„It’s all
right, John .. We can circle around for another pass!”
Na rynku amerykańskim są komiksy bardziej głośne czy
medialne. Istnieją też takie, które są dobrze oceniane i to zarówno wśród tych
medialnych jak i niemedialnych tytułów. Samemu jednak jestem trochę dziwny i
stosunkowo często recenzuję te komiksy, które są ocenione przeciętnie lub źle
oraz nie wzbudzają szerszego zainteresowania. Być może sam Was teraz zniechęcam
do czytania reszty tekstu, natomiast tutaj jest dokładnie taki przypadek.
Komiks, który tym razem mam do omówienia to DC MECH, którego
wydanie zbiorcze zostało wypuszczone w połowie tego roku. Za scenariusz
odpowiadał Kenny Porter. Nie jest to twórca z szerokim dorobkiem, aczkolwiek
jeden z jego komiksów (FLASH: NAJSZYBSZY CZŁOWIEK NA ZIEMI) został nawet wydany
po polsku.
Jeśli patrzycie na okładkę i przychodzi Wam na myśl marka
Transformers, to skojarzenie z tymi dużymi maszynami jest uzasadnione. DC do swoich
seriach pobocznych zapożyczało w niedawnej przeszłości postacie zombie,
wampirów oraz dinozaurów. Tym razem są to wielkie roboty. Aż się można
zastanawiać jakie będą kolejne inspiracje. Podkreślam tylko, że nie mam
znajomości historii czy świata Transformersów. Jeśli w recenzowanym komiksie
były dodatkowe nawiązania widoczne dla ich fanów, to sam ich niestety nie
wyłapałem.
Czas wspomnieć o fabule. Gdy Ameryka świętuje zakończenie II Wojnie Światowej,
pojawia się nagle wielki potwór
(parademon) i niszczy miasto. Stwora udaje się pokonać, ale kosztuje to życie
część ówczesnych superbohaterów. Dekady później zarówno superbohaterowie jaki i
złoczyńcy wykorzystują ogromne roboty. Na Ziemię przybywa jeszcze jedna taka
maszyna, tym razem pilotowana przez kosmitę z planety Krypton. Zbiega się to w
czasie z atakiem nowych parademonów wysłane przez Darkeseida. Ta zła
postać zniszczyła wspomniany Krypton, a
obecnie planuje podbój Ziemi. Jako nieoczekiwany sojusznik dla obrońców planety
pojawia się dodatkowo Hawkwoman czyli jedna z postaci, które przeżyła atak
zaraz po II Wojnie Światowej. Swój wpływ na rozwój wydarzeń, ma również
niezwiązany z superbohaterami Lex Luthor.
Scenarzysta tego komiksu miał głowę pełną pomysłów, które
wplatał do historii. Jest tutaj trochę pozmieniana kreacja znanych
superbohaterów. Dotyczy to zwłaszcza Supermana, który w tej historii ma swój
przerobiony origin. Niestety mimo wszystko nie jest to dobry komiks. To jedna z
wielu historii, gdzie grupa tych dobrych pokonuje tego złego. Wykorzystuje ona
wielkie roboty, aczkolwiek i tak bardziej skupia się na ich ludzkich pilotach,
niż na samych maszynach. Scenarzysta starał się być kreatywny, natomiast koniec
końców nie połączył swoich pomysłów w angażującą całość. Wydaje mi się, że
niektórzy twórcy komiksów, bazując na tych samych lub podobnych ideach,
zrealizowaliby jednak coś lepszego.
Warstwa graficzna nie jest najgorsza, chociaż ma swoje
problemy. Doceniam, że przez całą historię nad szkicami pracował jeden rysownik
czyli Baldemar Rivas. Poszczególne panele zdecydowanie nie wywołują zachwytu,
natomiast dla mniej wymagających osób w tym zakresie (np. dla mnie) jako tako
mogą być.
Czy jest coś co chce Wam napisać odnośnie wielkich maszyn? Tak, chcę Wam
przekazać, że piłkarski Inter Mediolan miał specjalne koszulki meczowe
reklamujące Transformers. (Szczegóły w
tym linku.)
Natomiast, co chce Wam przekazać o recenzowanym komiksie? Głównie to, że po
prostu można go nie czytać. Historia nie jest specjalnie angażująca i sam
przynajmniej raz się zmusiłem, żeby ją doczytać do końca. Komiks nie ma samych
cech negatywnych, co nie zmienia faktu, że go nie polecam.
Marcin „Kędzior”
Michalski
Recenzowane wydanie
zbiorcze zawiera materiały z zeszytów DC MECH #1-6
Komiks jest dostępne
w sprzedaży w ATOM COMICS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz