piątek, 22 grudnia 2023

DC MECH

„It’s all right, John .. We can circle around for another pass!”

Na rynku amerykańskim są komiksy bardziej głośne czy medialne. Istnieją też takie, które są dobrze oceniane i to zarówno wśród tych medialnych jak i niemedialnych tytułów. Samemu jednak jestem trochę dziwny i stosunkowo często recenzuję te komiksy, które są ocenione przeciętnie lub źle oraz nie wzbudzają szerszego zainteresowania. Być może sam Was teraz zniechęcam do czytania reszty tekstu, natomiast tutaj jest dokładnie taki przypadek.

Komiks, który tym razem mam do omówienia to DC MECH, którego wydanie zbiorcze zostało wypuszczone w połowie tego roku. Za scenariusz odpowiadał Kenny Porter. Nie jest to twórca z szerokim dorobkiem, aczkolwiek jeden z jego komiksów (FLASH: NAJSZYBSZY CZŁOWIEK NA ZIEMI) został nawet wydany po polsku.

Jeśli patrzycie na okładkę i przychodzi Wam na myśl marka Transformers, to skojarzenie z tymi dużymi maszynami jest uzasadnione. DC do swoich seriach pobocznych zapożyczało w niedawnej przeszłości postacie zombie, wampirów oraz dinozaurów. Tym razem są to wielkie roboty. Aż się można zastanawiać jakie będą kolejne inspiracje. Podkreślam tylko, że nie mam znajomości historii czy świata Transformersów. Jeśli w recenzowanym komiksie były dodatkowe nawiązania widoczne dla ich fanów, to sam ich niestety nie wyłapałem.

Czas wspomnieć o fabule. Gdy Ameryka świętuje zakończenie II Wojnie Światowej, pojawia się  nagle wielki potwór (parademon) i niszczy miasto. Stwora udaje się pokonać, ale kosztuje to życie część ówczesnych superbohaterów. Dekady później zarówno superbohaterowie jaki i złoczyńcy wykorzystują ogromne roboty. Na Ziemię przybywa jeszcze jedna taka maszyna, tym razem pilotowana przez kosmitę z planety Krypton. Zbiega się to w czasie z atakiem nowych parademonów wysłane przez Darkeseida. Ta zła postać  zniszczyła wspomniany Krypton, a obecnie planuje podbój Ziemi. Jako nieoczekiwany sojusznik dla obrońców planety pojawia się dodatkowo Hawkwoman czyli jedna z postaci, które przeżyła atak zaraz po II Wojnie Światowej. Swój wpływ na rozwój wydarzeń, ma również niezwiązany z superbohaterami Lex Luthor.

Scenarzysta tego komiksu miał głowę pełną pomysłów, które wplatał do historii. Jest tutaj trochę pozmieniana kreacja znanych superbohaterów. Dotyczy to zwłaszcza Supermana, który w tej historii ma swój przerobiony origin. Niestety mimo wszystko nie jest to dobry komiks. To jedna z wielu historii, gdzie grupa tych dobrych pokonuje tego złego. Wykorzystuje ona wielkie roboty, aczkolwiek i tak bardziej skupia się na ich ludzkich pilotach, niż na samych maszynach. Scenarzysta starał się być kreatywny, natomiast koniec końców nie połączył swoich pomysłów w angażującą całość. Wydaje mi się, że niektórzy twórcy komiksów, bazując na tych samych lub podobnych ideach, zrealizowaliby jednak coś lepszego. 

Warstwa graficzna nie jest najgorsza, chociaż ma swoje problemy. Doceniam, że przez całą historię nad szkicami pracował jeden rysownik czyli Baldemar Rivas. Poszczególne panele zdecydowanie nie wywołują zachwytu, natomiast dla mniej wymagających osób w tym zakresie (np. dla mnie) jako tako mogą być.

Czy jest coś co chce Wam napisać odnośnie wielkich maszyn? Tak, chcę Wam przekazać, że piłkarski Inter Mediolan miał specjalne koszulki meczowe reklamujące Transformers. (Szczegóły w tym linku.) Natomiast, co chce Wam przekazać o recenzowanym komiksie? Głównie to, że po prostu można go nie czytać. Historia nie jest specjalnie angażująca i sam przynajmniej raz się zmusiłem, żeby ją doczytać do końca. Komiks nie ma samych cech negatywnych, co nie zmienia faktu, że go nie polecam.

Marcin „Kędzior” Michalski

Recenzowane wydanie zbiorcze zawiera materiały z zeszytów DC MECH #1-6

Komiks jest dostępne w sprzedaży w ATOM COMICS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz