Pod koniec roku Egmont zaproponował swoim czytelnikom pozycję odbiegającą mocno od standardowych komiksów superbohaterskich, której szczerze mówiąc na naszym rynku nie spodziewałem się zobaczyć. A do tego potraktowano ją wyjątkowo, zaliczając do linii DC Deluxe. Słowo 'INNA' w tytule nie jest użyte przypadkowo i wyraźnie sugeruje, z czym zmierzymy się od pierwszej do ostatniej strony tego albumu. John Ridley wraz z zespołem artystycznym zabiera nas na nietypową wycieczkę po kilku dekadach historii świata DC, wplatając w to autentyczne wydarzenia z najnowszej historii Stanów Zjednoczonych, a do tego ukazując całość z nieco odmiennej perspektywy. Już sam opis brzmi ciekawie i obiecuje coś bardzo ambitnego, ciekawego, z czym zdecydowanie warto się zmierzyć.
Komiks? Historia obrazkowa? Nic z tych rzeczy! Zapewne już to Wiecie, a jak nie to przypomnę, iż omawiany album niewiele ma wspólnego z formatem, jaki kojarzy się z tradycyjnym komiksem. INNA HISTORIA UNIWERSUM DC to bloki, a nawet pokaźne ściany tekstu, które serwuje nam scenarzysta, zaś obok, czy też w tle dostajemy towarzyszące im ilustracje. Brakuje dymków z tekstem oraz onomatopei. Bardziej mamy do czynienia zatem z czymś na kształt ilustrowanej bogato książki. Jeśli nastawicie się na tego typu właśnie nietypową pozycję, to łatwiej będzie się z nią zmierzyć.
Katana: "My, outsiderzy tego świata, możemy stać na uboczu, ale nigdy nie jesteśmy sami".
John Ridley (ten sam, który pisał przygody czarnoskórego Batmana - Tima/Jace'a Foxa począwszy od FUTURE STATE) powołał do życia mini serię składającą się z pięciu numerów o powiększonej ilości stron, jaka wydawana była od listopada 2020 do lipca 2021. Na blisko 250 stronach szóstka wybranych bohaterów opowiada swoje skomplikowane i niełatwe historie życiowe. A wszystko rozgrywa się na tle różnych istotnych wydarzeń związanych ze światem DC oraz tym, co rzeczywiście działo się wtedy w USA. Z każdym rozdziałem zmienia się narrator, w drugiej części dostajemy nawet dwugłos.
Akcja rozpoczyna się w roku 1972 za sprawą Jeffersona Pierce'a (Black Lightninga), zaś kończy w roku 2010, dokąd prowadzi nas opowieść/wyznanie jego córki - Annisy Pierce (Thunder). Po drodze mamy jeszcze duet Karen Beecher-Duncan/Mal Duncan, Katanę oraz Renee Montoyę. Widać zatem wyraźnie, że jest to bardzo specyficzna grupa, postacie z dalszego planu, jacy na co dzień trzymają się raczej gdzieś na uboczu. Możecie znać wszystkich albo tylko część. Łączy je to, że należą do różnych mniejszości, czy to ze względu na kolor skóry, pochodzenie, czy też orientację seksualną. Kwestie wykluczenia społecznego, nienawiści, rasizmu, chowania się homoseksualistów w szafie w obawie przed reakcją innych, czy też temat problemów rodziny superbohatera zostają tutaj wielokrotnie poruszone. Scenarzysta odkurza te mniej lub bardziej zapomniane postacie i wyjątkowo stawia na pierwszym planie, aby pokazać życie superbohatera w konkretnej dekadzie z jej/jego perspektywy. Duży nacisk stawiany jest na relacje między ludzkie, emocje jakie targają naszymi bohaterami, problemy mniejszości, które niestety po dziś dzień pozostają w większości aktualne.
Scenarzysta nie ma jakiegoś konkretnego planu, a przynajmniej ja takiego nie zauważyłem, przez co album ten okazuje się dosyć chaotycznym zlepkiem różnych porozrzucanych fragmentów. Obserwujemy świat postrzegany z odmiennej perspektywy, a znane wszystkim wydarzenia ukazane zostaną z mniej znanej strony, pokazane oczami zupełnie innych obserwatorów. Pewnie każdy znajdzie tutaj dla siebie ciekawsze fragmenty, dla mnie były to rozdziały 3 i 4 z udziałem Katany oraz Renee Montoyi. Chyba głównie przez to, że dosyć dobrze znam ich komiksowe losy. No właśnie - znajomość historii DC z prezentowanego okresu z pewnością pomaga lepiej poruszać się po tym ilustrowanym dzienniku, pozwala wyłapać i docenić różne smaczki oraz nawiązania, a luki pomiędzy tymi pociętymi opisami/wspominkami/przemyśleniami/monologami można sobie z pamięci łatwo przywołać. Nie można się też oprzeć wrażeniu, że pozycja ta skierowana jest przede wszystkim do fanów grupy Outsiders i jej różnych inkarnacji na przestrzeni lat, gdyż przeżywający swoje mniejsze lub większe dramaty bohaterowie w większości należeli kiedyś do tego specyficznego zespołu wyrzutków.
John Ridley delikatnie mówiąc nie jest miłośnikiem opisywanego przez siebie świata, co daje jasno do zrozumienia na każdym niemal kroku. Z każdej strony praktycznie wylewa się w stronę czytelnika przygnębienie, rezygnacja, pesymizm, depresja, smutek, dramat i ogólnie w większości negatywne emocje, generując charakterystyczny, dołujący klimat, co może udzielić się również odbiorcy. Minusem ze strony twórcy jest na pewno to, iż przytoczone przez niego ważne wydarzenia są w kilku miejscach zakrzywione i wypaczone, podyktowane jego konkretnymi poglądami. To samo tyczy się oceny zachowań niektórych herosów DC. Osobiście spodziewałem się także zobaczyć tutaj więcej nawiązań do różnych klasycznych scen, czy eventów, a wypadło to trochę skromnie.
Nie jest to na pewno album szybki do przyswojenia, wręcz przeciwnie. Ciężko mi było zmusić się do przeczytania całości za jednym podejściem, dlatego podzieliłem sobie przedzieranie się przez te dosyć topornie wchodzące rozdziały na dwa razy. Nie wiem jak to było/będzie w Waszym przypadku, być może to tylko u mnie tak wyglądało, ale mocno depresyjny wydźwięk narracji i ponury (a momentami nawet senny) klimat zrobiły swoje, skutecznie zniechęcając mnie do kontynuowania lektury i szybkiej finalizacji.
Renee Montoya: "Maska nie jest czymś, za czym się ukrywasz. Maska cię wyzwala".
Giuseppe Camuncoli oraz Andrea Cucchi zadbali o to, aby urozmaicić lekturę i atakujące czytelnika kolumny tekstu urozmaicić o różne losowe grafiki. Niektóre bardziej, a niektóre mniej pozwalają na sprawne przemieszczanie się pomiędzy poszczególnymi, chaotycznie serwowanymi wątkami/zagadnieniami. Artyści puszczają oko w kierunku bardziej zaznajomionego z przeszłością DCU czytelnika, interpretując na nowo wiele znanych, kultowych wręcz scen oraz okładek, co czasami wychodzi udanie, a niekiedy wręcz dziwacznie. Ale tak to już jest, kiedy ktoś postanawia zrobić coś kalka w kalkę i zmierzyć się z klasyczną grafiką jakiegoś wybitnego twórcy o charakterystycznym stylu. W większości rysunki nie są złe, ale jeszcze raz podkreślę, że schodzą one zdecydowanie na drugi plan przygniecione wręcz przez różne wypowiedzi, przemyślenia, opisy itp.
W oryginale album ten ukazał się w ramach imprintu Black Label (Egmont nigdzie tego logo nie umieścił) i w powiększonym formacie, gdzie zapewne poszczególne plansze prezentują się bardziej efektownie.
INNA HISTORIA UNIWERSUM DC pozostawiła
mnie z mieszanymi uczuciami. Znalazłem wewnątrz co prawda dla siebie kilka
ciekawych momentów, ale w większości lektura okazała się nużąca, ciężkostrawna
i monotonna. Ridley skupił się przede wszystkim na próbie zarażenia czytelnika
swoim światopoglądem oraz politycznymi upodobaniami, zapominając o tym, aby
całość miała ręce i nogi, układała się według jakiegoś konkretnego
planu/schematu. Miało być tak pięknie, a wyszło tylko poprawnie. Sporo czasu
straciłem na lekturze tego "komiksu", a ostatecznie Johnowi Ridley'owi
nie udało się mnie pozytywnie zaskoczyć. Lepiej poważnie zastanowić się nad
zakupem tej pozycji, żeby później nie było rozczarowania. Coś innego. Czy lepszego? Niekoniecznie.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE OTHER HISTORY OF THE DC UNIVERSE #1 - 5.
Komiks otrzymany do recenzji od Egmontu. INNĄ HISTORIĘ UNIWERSUM DC znajdziecie m.in. na Egmont.pl oraz w sklepie Atom Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz