Znani z THE AUTHORITY Warren Ellis oraz Bryan Hitch ponownie łączą siły, tym razem biorąc na warsztat postać Mrocznego Rycerza z Gotham. Ponieważ należę do tej mniej licznej grupy osób, która niekoniecznie przepada za scenariuszami Ellisa, a w dodatku Hitch nie zalicza się do moich ulubionych artystów komiksowych, stąd pierwszym i naturalnym odruchem na wieść o starcie nowej maksi serii (12 zeszytów) od tych twórców, było w moim przypadku totalne odpuszczenie sobie tejże historii. Problem jednak w tym, że w tamtym konkretnym momencie (komiks wystartował pod koniec 2019 roku) DC w swoich regularnych batmanowych tytułach nie miało do zaoferowania wiele dobrego. Zmęczony głównie runem Toma Kinga sięgnąłem po THE BATMAN'S GRAVE #1 na zasadzie - a co tam, przecież i tak nic wielkiego sobie po tym komiksie nie obiecuję, a ewentualne rozczarowanie mam jakby co na starcie uwzględnione. I wiecie co? Ten ruch okazał się bardzo udany, a moja przygoda z THE BATMAN'S GRAVE skończyła się na tym, że w momencie pisania recenzji na półce stoi wydanie zbiorcze całości, którego zakupu nie żałuję.
Śledztwo w sprawie nowego morderstwa powoduje, że Mroczny Rycerz musi wcielić się w rolę swojej ofiary i spróbować odtworzyć dokładny przebieg wydarzeń. Okazuje się to początkiem dobrze przygotowanej intrygi, której celem jest zlikwidowanie osób należących do aktualnego systemu sprawiedliwości. Kto jeszcze straci życie w trakcie odkrywania kolejnych elementów tej brutalnej rozgrywki? Kim jest tajemniczy Scorn i jaka jest jego filozofia na temat funkcjonowania Gotham City? Czy Batmanowi jeszcze ten jeden raz uda się oszukać przeznaczenie, jakim zdaniem Alfreda jest przedwczesne wylądowanie w przygotowanym dla niego grobie?
Batman, Batman, wszędzie ten Batman i długo, długo nic. To prawda, ale skoro postać ta gwarantuje DC zyski, to trudno dziwić się, że gdy tylko kończy się jedna, to automatycznie pojawia się kolejna seria/maksi seria/mini seria z tym bohaterem w roli głównej. Sztuką jest wyłowić spośród nich te wartościowe historie, a nie tracić czasu na produktu marnej, czy przeciętnej jakości. W moim odczuciu do tych pierwszych zaliczyć można spokojnie opowieść od duetu Ellis/Hitch, a świadczy o tym kilka wypunktowanych poniżej pozytywów.
Pierwszy z plusów jest taki, że ta historia jest osadzona poza kontinuum, stanowiąc zamkniętą całość i nie wymuszając na (przypadkowym) czytelniku znajomości tego, co wcześniej spotkało nietoperza u Kinga, Tomasiego, czy Tyniona IV. Drugi plus to sposób prowadzenia śledztwa przez Mrocznego Rycerza. Bruce praktycznie wchodzi w głowę martwego mężczyzny/martwych mężczyzn, próbując krok po kroku odtworzyć wydarzenia poprzedzającego jego/ich śmierć, co czyta i ogląda się z dużą przyjemnością. Najważniejszą zaletą i tym samym najmocniejszym punktem historii jest bez wątpienia występ Alfreda, który pod nieobecność innych członków bat-rodzinki, stanowi jedyne wsparcie dla Batmana i pełni rolę surowego doradcy. Ellis świetnie rozpisał tą postać, która może i troszkę odbiega swoim zachowaniem i wypowiedziami od tego, do czego przywykliśmy śledząc bat-serie osadzone w kontinuum (gdzie obecnie jej niestety brak), ale takie konstruktywne, uszczypliwe i często humorystyczne kwestie/rady/spostrzeżenia padające z ust Pennywortha, zapewniają czytelnikowi sporą dawkę frajdy. Niektóre dialogi czy sceny, jak chociażby ta z rozdziału 10, gdzie lokaj informuje swojego pana o pojawieniu się włamywacza, to czyste złoto i jeśli ktoś za rok czy dwa zapyta mnie, o czym było THE BATMAN'S GRAVE, to jestem przekonany, że jako pierwszą rzecz wspomnę o świetnych scenach z udziałem Alfreda.
Czytając omawiany komiks nie można nie dostrzec, że twórcy przynajmniej częściowo próbują odtworzyć atmosferę, jaka panowała w batmanowej trylogii Christophera Nolana. Świadczą o tym m.in. sposób zachowania i podejście do wykonywanej misji przez Człowieka-Nietoperza, bat-czołg, wygląd Gordona, skala zniszczeń. Akurat w moim przypadku nie ma powodów do narzekania z tego powodu, a ilość zniszczeń, eksplozji, czy też pojedynków na pięści nie wydaje się zbytnio przesadzona. Chociaż rozumiem, że nie każdy szuka w komiksie o Batmanie wielostronicowej naparzanki. W jednej chwili jest spokojnie i przez połowę rozdziału zajmujemy się analizą miejsca zbrodni, a za chwilę klimat zmienia się o 180 stopni i dostajemy niemal niemą bijatykę z jakimś członkiem armii Scorna, czy też z samym głównym złym tej opowieści. Owszem, mogłoby być trochę krócej i seria wiele (może nawet nic) by na tym nie straciła, ale DC musiało liczyć się z tym, że odpowiedzialny za projekt rysownik ma tendencję do przeciągania efektownych i dynamicznych scen, czy tworzenia widowiskowych, dużych kadrów. Minusem jest dla mnie Scorn, który pod względem wyglądu i motywacji mógł zostać znacznie lepiej dopracowany. Niby zupełnie nowa postać, ale stosunkowo mało oryginalny, "zapakowany" w powielany już w przeszłości na kartach różnych komiksów schemat. Jego pojedynek z Batmanem nie wzbudził u mnie już takich pozytywnych emocji, jak wcześniejsze odsłony i samo dojście do tego momentu. Finał raczej przewidywalny, a z kolei ostatnia strona dosyć nieoczekiwana, pozostawiająca dla jednych niesmak, zaś dla innych temat do dyskusji oraz spekulacji z cyklu "co autor miał na myśli?"
Można śmiało powiedzieć, że ta historia jest skrojona akurat pod Bryana Hitcha, który dostaje wyjątkowo duże pole do popisu. Mnogość pojedynków z udziałem Człowieka-Nietoperza, jeszcze więcej dokonanych przy okazji zniszczeń i towarzyszących temu eksplozji, czy też okazja do zaprezentowania nowych "zabawek" wykorzystywanych przez tytułowego bohatera, to wymarzona sceneria, w której Hitch bardzo umiejętnie się odnajduje. Wymienionym przed chwilą elementom towarzyszy bardzo oszczędna ilość dymków z tekstem, które skumulowane są bardziej w tych spokojniejszych, detektywistycznych sekcjach. W sumie to nigdy wcześniej chyba nie spotkałem się z tym, aby w komiksie z udziałem takich postaci jak eS czy gacek, pojawiło się na przestrzeni kilkunastu numerów tak wiele "gołych" plansz, gdzie przebieg wydarzeń opowiadany jest jedynie za pomocą samych ilustracji. Ma to swój urok i czułem się dzięki temu trochę tak, jakbym oglądał dobry film akcji i niemal słyszał dźwięki, jakie danej scenie towarzyszą. Brytyjczyk (wspomagany w kilku rozdziałach przez inkera Kevina Nowlana) pokazał się z naprawdę dobrej strony i widać, że nie został zaproszony do tego projektu przypadkowo, odciskając na tej opowieści równie imponujące piętno, jak to było niedawno w przypadku HAWKMANA. Na uwagę zasługuje również fakt, co jest kolejnym plusem tego komiksu, że całość narysował jeden artysta i do tego bez opóźnień (nie liczę przerwy zarządzonej przez Diamonda), co zawsze zapewnia oczekiwaną przez odbiorcę płynność podczas lektury.
THE BATMAN'S GRAVE został od razu wydany jako jedno, dwunastozeszytowe wydanie zbiorcze, w której to formie sprawdza się znacznie lepiej, niż czytany w pojedynczych zeszytach. Pierwsza połowa dostarczyła więcej emocji i pozytywów, niż druga część, a całość spokojnie można było tak naprawdę skrócić do ośmiu, czy nawet sześciu zeszytów, ale i tak uważam, że jest to pozycja warta przeczytania. Umiejętnie zbalansowano elementy detektywistycznego śledztwa, analizowania postępowania przeciwnika oraz efektownej rozpierduchy połączonej z widowiskowym mordobiciem. Polecam sprawdzić i żywię nadzieję, że Egmont ma ten komiks uwzględniony w swoich planach wydawniczych.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE BATMAN'S GRAVE #1 - 12.
Perypetie Batmana autorstwa Ellisa i Hitcha znajdziecie w sklepie ATOMComics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz