"I died yesterday, I die today, I'll die
tomorrow. I'm the human target. That's the game. Go quick. Leave nothing
behind."
Składające się z dwunastu
zeszytów maksi serie to format idealnie skrojony w DC pod Toma Kinga, gdzie
czuje się on jak ryba w wodzie, i gdzie zawsze można przeczytać wciągającą i
przyjemną historię z górnej półki. No, może nie do końca zawsze, bo czasem
trafi się jakiś ciężki do przetrawienia bubel w postaci BATMAN/CATWOMAN. Ale to
akurat żadna nowość, czy wielkie odkrycie, a jedynie potwierdzenie zasady, że
jak tylko twórca ten trzyma się z daleka od postaci Mrocznego Rycerza, to taki
projekt okaże się sukcesem i przypadnie do gustu. A przynajmniej dla mnie.
Jedne tytuły Kinga bardziej mi się podobają i dostarczają więcej frajdy, inne
trochę mniej, ale zawsze premierze nowej serii towarzyszy spore podekscytowanie
i prędzej czy później (czy to w formie zeszytowej, czy też zbiorczej) takową
sprawdzę, bo obok tych maksi serii najzwyczajniej nie można przejść obojętnie.
W Polsce nadal czekamy z lekkim już zniecierpliwieniem na zapowiedź STRANGE
ADVENTURES (gorąco polecam) od Egmontu, a za oceanem zbliżamy się do półmetku
DANGER STREET (na tą chwilę zbyt pokręcone i niezbyt w moim klimacie).
Tymczasem dzisiaj słów kilka na temat HUMAN TARGET, czyli komiksu, w którym
mamy do czynienia z Tomem Kingiem będącym zdecydowanie w wysokiej formie
pisarskiej i zachęcającym do udziału w ostatnim, pełnym twistów śledztwie
przeprowadzonym przez tytułowego bohatera.