Flash, czyli spóźniony, najszybszy superbohater
Flash jest tworem niezwykle dziwnym, za którym stoi bardzo ciekawa, zakulisowa historia, która także i przekłada się na całokształt, który obejrzeć możemy teraz w kinach, lub za kilka tygodni na streamingu. Film ten był bowiem zapowiadany latami, a przekładany kolejnymi miesiącami. W międzyczasie koncepcja filmowego wszechświata DC niejednokrotnie zmieniała się, głównie za sprawą zmieniającego się szefostwa i wygasających kontraktów. Wisienką na torcie były kontrowersje wokół głównego aktora, wcielającego się w tytułową rolę. Ezra Miller niejednokrotnie był aresztowany, za duszenie swojej fanki, lub atakowanie kobiet krzesłami na Hawajach. Nie bez powodu nawet nie uczestniczy we wszystkich oficjalnych premierach.
Mówiąc dosadnie, Miller był dla Warnera większym problemem, niż korzyścią. Studia filmowe działają PR’owo, a więc ostatni rok nie był dobrym momentem, aby Flash w końcu miał się ukazać. Wzbudzał jednak zainteresowanie fanów, albowiem zapowiadał się hucznym powrotem nie jednego, ale aż dwóch Batmanów! Ben Affleck, który zrezygnował ze swej roli, powrócił do niej w ramach filmowego projektu. Co jednak bardziej zachęcało lwią część widowni to klasyka w pełnej okazałości, czyli Burtonowski Batman w kreacji Michaela Keatona.