środa, 27 grudnia 2023

SWAMP THING: GREEN HELL

"But nothing ever trully ends. No matter how bleak. No matter how far away hope seems. Life finds a way".

Dzisiaj coś dla fanów Bagniaka, czyli mini seria stworzona pod szyldem Black Label przez popularnych i w większości lubianych twórców - Jeffa Lemire'a oraz Douga Mahnke. Proponują oni postapokaliptyczną wizję przyszłości, a zatem coś, co akurat w tym imprincie nie jest żadnym novum. Nie trzeba był mnie jakoś mocno zachęcać, aby sięgnąć po tę pozycję, gdyż komiksy ze Swamp Thingiem zawsze przyciągają moją uwagę. Rzadko kiedy też mnie rozczarowują. Sprawdźmy zatem, czy historii jakiej ważną częścią jest tutaj Swampy, bliżej poziomem do BATMAN: OSTATNI CZŁOWIEK NA ZIEMI Scotta Snydera, czy też WONDER WOMAN: MARTWA ZIEMIA Daniela Warrena Johnsona.

Ziemia poważnie ucierpiała. Resztki ludzkości skrywają się w górach, na niewielkiej wyspie, ale to tylko kwestia czasu, kiedy wielka powódź w końcu dosięgnie również ten skrawek. Ponieważ ludzie sami przez swój brak odpowiedzialności zgotowali planecie taki los, trzeba ich ukarać. Parlamenty Zieleni, Czerwieni oraz Zgnilizny podjęły wspólnie decyzję, aby usunąć wszelkie życie z powierzchni i rozpocząć cały cykl od nowa. W tym celu przyzywają nowego awatara, potwora, jakiego świat do tej pory nie widział. Ostatnią i jedyną nadzieją dla bezbronnych w starciu z tym monstrum ludzi okazuje się Alec Holland, który od dziesięcioleci uznany jest za martwego.

To jest mocno pesymistyczny i niewesoły obraz. Dystopijna wizja świata, gdzie najprawdopodobniej na skutek różnych katastrof ekologicznych doszło do nieodwracalnych zmian w środowisku. Stały ląd został w większości zalany wodą, a ostatni bastion ludzkości próbuje zachować namiastki normalnego życia. Codzienne rozpaczliwe poszukiwanie jedzenia, terror ze strony stacjonujących na dawnej platformie wiertniczej piratów, niepewność o jutro, ogólny pesymizm i brak nadziei. Obserwujemy to wszystko głównie oczami małej dziewczynki i jej ojca, współtworzących niewielką społeczność tych, którzy przetrwali i nadal walczą, chociaż sami już niezbyt wierzą w powodzenie tej nierównej walki. To opowieść o ostatniej walce, determinacji, poświęceniu, trudnych wyborach, nieoczekiwanych bohaterach oraz otrzymaniu od losu drugiej szansy.

Śledzi się to sprawnie i szybko, bo tak naprawdę scenarzysta nie daje okazji, aby zatrzymać się na dłużej w jakimś miejscu, przy jakimś fragmencie i coś głębiej przemyśleć/przeanalizować. Dialogi nie zawodzą, a całość podana jest w dosyć prosty i przystępny sposób. Czasem nawet zbyt prosty i łatwy do przewidzenia, jakby zabrakło takiego przysłowiowego zęba. Najlepiej wypadają wewnętrzne rozterki Aleca, który musi wybrać pomiędzy własną rodziną, a ratowaniem ludzkości. Czy zdecyduje się złamać obietnicę, opuścić strefę komfortu i stoczyć jeszcze jedną walkę, nie mając pewności, czy po wszystkim czeka go nagroda, czy może śmierć i samotność? Nikt nie mówił, że w tej sytuacji wybór będzie prosty i oczywisty. 

Nie ukrywam, że spodziewałem się mocniejszego przesunięcia fabuły w stronę horroru, niż postapo, ale w sumie to co dostałem jest też satysfakcjonujące. Widowiskowe starcia robią wrażenie, zwłaszcza jak lubi się dziwaczne stwory wypełniające większość planszy. Znajduje się również miejsce na gościnne występy, co generuje pewne twisty fabularne, zapewnia pewien dreszczyk emocji i uśmiech na twarzy czytelnika. Zwłaszcza istotna okazuje się obecność dwulicowego Johna Constantine'a - drugiego obok Hollanda głównego bohatera tego komiksu, wraz z tymi jego wszystkimi sztuczkami, trikami, podstępami, czy zawieraniem dziwacznych paktów. 

