Około rok temu ukazał się ostatni zeszyt maksi serii FAR SECTOR, a tym samym jednocześnie końca dobiegł imprint Young Animal. A przynajmniej nieoficjalnie, bo kiedy już raz wydawało się, że to pożegnanie z nadzorowanym przez Gerarda Waya imprintem, ten po przerwie powrócił w postaci dwóch nowych historii - COLLAPSER oraz właśnie FAR SECTOR. Może i nie byłem tak wielkim fanem zakręconych i dziwacznych opowieści z tego zakątka DCU, jak Krzysiek Tymczyński, ale od początku wiązałem z tą inicjatywą duże nadzieje i uważałem komiksy z YA za niezwykle wartościową i oryginalną część oferty DC. Krzysiek nie zdążył niestety zrecenzować dwóch najświeższych tytułów z tego cyklu, a zatem postanowiłem częściowo to nadrobić i przybliżyć trochę historię nakreśloną przez N.K. Jemisin, a narysowaną przez Jamala Campbella.
FAR SECTOR opowiada o stawiającej pierwsze kroki w nowej roli Zielonej Latarni, wysłanej w bardzo odległy zakątek kosmosu, do miejsca zwanego City Enduring. W tej zamieszkiwanej przez 20 miliardów mieszkańców metropolii, złożonej z przedstawicieli trzech kiedyś skłóconych ze sobą ras, dochodzi do pierwszego od 500 lat morderstwa. A to dopiero początek rozlewu krwi. Sojourner 'Jo' Mullein staje przed trudnym zadaniem, aby przeprowadzić śledztwo i spróbować zażegnać konflikt, który może doprowadzić do rozpadu idealnie funkcjonującego do tej pory społeczeństwa i wywołania krwawej wojny. Zadanie zdecydowanie nie będzie proste, a w trakcie śledztwa na jaw wychodzą różne sekrety, manipulacje oraz brudne interesy związane z najwyższymi szczeblami władzy.
Dla Nory K. Jemisin to debiut absolutny komiksowy. Autorka ta znana jest niektórym fanom fantasy z głośnej i nagradzanej Trylogii Pękniętej Skały, a ja przyznaję bez bicia, że nigdy o niej nie słyszałem. Zaproszona przez Waya do tego projektu Jemisin podjęła się zadania, aby w ramach Young Animal ubogacić nieco mitologię związaną ze światem Zielonych Latarni. Co ważne - nie trzeba orientować się w komiksach dotyczących Green Lanternów, aby odnaleźć się w panujących tutaj realiach. Ta zamknięta w 12 rozdziałach opowieść powinna być przystępna zarówno dla nowych, jak i doświadczonych już fanach Korpusu. Wszyscy bowiem zaczynają lekturę z tego samego poziomu, mając taką samą wiedzę na temat głównej bohaterki, futurystycznego świata, do którego trafiła, a także misji, jaka została jej powierzona.
Skoro seria HAL JORDAN I KORPUS ZIELONYCH LATARNI w Polsce nie cieszyła się dużym zainteresowaniem, to tym bardziej nie ma szans, aby światło dzienne ujrzał taki latarniowy tytuł, gdzie za scenariusz odpowiada jakiś mniej znany twórca, niż Johns, czy Morrison. Na szczęście pozostaje jeszcze wersja oryginalna, aby zaznajomić się z fabułą nakreśloną przez Jemisin. A tutaj pierwsze skrzypce gra czarnoskóra przedstawicielka społeczności LGBTQA+ z burzliwą przeszłością, która zostaje wrzucona na głęboką wodę i wysłana na swoją dziewiczą misję gdzieś na sam skraj jurysdykcji Strażników Wszechświata i ich Korpusu. Wpada w sam środek delikatnej sytuacji, gdzie od dawna iskrzy, a cienka nić gwarantująca pokój może w każdej chwili pęknąć, doprowadzając do nieodwracalnych konsekwencji. Jo doświadczenie ma żadne, zwłaszcza w kwestii detektywistycznego śledztwa, ale w pojedynkę stara się jak najlepiej wypełnić powierzone jej zadanie. Dysponuje też nieco innym, słabszym pierścieniem, który nie jest powiązany z centralna baterią mocy i dłużej się ładuje, przez co nasza bohaterka przez sporą cześć komiksu paraduje bezbronna, w cywilnych ciuszkach. W trakcie opowieści dostajemy szczątkowe flashbacki rzucające pewne światło na przeszłość Jo, ale wiele faktów dotyczące jej osoby nadal pozostaje nieznanych. A przynajmniej nie poznamy ich w tym komiksie.
Główny wątek opowieści kręci się wokół kwestii odczuwania emocji, które na poziomie DNA zostają zablokowane przy pomocy biocybernetycznego wirusa zwanego Emotion Exploit. Wyprodukowano jednak narkotyk, która na krótko pozwala te emocje uwolnić - Switchoff. Kiedyś wyłączenie odczuwania emocji miało ułatwić integrację, zablokować mordercze instynkty i zagwarantować skuteczne sprawowanie kontroli. Z czasem jednak stały się niczym kajdany, które siłą rzecz postanowiono zrzucić. Czy odczuwanie emocji ułatwia, czy może utrudnia różne sprawy i budowanie jedności? W tej kwestii zdania są podzielone, co prędzej czy później musi doprowadzić do rewolucji. Od razu w tym momencie pojawili mi się przed oczami Strażnicy Wszechświata, którzy dobrowolnie wyzbyli się uciążliwych dla nich emocji.
Jo Mullein to już ósmy w historii komiksu Green Lantern z planety Ziemia i można narzekać, że to przesada. Ale akurat w tym przypadku trzeba przyznać, iż ma ona w sobie coś (styl bycia, zachowanie, podjęte decyzje), dzięki czemu szybko czytelnik zaczyna ją lubić i chce przeczytać inne przygody z jej udziałem. Okazja ku temu jest na kartach najnowszej serii GREEN LANTERN, gdzie na dobre wpleciona do głównego świata DCU bohaterka odgrywa jedną z istotnych ról. To tam dowiemy się więcej m.in. na temat powodów wysłania Jo na City Enduring i obdarowania ją nietypowym pierścieniem mocy.
Wydarzenia przedstawione w tym komiksie rozgrywają się gdzieś w mocno odległym i zapomnianym zakątku kosmosu, ale są one na tyle uniwersalne i ponadczasowe, że równie dobrze można by je umieścić w dowolnym miejscu i czasie, a i tak będą nadal aktualne i prawdziwe. Korupcja wśród polityków, brutalność policji, narkomania, rozwój czarnego rynku, niewolnictwo, marginalizacja społeczna, siłowe tłumienie protestów, czy zamach stanu przy użyciu wojska to kwestie przecież jakże bliskie i niestety prawdziwe chociażby na planecie Ziemia w XXI wieku. Cytując Jo: "Different planet, same bullshit".
Wspomnę jeszcze o pomocnym zabiegu, jakim są początkowe strony każdego rozdziału, które w mniej lub bardziej nietypowy sposób nakreślają i podsumowują obraz tego, co widzieliśmy oraz czytaliśmy do tej pory. Jest w nich czasem trochę humoru, a czasem celowe i zaskakujące nawiązanie do kultowych produkcji filmowych, jak chociażby MATRIX, czy OBCY.
Szata graficzna to w całości zasługa Jamala Campbella, który odpowiada za ołówek, tusz oraz kolory. Artysta ten miłośnikom DC znany jest chyba głównie z ilustrowania serii NAOMI, która właśnie wkroczyła w drugi sezon. Plansze przez niego wykonane stoją na wysokim poziomie, są szczegółowe i efektowne. Niemal idealnie pasujące do tego typu klimatów, gdzie mamy do czynienia z zaawansowaną technologią i cudacznymi, kosmicznymi widokami. Campbell, jak to ma zresztą w zwyczaju, serwuje odbiorcy specyficzną i dosyć skąpą paletę barw, bazując chyba najczęściej na zieleni oraz fiolecie. Wizualnie jest zatem bez większych zastrzeżeń, choć w natłoku różnych detali i "światełek" czasami trzeba się mocniej skupić, aby zorientować się w tym, co właśnie zobaczyliśmy.
A jak wygląda sprawa z dodatkami? Na początku umieszczony został dwustronicowy wstęp autorstwa Gerarda Waya, który napisał z okazji ukazania się wydania zbiorczego. Pod koniec natomiast znajdziemy 11 stron alternatywnych okładek, 4 strony szkiców oraz konceptów postaci, a także krótki wywiad z twórcami. Osoby chcące poznać więcej detali związanych z tym projektem powinny być raczej zadowolone.
Jak na ironię jedna z lepszych w ostatnich latach historia związana (chociaż w nie tak dużym stopniu) z Zielonymi Latarniami, rozegrała się gdzieś poza głównym DCU, na kartach komiksu, który duża część fanów komiksów DC pewnie olała. Wciągająca, dobrze nakreślona i inteligentna fabuła, ciekawa główna bohaterka, a także miłe dla oka rysunki sprawiają, że czas spędzony nad FAR SECTOR uważam za bardzo dobrze spożytkowany. Jo Mullein zdobyła tym występem moją sympatię, z miejsca stając się wartościowym dodatkiem do mitologii GL, a nie kolejną zbędną, wprowadzoną na siłę postacią obdarzoną pierścieniem i pochodzącą z Ziemi. Sprawdźcie, może i Was do siebie przekona.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów FAR SECTOR #1 - 12.
Komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz