niedziela, 7 stycznia 2024

DC BOHATEROWIE I ZŁOCZYŃCY TOM 63 - LEGION SUPERBOHATERÓW: WIELKA CIEMNOŚĆ

"Idźcie i podbijcie dla mnie wszechświat... dla boga, na którego podobiznę przekształciliście ten świat, aby utworzyć ze swojej planety jeden wielki pomnik".

Legion Superbohaterów już po raz czwarty zawitał na łamy kolekcji Hachette. Poprzednio miało to miejsce w albumach 25, 37 oraz 52 i za każdym razem były to w moim mniemaniu dobrej jakości historie. WIELKA CIEMNOŚĆ to nowość na polskim rynku, która jednocześnie stanowi bezpośrednią kontynuację wydarzeń, jakich uświadczyliśmy niemal równo rok temu na kartach tomu 37. Trochę czasu zatem minęło i warto przynajmniej pobieżnie odświeżyć sobie wspomniany komiks, aby lepiej wejść w klimat, jaki zastaniemy już od pierwszej strony albumu 63. NADCIĄGAJĄCA CIEMNOŚĆ to była jedynie przystawka przed głównym daniem, jakie stanowi ta wyczekiwana i emocjonująca konfrontacja z tajemniczym wielkim złym, który do tej pory nie pokazał swojego prawdziwego oblicza.

Znany złoczyńca świata DC budzi się po niemal tysiącu lat do życia. Z pomocą swoich sług ciemności powoli odzyskuje siły. Gromadzą oni magiczne artefakty i odbierają moce takim wielkim przeciwnikom Legionu, jak Mordru czy Time Trapper. Dzięki temu ich mroczny pan znów stanie się na tyle potężny, aby podbić cały wszechświat, przekształcić go według własnej ponurej wizji i spowić w niekończącej się ciemności. I tylko Legion Superbohaterów oraz pewien zagadkowy niemowlak mogą pokrzyżować te plany.

Powstała w roku 1982 SAGA WIELKIEJ CIEMNOŚCI/THE GREAT DARKNESS SAGA wreszcie zawitała do Polski, z czego należy się tylko i wyłącznie cieszyć. Jeśli nawet nie mieliście okazji zapoznać się wcześniej z tą historią w oryginale, to szukając o niej jakichś informacji w internecie zapewne spotkaliście się z określeniami typu epicka, wybitna, przełomowa, legendarna, kultowa, największa, czy ponadczasowa. Niektóre z tych określeń umieszczone są zresztą nawet na tylnej okładce albumu 63. Kiedy czyta się niemal same peany o tej sadze sprzed ponad czterech dekad, a potem trzyma się wreszcie taki komiks w rękach nie sposób pochylić się nad lekturą z wielką ekscytacją. Czytelnik chce się przekonać, dlaczego akurat ta opowieść tak zachwyciła swego czasu fanów DC i samego Legionu, i czy nadal posiada w sobie ten element epickości.

Nie jest żadną tajemnicą, że to Darkseid odgrywa rolę głównego złego, który odpowiada za całe zamieszanie w XXX wieku. Trudno mówić w tym wypadku o jakimś spoilerze, skoro mamy do czynienia z komiksem z roku 1982. Zresztą zdradza to już sama okładka, na której Legioniści oddają cześć władcy Apokalips. Autorem efektownej grafiki jest Lee Bermejo (okładka alternatywna do ADVENTURES COMICS #12 z roku 2010), który nawiązał tym samym do rysunku Giffena i Mahlstedta zdobiącej LEGION OF SUPERHEROES #294. Twórcy historii zadbali o to, aby umiejętnie stopniować napięcie i powoli odkrywać kolejne elementy układanki, podsycając tym samym zainteresowanie głównym wątkiem, ukazując pełne oblicze Darkseida dopiero przed ostatnim, decydującym rozdziałem. Fabuła, jak na standardy związane z Legionem, jest według mnie dosyć przystępna i czytelnik nie powinien mieć problemów z płynnym poruszaniem się po tym komiksie. Są ciekawe zwroty akcji, przegląd całego niemal Legionu plus gościnnie Legion of Substitute-Heroes, Superboy oraz Supergirl. Całość podzielona jest na kilka mniejszych wątków i zaglądamy do różnych planet/zakątków kosmosu świata DC, przez co nie jest odczuwalny zbyt mocno natłok tak sporej liczby postaci, jaka przewija się przez karty WIELKIEJ CIEMNOŚCI. A przynajmniej nie tak mocno, jak w przypadku prologu w postaci tomu 37. Te 230 stron czyta się stosunkowo szybko, nawet jeśli czasami hamują nas skutecznie bloki tekstu ;)

Na pierwszym planie mamy oczywiście starcie z Darkseidem i jego liczną armią, ale emocji nie brakuje również w tle. To tam obserwujemy małe dramaty i problemy Legionistów (np. Chameleon Boya, Lightning Lada, Timber Wolfa), które wynikają z wcześniejszych wydarzeń. Odbywają się również wybory nowego lidera drużyny, czyli stały i za każdym razem emocjonujący element legionowego świata. Na szczęście historia jest tak napisana, że można ją spokojnie pochłonąć i zrozumieć bez zagłębiania się w wątki poboczne. Chociaż dodam, że jako fan Legionu uwielbiam te wszystkie małe smaczki i nawiązania, które stanowią o sile komiksów z tą drużyną.

Oprócz SAGI WIELKIEJ CIEMNOŚCI w omawianym albumie umieszczono dwa annuale, które stanowią w dużej mierze rozwinięcie finałowej sekwencji wygłoszonej przez pokonanego Darkseida. Komiksy te pochodzą odpowiednio z roku 1984 i 1986. Dostarczają one przyjemnej i niezbyt skomplikowanej rozrywki, pokazują efektowne starcia z wyznawcami czarodzieja Mordru oraz znanym z Fatalnej Piątki Validusem, ale przede wszystkim jawią się jako udane dopełnienie wcześniej napisanej sagi.

Ilustracje to stara dobra szkoła w najlepszym jej wydaniu. Keith Giffen w duecie z inkerem Larrym Mahlstedtem odwalili kawał solidnej i bardzo przystępnej roboty. Ich prace są przyjemne dla oka, dokładne, świetnie podkreślające klimat i zapewniającą całą masę widowiskowych pojedynków, jakie w tym komiksie stanowią przecież zdecydowaną większość. Za rysunki do annuali odpowiada natomiast w większości Curt Swan (legenda komiksu kojarzona głownie z Supermanem), którego czysta i dopracowana kreska to zawsze przyjemne dla czytelnika doświadczenie. Nie ma na co narzekać, wizualnie album ten powinien Was zadowolić.

SAGĘ WIELKIEJ CIEMNOŚCI czytałem kilka razy i przyznam, że zawsze chętnie do niej wracam. To klasyka, którą powinien znać nie tylko zagorzały fan Legionu, ale według mnie również każdy miłośnik świata DC. Nawet, jeśli nie każdemu ostatecznie przypadnie do gustu. Mimo upływu lat nadal potrafi ona budzić podziw ze względu na to, jak została skonstruowana i poukładana przez jej twórców, wyprzedzając pod wieloma względami swoje czasy. Warto czasem się przełamać, przebić się przez ten archaiczny sposób pisania i zapoznać się z takimi przełomowymi dla DC Comics historiami, do których bez wątpienia należy kosmiczna saga z udziałem Darkseida i Legionu. Kto wie, może to właśnie ona stanie się bodźcem, aby polubić tytułową drużynę i sięgnąć po inne jej przygody.

----------------------------------------

W styczniu czekają nas jeszcze dwa tomy, które ukażą się 17 i 31 stycznia. Pozostajemy w latach 80-tych, z którego to okresu najpierw wydany zostanie zbiór poświęcony Zielonym Latarniom, a później Aquamenowi. Tom 64 zatytułowany GREEN LANTERN Z SEKTORA KOSMICZNEGO 2814 zamierzam kupić i zrecenzować.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów LEGION OF SUPER-HEROES vol.2 #290 - 294, LEGION OF SUPER-HEROES ANNUAL #3 (1984) oraz LEGION OF SUPER-HEROES ANNUAL #2 (1986).

Przeczytał, opisał i gorąco poleca: Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję! Co do kolejnych tomów GL już kupiłem (bo Historię o korpusie... Z kolekcji mi się dość podobały,a to chyba ten sam okres powstawania historii,nie?),ale czek na Waszą opinie 😉💪. Co z Aquamanem polecacie? Pzdr

    OdpowiedzUsuń