Egmont zapowiedział właśnie
część trzecią na maj, ja natomiast słów kilka poświęcę odsłonie numer cztery. Po
przerwie przeznaczonej na crossover z serią SUPERMAN, wyjaśnieniu zagadki
dotyczącej drugiego Clarka Kenta i uporządkowanie bałaganu ciągnącego się od
początku New 52, sytuacja w serii ACTION COMICS znów wraca do normalności. Cokolwiek
ta normalność miałaby oznaczać. Szokujące rewelacje z kart SUPERMAN: REBORN
(należy tę historię obowiązkowo przeczytać pomiędzy tomami 3 i 4 serii ACTION
COMICS) mają swoje reperkusje w tym zbiorze, kiedy Clark próbuje zrozumieć to,
co właśnie stało się z jego udziałem i czego doświadczył podczas konfrontacji z
Mr. Mxyzptlkiem. Dodatkowo powraca jeden z największych przeciwników Człowieka
ze Stali, który gromadzi specjalną drużynę, aby raz na zawsze rozprawić się ze
znienawidzonym Kryptonijczykiem. Zapowiada się spore zamieszanie i ciężka próba
nie tylko dla głównego bohatera, ale również jego rodziny oraz sojuszników.
Mając w pamięci poprzednie wyczyny Dana Jurgensa w ramach Rebirth, podszedłem
do lektury tego tomu z bardzo sprecyzowanymi oczekiwaniami. Chciałem znów
poczuć się jakbym czytał nieco naiwne, napakowane po brzegi akcją, napisane z
dużym rozmachem przygody Supermana sprzed ćwierćwiecza. I takie coś dokładnie
otrzymałem.
Poprzedni tom, gdzie na
pierwszy plan wysunął się Lex Luthor był w mojej opinii najsłabszy z
dotychczasowych. Najnowsza historia zaprezentowana na łamach serii to powrót
scenarzysty na właściwe tory, na które wjechał z dużym impetem wraz z nastaniem
Odrodzenia. Jest to jednocześnie najgrubszy zbiór, gdyż zawiera w sobie aż
osiem zeszytów tworzących dwie różnej długości historie.
Na pierwszy ogień idzie
dwuczęściowy epilog do dopiero co zakończonego SUPERMAN: REBORN. Czujący, że
jednak nie wszystko z jego wspomnieniami jest w porządku, Kal-El udaje się do
Fortecy Samotności, aby zapoznać się z uaktualnioną historię jego życia. Wraz z
głównym bohaterem przeskakujemy przez kolejne etapy jego egzystencji począwszy
od zniszczenia Kryptonu, poprzez przybycie na Ziemię, dzieciństwo w Smallville,
pracę w Daily Planet, ślub z Lois, śmierć z rąk Doomsdaya aż wreszcie
zmartwychwstanie. Są to znane powszechnie momenty (nowością jest ukazanie eSa
odbierającego poród) przypomniane na nowo po to, aby ukazać, że po ostatnich
wydarzeniach nastąpiła konsolidacja, zintegrowanie timeline'u sprzed
Flashpointu oraz z New 52. Wszystkie ukazane tutaj sceny oraz wydarzenia miały
miejsca i są kanoniczne. Przy okazji gdzieś w tle znów pojawia się tajemniczy
Mr. Oz, który nie daje o sobie zapomnieć i szykuje się do wkroczenia na
pierwszy plan.
Główna historia tego tomu nosi
tytuł "Revenge" i składa się z sześciu odsłon. W myśl zasady, że
skoro nie da się w pojedynkę, to trzeba spróbować połączyć siły, Hank Henshaw
werbuje wyselekcjonowanych wybrańców do swojego Revenge Squad. W skład drużyny
złoczyńców wchodzą Metallo, który otrzymał nowe ciało, wskrzeszony po walce na
księżycu (patrz pierwszy tom serii SUPERMAN) Eradicator, znany ze wstępu do
Odrodzenia Blanque, dawny władca Świata Wojny Mongul, a także trzymany w
Czarnym Więzieniu przez Amandę Waller Zod. Każdy z nich chce, jakżeby inaczej,
zrównać z ziemią znienawidzonego przez siebie Supermana, a dzięki technologii
znajdującej się w Fortecy Samotności osiągnąć dodatkowo swój własny, konkretny
cel. Oczywiście jak zwykle w takich wypadkach, współpraca pomiędzy sojusznikami
nie zawsze układa się według planu i znajduje się ktoś, kto nie zamierza
słuchać rozkazów przywódcy, i kto od początku ma własny, ukryty interes w całym
tym przedsięwzięciu. Jest tutaj trochę familijnej dramaturgii, kilka nieoczekiwanych
twistów fabularnych oraz obowiązkowych dla tego typu superbohaterskich
historyjek obrazkowych schematów, w których dobrzy ścierają się z tymi złymi.
Dan Jurgens na potrzeby tego
tomu sięga po różnych złoczyńców, jakich perypetie miał okazję przedstawiać w
różnych okresach swojego długiego stażu w świecie komiksowego Supermana. Wraca
do znanych i często kultowych motywów oraz konkretnych scen, jak chociażby ta z
udziałem Mongula oraz Supermana-Cyborga z kart rewelacyjnych REIGN OF THE
SUPERMEN, co dodatkowo uatrakcyjnia lekturę i z pewnością przywołuje przyjemne
wspomnienia. Akcja przeskakuje z jednej Fortecy Samotności do drugiej (to
prawda, jakby ktoś nie wiedział na ten moment istnieją dwie takie sekretne
kryjówki eSa), z Metropolis do Belle Reve, a dodatkowo w ramach Protokołu Omega
do udziału w batalii "zaproszeni" zostają pozostali herosi z emblematem
"S" na piersi. Jakby ktoś był zainteresowany szczegółami akcji
odbicia Zoda z Czarnego Więzienia, to powinien zajrzeć do serii SUICIDE SQUAD.
Wydarzenia tam przedstawione nie są jednak obowiązkowe do zrozumienia tego
fragmentu opowieści, a jedynie stanowią pewne uzupełnienie.
Całość kończy się cliffhangerem.
Kontynuację przygód czwórki postaci z ostatniego kadru znajdziecie co ciekawe
nie na łamach ACTION COMICS, czy SUPERMANA, ale dopiero w... HAL JORDAN &
GREEN LANTERN CORPS #37.
Jeśli nie nastawiamy się na
wysokich lotów komiksowy majstersztyk, to powodów do narzekań czy rozczarowań
znajdziemy bardzo niewiele. Jedną z rzeczy, której niestety nie zdecydowano się
uporządkować i wyjaśnić po zakończeniu SUPERMAN: REBORN jest fakt istnienia w
ramach Rebirth dwóch różnych wersji Supermana-Cyborga. A szkoda, bo okazja do
wymazania originu nieszczęsnego Zor-Ela z kart SUPERGIRL była idealna.
Za oprawę graficzną odpowiada
tym razem kilku rysowników. Taka różnorodność i częsta zmiana stylu
teoretycznie może wpływać negatywnie na ciągłość śledzenia opowieści, ale w
praktyce wyszło nawet całkiem znośnie, chociaż nie idealnie. Najwięcej pracy
przypadło w udziale Patrickowi Zircherowi, który od początku znajduje się w
rotacji artystów tworzących tę serię. Ponownie stanął on na wysokości zadania,
podobnie jak zawsze mile widziany Ian Churchill, czy też mający wcześniej
styczność z chińskim Człowiekiem ze Stali - Viktor Bogdanovic. Znacznie mniej
spodobały mi się ilustracje wykonane przez Carlo Barbieriego oraz Jacka
Herberta, których kreska najzwyczajniej nie przypasowała pod moje gusta. Co by
nie powiedzieć o wymienionych artystach i jacy dobrzy by nie byli, to jednak
uważam, że już trzech rysowników w jednym tomie to było dużo, a dodanie
kolejnych to takie małe przegięcie w niewłaściwą stronę. Chodzi przecież o jak
najbardziej spójne przedstawienie historii, a w tym wypadku wygląda tak, jakby
ktoś naprędce łatał dziury w obsadzie kim się da.
Czwarty tom ACTION COMICS to
powrót do solidnego poziomu, jaki zaserwował nam Dan Jurgens w pierwszych dwóch
wydaniach zbiorczych. Komiks jest napakowany akcją, obfituje w całą masę
gościnnych występów, zwrotów akcji, efektownych pojedynków, wybuchów i co ważne
- zapewnia spodziewaną rozrywkę podczas lektury. Żadna ambitna i zapadająca na
dłużej w pamięci historia, tylko tytułowy akcyjniak zawierający w sobie
wszystko to, czego po tej serii od początku oczekuję. Jurgens ponownie bardzo
zręcznie sięga po sprawdzone i znane elementy z lat 90-tych ubiegłego wieku i
wplata je w dzisiejsze standardy, co jak widać sprawia przyjemność zarówno
jemu, jak i cieszącemu się na widok pewnych klasycznych scen oraz nawiązań czytelnikowi.
Jeśli przymknie się oko na niekiedy sztywne dialogi i raczej przewidywalne
zakończenie, to czasu poświęconego na skonsumowanie tego zbioru nie można uznać
w żadnym wypadku za zmarnowany. A już w kolejnej odsłonie wyjaśnienie wątku
związanego z Mr. Ozem, który pojawił się w życiu eSa jeszcze przed startem
Odrodzenia.
Ocena: 4,5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS #977 - 984.
Omawiany komiks znajdziecie oczywiście w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz