środa, 3 kwietnia 2019

Pierwsze wrażenia z Wonder Comics

Jednym z nowych pomysłów, które wydawnictwo DC zaplanowało na 2019 rok, jest imprint WONDER COMICS skupiający się na historiach nastoletnich bohaterów. Jak łatwo się domyślić, jest kierowany on do raczej młodszego niż starszego odbiorcy. Całość składa się z czterech serii, z których pierwsza wystartowała na początku stycznia a ostatnia pod koniec marca. Chociaż cena wydawanych w USA komiksów jest zaporowa, zwłaszcza dla nastolatków żyjących w Polsce, to jako facet po trzydziestce sięgnąłem głębiej do portfela, ciekawy co z tego wyszło. W formie mini-recenzji opisuje swoje odczucia co do pierwszych numerów tych czterech serii. Zapraszam i jednocześnie ostrzegam przed pewnymi spoilerami.
YOUNG JUSTICE #1

Mamy dwie strony rozmowy jakichś tajemniczych postaci na pustyni. Dalej są następne dwie strony, gdzie w Metropolis Jenny Hex rozmawia z policjantem. Od piątej strony komiksu, czytelnik otrzymuje najazd kosmitów na miasto. Kosmitów, którzy mamroczą coś o Supermanie. Mimo tego, że przebieg walk jest pokazany mocno chaotycznie, to scenarzysta wykorzystuje go do zaprezentowania kolejnych postaci. Są to chronologicznie: Robin, Wonder Girl, Kid Flash, Teen Lantern. Kiedy pod koniec numeru walka się urywa, pojawiają się jeszcze Amethyst i Superboy.

Rysunki są wykonane poprawnie, ale mam wrażenie, że ich odbiór będzie mocno zależał od gustu.

Jeśli wybrać jedno słowo opisujące ten zeszyt byłby to prawdopodobnie „chaos”. Gdyby wybrać trzy słowa byłyby to „walka i chaos”. Pojawia się jakiś zarys charakterów postaci, ale zdecydowanie nie jest on tu najważniejszy. Po wyłącznie pierwszym numerze, ciężko mi określić jaki będzie dalszy poziom serii. Może być ona wartościowym tytułem dla czytelnika, ale wcale nie musi. Na marginesie dodam, że może mi się to tylko wydawało, ale miałem wrażenie, że Kid Flash swoimi wypowiedziami puszcza oko do fanów "Avengers" Marvela.
NAOMI #1

Superman w trakcie walki z Mongulem, na chwilę pojawia się w małym miasteczku. Dla światowych mediów nie jest to w żadnym stopniu istotna informacja, ale porusza ona lokalną społeczność. Wpływa również na tytułową bohaterkę, która żałuje, że była wtedy gdzie indziej. W krótkim odstępie czasu Kryptończyk pojawia się ponownie. Naomi udaje się wówczas zdążyć na miejsce, kiedy heros już zrobił co swoje i odlatuje. Zaintrygowana dziewczyna zaczyna szukać i pytać czy podobne wydarzenia miały miejsce wcześniej.

W rysunkach widać intensywne wykorzystanie komputera. Osobiście bardzo mi się podobały.

Przed sięgnięciem po komiks obawiałem się, że przeczytam historię o kopii postaci Ironhart z Marvela, ewentualnie Hack z Suicide Squad. Zostałem pozytywnie zaskoczony. Komiks w startowym numerze nie prezentuje historii superhero, ale czytało mi się go nad wyraz dobrze przez utrzymanie klimatycznej opowieści. Zagęszczenie dialogów mogłoby być mniejsze, ale to chyba jedyna wada. Oby następne numery utrzymały taki poziom.
WONDER TWINS #1

Zan i Jayna to rodzeństwo kosmitów o średnio użytecznych supermocach. On jest mniej rozgarnięty, ale bardziej otwarty na pomoc innym. Ona jest bardziej inteligentna, jednak bardziej zachowawcza w działaniu. Ze swojej planety trafili na Ziemię, gdzie asymilują się zarówno jako uczniowie, jak i superbohaterowie. Robią to przy życzliwości Supermana i sceptyczności Wonder Woman. Zasadnicza akcja komiksu zaczyna się, kiedy podczas oprowadzania przez Hall of Justice, wykryta zostaje obecność Mr. Mxyzptlka. Zan i Jayna zostają zostawieni sami sobie, a historia sama wchodzi na swój tor.

Grafika jest odrobinę „cukierkowa”. Nie można jej odmówić staranności.

Ogólnie większość komiksu jest udana. Przyznaje, że duża część żartów sytuacyjnych trafiła w mój gust. Może poza początkiem, fabułę śledzi się gładko w jej nieskomplikowanym przebiegu. Niestety jest to komiks, gdzie jedna strona burzy odbiór całokształtu. Jest to fragment gdzie wspomniany jest upadek moralny na rodzinnej planecie rodzeństwa. Wspomnienie zahacza o czynną zoofilię. Widać, że w zastosowanym kontekście, to miał być kolejny żart dla czytelnika, ale takie rzeczy zdecydowanie nie powinny być w komiksie dedykowanym dla młodzieży.
DIAL H FOR HERO #1

Po utracie przytomności, chłopiec o imieniu Miguel budzi się trzymany przez Supermana, lecącego z nim do szpitala. Człowiek ze stali uspokaja towarzysza, informując, że jego kryptoński wzrok nie wykrył żadnych uszkodzeń mózgu i na pewno chłopiec wydobrzeje. Mają lata, a Miguel intensywnie uprawia różne sporty, również wyczynowe. Jednego dnia, przez pokaz dla kolegów spada z góry. Kiedy jest bliski śmierci, obok niego pojawia się ... czerwony telefon stacjonarny. Dziwne zjawisko ratuje mu życie, ale nie robi tego bez konsekwencji i dalszego zagrożenia.

Nie jestem fanem takiej grafiki, ale ciekawie została ona użyta do przedstawienia opowieści.

Być może horror to za duże słowo, aczkolwiek komiks wywołuje pewne zaniepokojenie. Nie jest to tytuł wskazany dla osób z wysoce rozbudowaną wrażliwością. Przedstawione konsekwencje użycia czerwonego telefonu oraz sam sposób ich ukazania zaskoczyły mnie, co odczytuje jako zaletę. Podobne historie z tego co mi się wydaje, dawkują ekspozycję na początku, aby uderzyć nią silniej później. Pozostaje życzyć autorowi, aby nie skończyły mu się pomysły, a czytelnikom aby bardziej dbali o własne bezpieczeństwo niż główny bohater.

------------------------------------------------------------------------

Jak łatwo zauważyć, wszystkie cztery serie w swoim pierwszym zeszycie wykorzystały postać Supermana. Mimo tego każda z nich skupia się trochę na czym innym. Są to kolejno: akcja, ciekawość, humor i groza. Ze względu na ostatnie duże zmiany w wydawnictwie DC, ciężko powiedzieć ile sama inicjatywa WONDER COMICS potrwa. Niedawno zapowiedziano, że seria Naomi zostanie przerwana po szóstym numerze i powróci z "drugim sezonem". Żeby nie kończyć pesymistycznie, dodam, że seria Young Justice, pewnie jednak potrwa trochę dłużej.

Tekst dedykowany koleżance, Marioli.
Kędzior

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz