Czterdzieści pięć. Tyle lat minęło od poprzedniej solowej serii Błazeńskiego Księcia Zbrodni. Choć de facto kilkunasto zeszytowa seria, którą Egmont wydał w jednym grubaśnym trejdzie nie jest historią o Jokerze, ale o tym za chwilę. Za scenariusz serii odpowiada James Tynion IV, który w ostatnich latach narobił sporego szumu w środowisku komiksiarzy. Dawny protegowany Scotta Snydera do mainstreamu wdarł się właśnie za jego sprawą. Tynion pomagał swemu mentorowi przy bat-komiksach, dostał własny tytuł „Szpon”, a szerzej dał o sobie znać dopiero na początku inicjatywy DC Odrodzenie. Wtedy to przejął stery „Detective Comics”, czyniąc z niego komiks drużynowy, gdzie każdy członek grupy dostał swoje pięć minut. Przeciwnicy byli tacy sobie, ale było widać, że autor ma potencjał. W tym samym roku (2016) doprowadził do pierwszego (i jedynego wartego uwagi) spotkania Batmana z Wojowniczymi Żółwiami Ninja. Jednak prawdziwy bum nastąpił pod koniec drugiej dekady bieżącego wieku, gdy poszedł w autorskie projekty horrorowe. Sukces „Coś zabija dzieciaki” (z Boom Studios) przerósł wszelkie oczekiwania, a zaraz po nim wystartował „Departament prawdy” (Image Comics). W 2021 roku zgarnął dwie branżowe statuetki, odpowiednio Eisnera i Ringo, a w roku ubiegłym rozbił bank zdobywając po trzy każdej z nich. Uczeń przerósł mistrza. Jednocześnie nadal udzielał się w DC, gdzie dostał do pisania „Batmana”, a run ten był w moim odczuciu tak słaby, że ostatecznie zniechęcił mnie do regularnego czytania tej serii (a wytrzymałem cały run Toma Kinga!). Same pomysły na fabułę wyglądały ok, ale ich realizacja rozminęła się z moimi oczekiwaniami. Tynion wpadł wtedy w jakiś dziki szał wypluwania z siebie - z prędkością karabinu maszynowego - nowych postaci. Przestałem czytać jego „Batmana” wraz z „Wojną Jokera”, której jedną z późniejszych reperkusji był tzw. „Dzień A”, podczas którego zginęła większość pacjentów i personelu Azylu Arkham zagazowani toksyną Jokera. Sam Joker, pozbawiony oka uciekł z Gotham City, co robił dalej dowiadujemy się na początku zbioru „Polowanie na klauna”.
Miałem przesyt historiami z nemezis Batmana na pierwszym planie i tym, co sprawiło, że sięgnąłem po „Jokera” Tyniona było to, że komiks nie jest o nim. To historia Jamesa Gordona. Jim nie jest już komisarzem, ale nie potrafi cieszyć się emeryturą. Od lat nie może zaznać spokoju, bo gdy zamyka oczy za każdym razem słyszy „Ha ha ha…”. Obłąkańczy śmiech swojego osobistego bogeymana. Jokera. Klaun odebrał mu tak wiele. Sparaliżował jego córkę Barbarę i próbował doprowadzić go do szaleństwa by udowodnić, że wystarczy do tego jeden zły dzień (w kultowym „Zabójczym żarcie), następnie zastrzelił drugą żoną Gordona i niedawno pośrednio doprowadził do śmierci jego syna Jamesa Juniora. Jak widzicie może i Joker ma obsesję na punkcie Mrocznego Rycerza, ale to Gordon ma więcej powodów by uważać Jokera za koszmar swojego życia. I jak już jesteśmy przy obsesji, to Gordon miał ją na puncie klauna na długo przed tym nim ten go skrzywdził. Możemy się tego dowiedzieć na kartach „Polowania na klauna” z niezwykle klimatycznych retrospekcji napisanych przez Matthew Rosenberga – jeden z ciekawszych scenarzystów w ostatnich kilku latach. Ową klimatyczność podkreśla kreska Francesco Francavilli, który idealnie odnajduje się zarówno w kryminale, jak i horrorze, a którego polscy czytelnicy mogą przede wszystkim kojarzyć z komiksu „Batman. Mroczne odbicie”, gdzie ilustrował fragmenty właśnie z udziałem Gordona. Tymczasem historię rozgrywającą się w teraźniejszości ilustruje Guillem March, którego z czasem zastępuje Giuseppe Camuncoli. Prace obydwu choć odmienne od siebie nie gryzą się ze sobą, ale osobiście preferuję bardziej ekspresyjną kreskę Marcha, mimo że czasem zarzuca się, że postacie w jego wykonaniu wyglądają plastikowo.
Gdy tajemniczy ludzie oferują mu dwadzieścia pięć milionów dolarów za wszczęcie międzynarodowego śledztwa mającego na celu wytropienie i zabicie klauna Gordon podejmuje zlecenie. On sam chciałby wierzyć, że gdy przyjdzie co do czego postąpi zgodnie z literą prawa, choć sam nie jest już jego przedstawicielem. Był dobrym gliną, zawsze brzydził się i tępił korupcję, ale los postawił przed nim nie lada pokusę: majątek i możliwość wyeliminowania nawiedzającego go w snach upiora i zarazem ocalanie rzeszy jego potencjalnych, przyszłych ofiar. Kto będzie się śmiał ostatni i co być może najistotniejsze, czy James jest dobrym człowiekiem? Walka ze złem nie czyni z automatu dobrym. Cała intryga rozpisana jest wokół moralnego dylematu z jakim zmaga się Jim, konflikcie prawo kontra wcielone zło i próbie przepracowania wieloletniej traumy. Gdy staniesz oko w oko (przypominam, że Joker stracił jedno) ze złem i spojrzysz w otchłań, to otchłań się zaśmieje. Co zrobi Jim i jak bardzo można pogrążyć się w ciemności, tego do końca nie wiem nawet on sam.
A graczy na planszy jest znacznie więcej. Jest Trybunał Sów, który ma w tym wszystkim jakiś własny cel. Jest Sieć, organizacja zapewniająca luksusowe pozostawanie poza radarem złoczyńcom, by ci mogli naładować akumulatory, wylizać rany – z której Joker korzystał w przeszłości. Są wreszcie kanibale z Teksasu, żądni zemsty, bo w gazowym ataku na Azyl zginął członków ich rodziny. Ci ostatni chcą akurat zjeść klauna, co nie powinni dziwić, bo jak nauczył nas już „Kaznodzieja” w Teksasie odstawia się naprawdę chore g*wno. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że Joker może być niewinny temu, co stało się w Dniu A. Tak się niefortunnie składa, że wśród ofiar był również Bane. Z nim związana jest jeszcze jedna strona konfliktu, która pragnie zemsty i to dosłownie. W laboratorium Santa Prisca stworzono Vengeance (z ang. zemsta), córkę Bane’a, której jedynym zaprogramowanym celem jest zabicie Jokera. 90’s wjeżdżają na pełnej, ale to ten dziwny bigos naprawdę nieźle smakuje.
„Polowanie na klauna” to mainstreamowy Tynion w formie. Kawał przyjemnego, trykociarskiego czytadła. Wreszcie dostaliśmy komiks o Jimie, który jest detektywem i to naprawdę niezłym, a nie jedynie typem, który zapala bat-sygnał i pozwala by gość przebrany za nietoperza odwalił całą robotę. Top historii z Gordonem, od czasu „Mrocznego odbicia” nikt tak dobrze nie rozpisał tej postaci jak Tynion i Rosenberg.
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „The Joker #1-15” oraz „The Joker 2021 Annual #1”.
Komiks otrzymałem od wydawcy. Wydawca nie ma wpływu na moją opinię.
Damian Maksymowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz