata coś uległo diametralnemu, albo też jakiemukolwiek, polepszeniu. Lektura przez to jest dość przygnębiająca, nawet pomimo tego jednego płomyczka nadziei, jakim nieustannie jest Zee. Nie jest łatwo stworzyć takie dzieło, a z lektury materiałów dodatkowych można wyczytać, iż pomysłów na poszczególnych bohaterów było jeszcze więcej, lecz trzeba było ograniczyć szaleństwa.

Za warstwę rysunkową komiksu odpowiedzialny był przede wszystkim Riccardo Burchielli, ale wsparł go również Shawn Martinbrough (między innymi ”Thief of Thieves”). Jeśli czytacie stopki redakcyjne, to się nią nie sugerujcie, ponieważ Egmont popełnił tutaj błąd i wkleił nazwiska rysowników odpowiedzialnych za tom czwarty. No cóż… Rysunkowo nic nie powinno Was tu zaskoczyć – gościnny artysta dysponuje stylem dość podobnym do tego, co prezentowano na łamach poprzednich odsłon i fajnie uzupełnił Burchielliego.

Na końcu tomu oczywiście znajdziemy materiały dodatkowe. Tym razem jest to konspekt serii, jaki został zaprezentowany redaktorom ówczesnego Vertigo (i dość szybko rzucają się w oczy liczne zmiany), kolejna rozmowa z Brianem Woodem i jeszcze jedna z Willem Denisem, który odpowiedzialny był za stronę internetową komiksu. Wszystko to opakowane w twardą oprawę oraz w cenie okładkowej w wysokości 99,99zł. Kiedyś po serię DMZ: STREFA ZDEMILITARYZOWANA próbowało sięgnąć nieistniejące już wydawnictwo Manioku i poległo już po pierwszym tomie. Dziś mamy wreszcie na rynku całość i chociaż na pewno nie jest to poziom takich komiksów jak SANDMAN czy SAGA O POTWORZE Z BAGIEN, to jednak seria w pełni zasłużenie zajmuje miejsce wśród klasyków DC Vertigo. I to niezależnie od tego, jaką "renomą" w 2021 roku "cieszy się" Brian Wood.

Krzysztof Tymczyński
 
DMZ: STREFA ZDEMILITARYZOWANA TOM 5 zawiera zeszyty #60-72 oryginalnej serii.
 
DMZ: STREFA ZDEMILITARYZOWANA TOM 5 do kupienia między innymi w sklepach Egmontu i ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz