środa, 1 lutego 2023

DC BOHATEROWIE I ZŁOCZYŃCY TOM 39 - SUPERMAN NA CZTERY PORY ROKU

"Są takie wybory, których wszyscy dokonujemy, nie tylko, by czynić dobro, lecz by inspirować innych do czynienia dobra" - Lana Lang.

Co łączy wszystkie te osoby, które jak ja wybiórczo zbierają tomy w ramach kolekcji DC Bohaterowie i Złoczyńcy? Ano to, że (tak podejrzewam) każda z takich osób zakreśliła sobie w kalendarzu pierwszy dzień lutego, aby przypadkiem nie przegapić kioskowej premiery tomu 39. SUPERMAN NA CZTERY PORY ROKU to bowiem jeden z tych rarytasów/perełek wchodzących w skład kolekcji, które na trwałe zapisały się złotymi zgłoskami w historii komiksu, i które prędzej czy później miłośnik Człowieka ze Stali oraz ogólnie komiksów DC powinien poznać. Opowieść tą stworzyły tak głośne nazwiska, jak Jeph Loeb i Tim Sale, co już w samo w sobie każe przypuszczać, że rozczarowania być nie powinno. I takiego faktycznie nie ma. Wręcz przeciwnie.

Omawiany komiks to oczywiście dubel, ale akurat z tej kategorii, których na polskim rynku nigdy za wiele. Egmont wydał ten komiks w roku 2006 pod nieco zmienionym tytułem, czyli SUPERMAN NA WSZYSTKIE PORY ROKU. Od dłuższego czasu pojawiały się pytania, kiedy światło dzienne ujrzy nowa edycja, gdyż ceny używanych egzemplarzy na rynku wtórnych osiągnęły jak łatwo się domyślić absurdalny poziom. Wersja zaserwowana przez Hachette wychodzi zatem na przeciw oczekiwaniom polskiego czytelnika, który albo na przestrzeni lat pozbył się swojego polskojęzycznego egzemplarza (piszący te słowa również to uczynił, czego później oczywiście żałował) i teraz chce ponownie posiadać ten komiks na półce, albo też nie dane mu było nigdy tejże opowieści przeczytać, a teraz za przecież stosunkowo niewielkie pieniądze ma taką możliwość. I może to przypadek, a może nie, ale Hachette wydaje SUPERMAN FOR ALL SEASONS 25 lat od powstania - fajne wyczucie czasu.

Po sukcesie BATMAN: DŁUGIE HALLOWEEN, scenarzysta Jeph Loeb oraz rysownik Tim Sale postanowili ponownie połączyć siły, tym razem biorąc na swój warsztat innego flagowego bohatera DCU - Supermana. Objętościowo wyszło nieco krócej, gdyż zamiast kilkunastu rozdziałów powstały cztery o powiększonej objętości, które ukazały się w roku 1998.

To jeden z wielu originów Supermana, a zatem mniej więcej wiadomo było jeszcze przed lekturą, czego się spodziewać. Sekret dobrego originu polega jednak na tym, jak zagrają pewne detale, szczegóły, na jaką formę zdecydują się twórcy, aby to właśnie ich wersja była jak najlepiej oddająca to, kim jest Clark Kent/Superman dla innych. Jeph Loeb zdecydował się na niezwykle emocjonalne podejście do tematu, obsadzając w roli narratorów cztery różne postacie z otoczenia eSa, z czego każdemu przypadł w udziale jeden z rozdziałów. We pierwszym rozdziale (wiosna) poznajemy odkrywającego swoje moce Clarka oczami swojego ojca Jonathana. W drugim (lato) swojego idola opisuje Lois Lane. W trzecim (jesień) obserwujemy nienawiść do Supermana oczami Lexa Luthora w Metropolis, zaś w czwartym (zima) powracamy do Smallville, gdzie Clark zostaje przekonany do obrania jedynej i słusznej drogi życiowej przez Lanę Lang. Cztery różne osoby i cztery różne punkty widzenia na życie i działalność tytułowego bohatera. Zbierając wszystkie części do kupy otrzymujemy jeden, kompletny i piękny obraz tego z jednej strony zwykłego chłopaka ze wsi o wielkim sercu, zaś z drugiej najpotężniejszego herosa stąpającego po naszej planecie. Bardzo piękny obraz i jakże trafiony w punkt.

Komiks czyta się bardzo szybko, pełno w nim nostalgii, głębokich życiowych przemyśleń, a główną rolę odgrywają uczucia i wypowiedziane słowa. Spektakularnej akcji nie ma tutaj zbyt wiele, takie niezbędne minimum, ale też nie jest ona w tym wypadku absolutnie potrzebna, gdyż efektowne wymiany ciosów nie pasowałaby do bardzo przyziemnego klimatu zaserwowanej nam opowieści. Scenarzysta nie starał się też na siłę wrzucać do historii nowych rzeczy/postaci/wątków, osiągając zamierzony efekt bazując w większości na znanych i sprawdzonych elementach z mitologii Supermana. Ładnie opakowana i podana z wyczuciem prostota w tym wypadku okazała się strzałem w dziesiątkę. 

Osobiście bardzo lubię prace Tima Sale'e, ale zdaję sobie sprawę, że jego specyficzny, niepowtarzalny i unikalny styl nie należy do tych wyjątkowo pięknych i trafiających do każdego miłośnika komiksów. Trzeba jednak przyznać, że w żadnym wypadku nie można przejść obok tych rysunków obojętnie. Ś.p Tim Sale zadbał o to, aby wizualnie jak najlepiej oddać to, co pragnął pokazać Loeb i idealnie przedstawił postać Supermana, jako nienaturalnie wielkiego, celowo przerysowanego i wyróżniającego się posturą ponad innymi. Jako Superman pewny siebie i majestatyczny, a jako Clark w Smallville pośród bliskich mu osób bardziej jako zwykły człowiek, pełen wątpliwości i przeświadczenia, że daleko mu do doskonałości i wzoru do naśladowania. Największe wrażenie, i chyba nie będę w tej kwestii oryginalny, robią sceny z Clarkiem w kostiumie, a także całostronicowe oraz rozlewające się na dwie strony kadry, których mamy tutaj całe mnóstwo. Nawet taka z pozoru prosta scena, gdzie Clark i Jonathan stoją w polu i spoglądają na krajobraz zawiera spory ładunek emocjonalny i robią genialną robotę. I do tego dobrze dobrane, stonowane kolory. Wizualnie wypada to bardzo okazale. W sierpniu tego roku historia ta doczeka się anglojęzycznego wydania absolute, na co od dawna zasługuje, i gdzie plansze narysowane przez Tima Sale'a powinny prezentować się jeszcze bardziej spektakularnie. Nie mogę się doczekać.

Oprócz głównej historii dostajemy stosowne uzupełnienie w postaci wstępu oraz posłowia, które poruszają temat początków współpracy Loeba z Sale'em, kulisy powstania ich najważniejszej historii o Supermanie, czy też fascynację Loeba postacią Człowieka ze Stali. Warto te teksty przeczytać. Oprócz tego w formie bonusów umieszczono trzy krótkie historyjki, które stanowiły powrót twórców do świata przedstawionego w SUPERMAN NA CZTERY PORY ROKU. Najbardziej emocjonalna jest ta ostatnia, gdzie scenarzysta oddaje hołd swojemu przedwcześnie zmarłemu synkowi.

SUPERMAN NA CZTERY PORY ROKU to jedna z najlepszych komiksowych rzeczy stworzona z Kal-Elem w roli głównej, opowieść ponadczasowa, poruszająca, zachwycająca i skłaniająca do głębszych przemyśleń chyba równie mocno dziś, co 25 lat temu. Loeb oraz Sale udanie, w bardzo przystępny i niezwykle przyjemny dla oka sposób podkreślili wielkość oraz majestat tytułowego bohatera, nadając mu jednocześnie psychologiczną głębię. Ponowna lektura tego komiksu po dłuższej przerwie po raz kolejny dostarczyła wiele pozytywnych wrażeń i oczywiście gorąco ten komiks każdemu polecam. Kupujcie bez wahania, bo jak najbardziej warto.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksu SUPERMAN FOR ALL SEASONS #1 - 4.

Dawid Scheibe

5 komentarzy:

  1. Dzięki za recenzję! Nie czytałem jeszcze,ale mam na swojej liście pozycji obowiązkowych do lektury;) Zamówiłem dziś na Allegro. Aukcje tam się rozchodzą jak ciepłe bułeczki i po chwili znikają. Na stronie Empika patrzyłem,to nie da się online zamówić,a w salonach wieczorem było kilka miejsc w Polsce gdzie może dało się kupić,w reszcie produkt niedostępny. To też potwierdza co pisaliście w recenzji,dużo ludzi czekało na ten komiks ;) pzdr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Btw,jakie planujecie kolejne recenzje nadchodzących tomów? I którymi warto się zainteresować?

      Usuń
    2. Cześć. Z kolejnych czterech pozycji planuję zrecenzować tomy 40, 42 i może 43. Polecam Flasha od Waida (40) oraz Ligę w wersji Giffena/DeMatteis (41). Z kolei tie-in do NIESKOŃCZONEGO KRYZYSU (42) oraz KRONIKI ATLANTYDY (43) można sprawdzić, ale nie są to jakoś wybitne jakościowo i w mojej ocenie szczególnie warte uwagi pozycje.

      Usuń
    3. Dzięki,Tom 41 to chyba dubel z WKKDC,nie? Pzdr!

      Usuń
  2. Mam prośbę, jak już recenzujecie jakiś tom tej serii to mówcie lub pokażcie zdjęcie co jest następne i czy warto :)

    OdpowiedzUsuń