Po ponad czterech miesiącach do grona "absolutnych" tytułów z linii Absolute Universe, gdzie absolutnie wszystkie jest możliwe, dołączyła kolejna seria rozpoczynając drugą falę tytułów z AU. Dotychczasowe trzy ongoingi mocno przypadły mi do gustu i zaliczają się do ścisłej czołówki tego, co ma aktualnie w swojej ofercie DC. Co miesiąc niecierpliwie czekam na nowe odsłony przygód Batmana od Snydera, Supermana od Aarona oraz Wonder Woman od Thompson. Czy ABSOLUTE FLASH Jeffa Lemire'a również dołączy do tej listy hitów?
Bez mentora... bez rodziny... bez Speedforce...
Na skutek przypadkowego incydentu w laboratorium bazy wojskowej, Wally zyskuje niezwykłe moce. Przerażony tym, co go spotkało chłopak ucieka z placówki na pustynię, a w ślad za nim ruszają Rogues wysłani przez pułkownika Westa.
Przyznam się, że jeśli chodzi o nowe serie z AU, największe oczekiwania pokładam od samego początku w "marsjańskim" projekcie od duetu Camp/Rodriguez. Do Flasha oraz Green Lanterna podchodziłem bez większych emocji, bez hype'u i konkretnych oczekiwań. Ale jakoś trudno było mi uwierzyć, że skoro dotychczasowego serie wypaliły, to trzy kolejne mogą nie dowieźć.
Flash od Lemire'a i Roblesa to
zupełnie inny Flash od tych, których do tej pory poznaliśmy. I to chyba dobrze,
że scenarzysta buduje Wally'ego i otaczający go świat od nowa, wyrzucając do
kosza wiele elementów, zaś inne przekształcając według własnej modły. Czas na coś świeżego i mniej przewidywalnego. Wally jest zgodnie z zapowiedziami pierwszym i jedynym Speedsterem w tym alternatywnym świecie. Akcja
skacze pomiędzy teraźniejszością a tym, co działo się 1-2 dni temu. Wally to
syn surowego i wymagającego wojskowego, z którym relacje nie układają mu się
zbyt dobrze. Jest samotną i smutną postacią, gdyż ze względu na styl życia i
liczne przeprowadzki nie ma żadnych przyjaciół, czy znajomych. Jedynie Barry
Allen (piękny twist z jego udziałem na jednej z ostatnich stron) wydaje się kimś, kto próbuje okazać względem Wally'ego jakieś ludzkie
emocje. Jakby tego było mało otrzymuje od losu coś, o co nie prosił, a co
sprowadza na niego spore kłopoty. Czytelnik wyraźnie czuje to wszystko, z czym
mierzy się ten nasz nastoletni rudzielec, który może liczyć tylko na siebie, gdyż nikt mu nie wyjaśni, jak działają jego moce. Wszystko będzie musiał odkryć sam na zasadzie prób i błędów w myśl zasady stosowanej przy nauce na rowerze - jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz.
Na scenę wprowadzona zostaje grupa Rogues w nowej odsłonie, ale na razie nie wiemy nic konkretnego na ich temat. Trzeba cierpliwie poczekać na dalszy rozwój wydarzeń. To samo tyczy się zresztą roli, jaką odegra ojciec Wally'ego, a ta według słów samego Lemire'a ma się znacznie zmienić. Nie ma co wiele się rozpisywać nad fabułą, gdyż aż tak wiele rzeczy się tutaj nie wydarzyło. Dostaliśmy solidny fundament, na którym budowana będzie w dalszych etapach coś większego.
Już przedpremierowe plansze udowodniły, że Nick Robles bez problemu odnajdzie się we flashowych klimatach. Ilustracje są wystarczająco szczegółowe, "grzeczne", a dodatkowo wprowadzają coś nowego, jeśli chodzi o moce Wally'ego. Czerwone rozbłyski i wyładowania ukazane na żółtym tle wręcz ożywają, przybierając kształty różnych postaci ze wspomnień młodego bohatera. Nie powiem - wygląda to bardzo imponująco. Nie mogę się już doczekać, aż zobaczę Wally'ego biegnącego w swoim kostiumie. Adriano Lucas dołożył swoją istotną cegiełkę. Zadbał o ciepłą, przyjemną dla oka kolorystykę, wychodząc poza pewne schematy i dobrze wykorzystując jakże charakterystyczną i nieodłączną dla głównego bohatera czerwień.
Pierwszy zeszyt czyta się - jak na komiks z udziałem Flasha - bardzo szybko. Spokojne sekwencje przeplatane są dla równowagi niezwykle dynamicznymi, a z komiksu bije przede wszystkim strach, panika i niezrozumienie przez młodego chłopaka tego, co się wokół niego dzieje. Podobnie jak Wally niewiele wiemy, jest dużo znaków zapytania, ale jako prolog serwujący nam szczątkowe informacje, zeszyt ten wypada całkiem udanie. Nie zostałem przez twórców jakoś mocno zaskoczony i wbity w fotel ze słowem "Wow" na ustach, ale chętnie przekonam się, jak całość się rozpędzi (heh) i w jakiego Flasha przeobrazi się bohater zaprezentowany przez Lemire'a. Przykład chociażby ABSOLUTE SUPERMAN i ABSOLUTE WONDER WOMAN pokazał, że im dalej, tym robi się znacznie ciekawiej.
Komiks znajdziecie w ofercie sklepu Atom Comics.
Autor: Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz