Dostępny obecnie w kioskach album
Wielkiej Kolekcji Komiksów DC, jak i zresztą następny, będący jego kontynuacją,
to kolejne duble na polskim rynku wydawniczym. W tym przypadku jednak można
przymknąć na to oko. W końcu jeśli dzięki temu więcej osób będzie miało okazję,
żeby zapoznać się z NOWĄ GRANICĄ, tym lepiej. Taki komiks jak ten, zdecydowanie
jest tego warty.
Wydanie nowej edycji NEW FRONTIER
zbiegło się niemal dokładnie z drugą rocznicą śmierci jego autora. Darwyn Cooke
przegrał walkę z rakiem 14 maja 2016 roku, a jego historia wstrząsnęła całym
komiksowym środowiskiem. Znakomity rysownik i równie utalentowany scenarzysta
zostawił po sobie fantastyczne dzieła, z których to właśnie NOWĄ GRANICĘ należy
traktować jako jego najprawdziwsze opus magnum.
Omawiany tom zbiera pierwsze trzy
zeszyty mini-serii, wydawanej na przestrzeni 2004 roku. Komiks spotkał
się ze znakomitym przyjęciem wśród fanów oraz krytyków i dziś, nie bez powodu,
regularnie wymieniany jest w jednym szeregu z najwybitniejszymi tytułami w
historii DC. O tym, że ciągle cieszy się szacunkiem i stanowi inspirację dla
kolejnych autorów niech świadczy fakt, że całkiem niedawno Peter Tomasi i
Patrick Gleason oddawali mu hołd na łamach „odrodzonego” SUPERMANA. Scenarzyści
jednego z flagowych periodyków w ofercie wydawnictwa dedykowali Cooke’owi
dwuzeszytowy story arc pt. Return to Dinosaur Island,
który mogliście przeczytać w drugim tomie przygód Człowieka ze Stali
opublikowanym kilka miesięcy temu przez Egmont.
NEW FRONTIER można nazwać lżejszą,
pogodniejszą odpowiedzią na legendarnych WATCHMEN Alana Moore’a. Wbrew pozorom
obie te pozycje naprawdę sporo łączy. Zarówno w jednej, jak i drugiej, trafiamy
do pogrążonego w Zimnej Wojnie świata, w którym ludzie obawiają się
superbohaterów i patrzą im na ręce. Podobnie jak Moore, i Cooke zdecydował się
wprowadzić do swojego dzieła fragmenty fikcyjnych gazet, które nie tylko służą
ekspozycji i opisaniu pewnych wydarzeń, ale także prezentują nastroje
społeczeństwa i uwiarygadniają całość.
O ile jednak wizja w WATCHMEN była
niezwykle pesymistyczna i dołująca, o tyle z komiksu Cooke’a bije wręcz trudna
do opisania radość i nadzieja. U Moore’a czasy Zimnej Wojny stały pod znakiem
atomowego zagrożenia, zaś w NOWEJ GRANICY, choć wciąż widać ich ciemne strony,
jawią się poniekąd jako początek czegoś dobrego. Pewnego rodzaju wyjście z
mroku, do którego znacznie przyczynia się zresztą nowa generacja herosów.
To lata, w których Justice Society of
America, ustępuje powoli miejsca wielbionym przez tłumy Supermanowi i Wonder
Woman czy też Batmanowi, będącemu jeszcze niczym więcej jak tylko miejską
legendą. To również czas, w którym na Ziemię trafia tajemniczy przybysz z Marsa,
mieszkańców Central City zadziwia bohater zwany „Flashem”, a młody Hal Jordan
szkoli się na wybitnego pilota.
Na kartach NOWEJ GRANICY przewija się
ogrom popularnych postaci ze świata DC, przez co całość, zamiast skupiać się na
kimś konkretnym, utrzymana jest w formie krótkich, przeplatających się nowelek.
Cooke przeskakuje z jednego wątku na drugi, prowadzi nas w kolejne miejsca i nie
boi się w szybkim tempie przenosić akcji o parę lat do przodu. Nie oczekujcie
zatem typowej, linearnej historii. NEW FRONTIER przypomina raczej skrótowy
przegląd po epoce, która kształtowała dobrze nam znanych superbohaterów. Scenarzysta
pozwala sobie wprowadzać pewne zmiany względem kanonu, zachowując przy tym
charaktery postaci i klimat ich dawnych przygód.
Tak rwana narracja zapewne zgubiłaby
niejeden komiks i niejednego autora, ale u Cooke’a wszystko gra tak, jak
powinno. Wielka w tym zasługa oprawy graficznej, za którą zresztą sam
odpowiadał. Jego urokliwa, prosta kreska cieszy oko i doskonale współgra z
historią, będącą przecież jednym wielkim pokłonem w stronę komiksów z czasów Złotej
i Srebrnej Ery. Każda postać, mimo że nakreślona przy pomocy zaledwie kilku
pociągnięć ołówka, wypada niesłychanie charakterystycznie. Patrząc na NOWĄ GRANICĘ
pod kątem ilustracji, śmiało można nazwać ją małym arcydziełem.
To słowo pasują zresztą do tego tytułu
idealnie. NEW FRONTIER to prawdziwa perełka, której po prostu nie wypada nie
znać. Niewiele jest takich komiksów, w których dosłownie można się zanurzyć i
za ich pomocą w trakcie lektury przenieść do innego świata.
5/6
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów DC: THE NEW FRONTIER #1-3 oraz ADVENTURE COMICS
#466.1
Po naprawdę długiej przerwie od komiksów o trykociarzach wróciłem do hobby jakoś kilka lat temu. Wtedy kupowałem większość Marveli i DC wydawanych przez Egmont. Pamiętam, jak po przebrnięciu przez kilka numerów Marvel Now i New 52 sięgnąłem po Nową granicę i jaki szok przeżyłem, że kreska/rysunki mogą relaksować oczy. Przez co pochłonąłem to (w wersji od Egmontu) tomiszcze raz dwa, a teraz z przyjemnością do niego wracam.
OdpowiedzUsuńTak samo jak w przypadku Sprawiedliwości, wolę to duże, ekskluzywne wydanie, ale cieszę się, że jest wybór i dostępność. Ta kolekcja jest w takich cenach, że być może nawet szarpnę się na Cry for Justice jeśli wydadzą :)
OdpowiedzUsuńUdało mi się ostatnio dostać figurkę Flasha z The New Frontier właśnie (szyld sklepu wprowadzał w błąd, że tylko edukacyjne zabawki!) i mocno zaskoczył mnie timing, że pierwszy tom w tym samym czasie w Empiku, fajno.