Z jednej strony to samodzielna i zamknięta opowieść, z którą można zmierzyć się z marszu i czerpać przyjemność, bez żadnej głębokiej podbudowy. Z drugiej strony można ją śmiało osadzić w kontinuum i potraktować jako prawdopodobną przyszłość do tego, co ukazane zostało w ramach New 52, a przynajmniej w dwóch stworzonych w  tamtym okresie ongoingach, jako swego rodzaju epilog do ANIMAL MANA oraz SWAMP THINGA. I wtedy przyjemność jest moim zdaniem jeszcze większa. 

Ilustracje zaliczyłbym do kategorii tych udanych, które dobrze dopełniają i oddają zamysł scenarzysty. Styl Douga Mahnke jak najbardziej pasuje do tego typu mrocznych, ociekających apokalipsą, czy horrorem scenerii. Największe wrażenie robią oczywiście wszelkie sceny z udziałem wykreowanych przez Parlamenty potworów i porozrzucane wszędzie fragmenty ciał. Efektownie, zwłaszcza w powiększonym formacie, prezentują się wszelkie duże kadry, których w tym przypadku nie brakuje. Artysta nie bawi się w jakieś eksperymenty i prezentuje tutaj swój znany oraz charakterystyczny styl, dlatego też miłośnicy Mahnke powinni być jak najbardziej ukontentowani. Nawet, jeśli niektóre kadry są jakościowo gorsze i wyraźnie mniej dopracowane, niż pozostałe. Trzeba jednak mieć na uwadze, że Doug zmagał się przez dłuższy z problemami zdrowotnymi, co zmusiło DC do zawieszeniem wydawania mini serii po pierwszym numerze. #1 ukazał się w grudniu 2021, zaś dwie następne odsłony odpowiednio w lutym oraz marcu 2023. W ostatnim rozdziale w kilku miejscach pomaga mu nawet Shawn Moll, ale na szczęście nie jest to praktycznie odczuwalne i jednolitość szaty graficznej została zachowana. Osobiście lubię taką kreskę, która zapewniła mi sporo frajdy od samego początku, aż do finału tej historii. Cieszę się, że DC zdecydowało się poczekać na powrót Douga i nie zastąpiło go innym artystą.

W ramach dodatków dostajemy standardowo jedynie porcję alternatywnych okładek, a wszystkie stworzone do tej serii są ciekawe i robią wrażenie.

SWAMP THING: GREEN HELL nie zapisze się jakimiś złotymi zgłoskami, jeśli spojrzymy w perspektywie dotychczas napisanych historii z udziałem tego bohatera. Poprzeczka została za wysoko postawiona, a Lemire i Mahnke nawet nie zbliżyli się do tego, aby ją przeskoczyć. I raczej tego nie zamierzali. Nie zmienia to jednak faktu, iż komiks ich autorstwa to solidnie napisana i równie solidnie narysowana opowieść, którą bardzo szybko i płynnie się śledzi, która ma kilka ciekawych zwrotów akcji, która kończy się happyendem, i która dostarcza całkiem sporo frajdy z lektury. Zarówno komuś, kto bardziej jest obeznany z tytułową postacią, jak i temu, kto posiada w tej kwestii nieco mniejsze doświadczenie.

Wracać do tego komiksu raczej już nie będę, ale za to stał się on dla mnie bodźcem, aby ponownie zaaplikować sobie run ANIMAL MANA oraz SWAMP THINGA, jakie odpowiednio Lemire i Snyder stworzyli w ramach New 52. Egmont planuje wydać w przyszłym roku  SWAMP THING: GREEN HELL, co uważam za słuszną decyzje. Mam jeszcze takie małe marzenie, aby udało się w bliższej lub dalszej przyszłości, oddać w ręce polskiego czytelnika przygody Buddy'ego Bakera i jego rodziny ze wspomnianego okresu New 52. Byłaby to również słuszna decyzja.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SWAMP THING: GREEN HELL #1 - 3.

Powyższy komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz