niedziela, 1 stycznia 2023

THE NICE HOUSE ON THE LAKE

"Jak myślisz, jak będzie wyglądał koniec świata?"

Uwielbiam komiksowe horrory, stąd prędzej czy później po prostu musiałem sięgnąć po wydany pod szyldem Black Label THE NICE HOUSE ON THE LAKE Jamesa Tyniona IV. Scenarzysty, który moim skromnym zdaniem z różnym skutkiem radzi sobie w klimatach typowo superbohaterskich i rzadko udaje mu się zmajstrować coś wartego uwagi. Jego niedawne runy w ramach DETECTIVE COMICS oraz JUSTICE LEAGUE DARK to takie małe perełki wyłaniające się spośród ogólnej szarzyzny. Zupełnie inaczej wygląda jednak sytuacja, kiedy twórca ten zabiera się za napisanie jakiegoś komiksu z gatunku horroru, w którym to środowisku czuje się jak ryba w wodzie i prawie zawsze potrafi zapewnić wysokiej jakości rozrywkę. Zabierając się zatem za lekturę THE NICE HOUSE ON THE LAKE miałem przeczucie, że i ta opowieść trafi w moje gusta. Tak też się stało.

Mężczyzna o imieniu Walter zaprasza dziesięć bliskich mu osób do pięknego domku nad jeziorem w stanie Wisconsin. Wszyscy oni znają lepiej lub gorzej Waltera, większość z czasów szkolnych, a niektórzy poznali go dopiero kilka miesięcy temu. Każde z nich ma za sobą ciężki rok, stąd po chwili wahania przyjmują nietypowe zaproszenie, aby w trakcie jednego tygodnia przeżyć wakacje swojego życia w pięknym, malowniczym otoczeniu z dala od hałasu, zmartwień i pędzącego jak szalony do przodu świata. Dla utrzymania atmosfery tajemniczości i dostarczenia pewnego rodzaju zabawy, otrzymują na ten czas wymyślone przez Waltera pseudonimy oraz indywidualne symbole. Beztroskie rozmowy oraz uśmiechy na twarzach bardzo szybko jednak ustępują miejsca śmiertelnemu przerażeniu, kiedy goście uświadamiają sobie, że tak naprawdę nigdy nie poznali prawdziwego oblicza Waltera, i że powrót do znanego im świata jest już niemożliwy.

James Tynion IV wspólnie z zaproszonym do tego projektu rysownikiem od podstaw buduje dla nas nowy świat, na który w pewnym momencie ktoś postawił przysłowiowy krzyżyk. Tajemniczy Walter to skomplikowana postać, od początku owiana tajemnicą, zawsze skryty za okularami, co nie pozwala zbytni odczytać jego myśli i zamiarów. Dla grupy wybrańców, których na swój sposób kocha i uważa, że zasługują na nagrodę przygotowuje coś na kształt nieba, które znajduje się gdzieś pośród istnego piekła, w jakie zamienił się w wyniku apokalipsy cały świat. Tylko czy dla tej grupki ocalałych rzeczywiście jest to niebo, a może bardziej więzienie, pułapka, czy mała klatka z zamkniętymi w niej, poddawanymi eksperymentom pacjentami?

Mamy tutaj do czynienia ze swego rodzaju horrorem psychologicznym i studium postaci. Różne jednostki, różne punkty widzenia, różne osobowości, a każde z nich reaguje inaczej, jedni bardziej, a jedni mniej emocjonalnie podchodzą do jakże nowej dla nich sytuacji. Niektórzy szybciej przystosowują się do warunków i zasad panujących w raju, innym zajmuje to więcej czasu, a po drodze każdy przeżywa jakiś wewnętrzny kryzys, wątpliwości, a nawet dąży do odebrania sobie życia. Każdy rozdział posiada wstawki z przeszłości konkretnego bohatera, ukazuje fragment jego wcześniejszej relacji z Walterem, a także serwuje nam kawałek niepokojącej i intrygującej wizji tego, jak wyglądać będą te postacie (chyba) w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Akcja nie gna do przodu jak szalona, a kolejne elementy układanki odkrywane są momentami może nawet i zbyt wolno. Co jednak fajne, wszędzie utrzymana jest ta niesamowita atmosfera grozy, niepokoju, przerażenia, bezradności, pesymizmu, a cliffhangery jak najbardziej spełniają swoje zadanie. Kiedy jedni uczestnicy (tej dziwnej gry? testu?) poddają się i przyjmują bardziej bierną postawę, inni w tym czasie próbują cały czas poznać zasady i odkryć wszystkie zagadki związane z tym pięknym miejscem. Walter daje im wolną rękę, obserwuje z ukrycia, wkracza do akcji tylko w pilnych sytuacjach. Pierwsza część bardziej przypomina dla mnie horror, niż druga, ale to nie zmienia faktu, że nadal jest ciekawie i wciągająco. Kiedy wydaje się, że karty zaraz będą odkryte następuje nagła zmiana zasad, co zapewnia dodatkowe emocje i tylko podkreśla, jakim sprawnym manipulantem jest Walter, a także jak bardzo bawi się ze swoimi czytelnikami, będący niewątpliwie w wysokiej formie scenarzysta.

Jak ludzie zareagują posiadając wiedzę na temat konkretnych wydarzeń, wiedząc, że nie wszystko teraz zależy od nich? Czy jest jakaś furtka, aby wyrwać się spod czyjejś kontroli? Czy Walter to złoczyńca, czy może postać jak najbardziej pozytywna, którego miłości do nich po prostu inni na razie nie rozumieją? Najtrudniej jednak wziąć na siebie podjęcie ważnej decyzji, kiedy każdy wybór obarczony jest zarówno plusami, jak i minusami. Nie ma idealnego wyjścia. Ale czy to w ogóle ma jakieś znaczenie, skoro ktoś inny i tak już dawno wszystko przewidział i wyprzedza pozostałych o kilka kroków? Czy to gra, czy to wszystko dzieje się naprawdę? Dramaturgia sytuacji jest spora, a obserwowanie działań zdesperowanych bohaterów tego dramatu naprawdę dostarcza przyjemnej rozrywki. 

Niezwykle istotną rolę odgrywają w tej opowieści ilustracje. Rysunki jakie tu widzimy zdecydowanie nie należą do tych standardowych, dopieszczonych pod względem detali, trafiających w gusta przeciętnego czytelnika. Alvaro Martinez Bueno już wcześniej miał okazję współpracować z Tynionem IV tworząc dla DC serie, jakie wspominam we wstępie tej recenzji, ale tym razem Hiszpan zmodyfikował swój styl, odcinając się mocno od superbohaterskich klimatów. Trochę chaotyczna, celowo momentami rozmyta i brudna kreska jest niezwykle hipnotyzująca, idealnie oddaje niepokojącą atmosferę całej historii, na dłużej zapada w pamięć. Nie ma tutaj przesadnego efekciarstwa, niewiele uświadczymy rozlewu krwi, a swoje robi gra cieniami, operowanie tuszem, sposób ukazania różnych wersji Waltera i manipulowanie/kształtowanie przez niego rzeczywistości, czy też ciekawe krajobrazy. Zdecydowanie jest na czym zawiesić oko. Do tego jeszcze Jordie Bellaire i jej niesamowite połączenia kolorów. W zależności od tego, z jakim rodzajem sytuacji mamy do czynienia, potrafiące w razie potrzeby spotęgować niepokój i grozę, a kiedy indziej nadać bardziej sielankowy klimat. Efekt jest według mnie niesamowity.

Integralnym elementem opowieści są chętnie prezentowane przez twórców strony, gdzie widzimy wymianę maili pomiędzy Walterem i konkretną osobą, gdzie widzimy fragmenty informacji z Twittera, jakieś notatki, zapiski, szkice, czy też transkrypcję nagranych rozmów pomiędzy domownikami. Takie wstawki/przerywniki/urozmaicenia dodatkowo potęgują klimat, dostarczają więcej informacji na temat wybranych bohaterów, a jedna z takich wymian wiadomości okazuje się nawet odgrywać mega rolę w samym finale.

A jak już mowa o finale, to nie ukrywam, że po mocnym początku i ciekawym kierunku, w jakim podążał ten tytuł, miałem pewne obawy, czy Tynion udźwignie ciężar i nie zepsuje czasem wszystkiego w decydującym momencie. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Dostałem zatem satysfakcjonujące zakończenie, którego już na pewnym etapie można się było spodziewać, bo skoro cała seria jest oryginalna i mocno nietypowa, to też i finał nie mógł łatwy, prosty i przyjemny. Ja takie zwieńczenie kupuję, wydaje się one sensownym zabiegiem, a przy tym otrzymujemy kolejny twist, którym scenarzysta skłania do refleksji po zakończonej już lekturze, gdyż nowe światło zostaje rzucone na wszystko to, czego światkami byliśmy do tej pory.

Nie boję się stwierdzić, że THE NICE HOUSE ON THE LAKE to jeden z najlepszych komiksowych horrorów (a może bardziej thrillerów science-fiction), jakie miałem przyjemność do tej pory przeczytać. Od pierwszej do ostatniej strony potrafi zaskoczyć, momentami przeraża i skłania do zadawania pytań, na które stopniowo otrzymujemy odpowiedzi. Ale nie na wszystkie, bo chociaż można potraktować tą opowieść jako zamkniętą całość i samemu dopowiedzieć sobie wynikający z finału ciąg dalszy, to jednak nie zobaczymy na ostatniej stronie napisu 'The End'. To jedynie koniec 'pierwszego cyklu' i wzbudzenie w czytelniku dużego apetytu w oczekiwaniu na kontynuację w bliżej nieokreślonej przyszłości. Już teraz wiem, że czekać będzie warto. Komiks specyficzny, nie dla każdego, ale dla mnie rewelacyjny.

Recenzja oparta na wydaniach zeszytowych THE NICE HOUSE ON THE LAKE #1 - 12. 

Oba wydania zbiorcze (drugie ukaże się dopiero w marcu) możecie zamówić m.in. w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz