Batman ’89, czyli powrót do Burtonowskiego gotyku
Historia Tima Burtona z Batmanem jest dosyć ciekawym zjawiskiem. Stworzył on dwa kultowe filmy, które nie tylko wypromowały postać Batmana, ale bez wątpienia także zapoczątkowały pewien nurt superbohaterszczyzny w kinowym mainstreamie. Wcześniej wówczas Mroczny Rycerz miał tylko kilka serialowych adaptacji, w tym jedną z Adamem Westem, której sukces przywrócił mu sławę na lata, lecz z mrokiem utożsamianym z Batmanem miała w zasadzie niewiele wspólnego. Dopiero to Tim Burton pokazał postać na nowo.
Burton, a Batman
Wartym wspomnienia na sam początek jest to, że Burton w zasadzie nawet nie lubił komiksów. Jedyne co przeczytał to Zabójczy żart, który zekranizował w swoim filmie. Obraz jednak nie miał w pierwszej kolejności iść do niego. Od 1979 roku, Warner Bros. chciało powtórzyć sukces Supermana Richarda Donnera w postaci filmu o Batmanie. To poskutkowało prawie dekadą szukania kolejnych reżyserów widowiska, a typowany był choćby Joe Dante po jego Gremliny rozrabiają. Ostatecznie postanowiono zaufać Timowi Burtonowi, który już wtedy był dorodnym artystycznie młodym twórcą, mającym na swoim koncie Frankenweenie, czy Vincent, lecz to jego Sok z żuka dopiero dał zielone światło na Batmana. Jak się później też okazało, Burton w roli głównej miał obsadzić także Michaela Keatona, z którym pracował przy poprzednim projekcie, co spotkało się z niemałą kontrowersją.
Batman miał być jednak jednostrzałowcem w karierze reżysera. O ile film zarobił dla studia odpowiednie pieniądze, to sam Burton nie zamierzał robić kontynuacji, lecz Warner Bros. za wszelką cenę chciało wyprodukować nowy film z Keatonem. W rezultacie powstał Powrót Batmana, z planowanym trzecim filmem na horyzoncie. Drugi był jednak mocno kontrowersyjnym projektem, a wyniki finansowe sprawiły, że studio chętnie wypuściło Burtona ze swoich objęć. Warner jednak miał już w zanadrzu napisany scenariusz trzeciego filmu. Tak jak przy poprzednich dwóch, jego autorem był Sam Hamm.
Fabuła jednak była na lata zapomnianym plikiem papieru, zakopanym gdzieś w szufladach jednego z biurowców Warnera. DC postanowiło coś z tym zrobić. Oczywistym jest, że trzeci film najpewniej nigdy już nie powstanie, a przynajmniej nie wedle pierwotnej wizji. Wydawnictwo postanowiło odciąć ten ostatni kupon i wydać komiksową adaptację niezrealizowanej produkcji.
Komiksowy sequel
Batman ’89 to bowiem historia, która rozgrywa się po wydarzeniach z Powrotu Batmana. Hamm skupia się tutaj na postaci prokuratora okręgowego Harveya Denta, który był także wprowadzony w poprzednich filmach. Dent chcąc skupić się na dobru Gotham widzi w nim jeden poważny problem, Batmana. Bruce Wayne z kolei kontynuuje swoją krucjatę, tym razem nie w pojedynkę. Na jego drodze staje niejaki Drake Winston, mechanik samochodowy, który zostaje także samozwańczym stróżem prawa, Robinem w burtonowskim świecie. Oczywiście Drake najpewniej jest wzorowany na Timie Drake’u, lecz jest to postać oryginalna, która nie pojawiła się nigdy wcześniej w komiksach.
Hamm skupia się w swojej mini-serii na postaci Harveya Denta i na jego upadającej karierze. Dent bowiem staje się tutaj Two-Facem, co odbija się nie tylko na jego pracy, ale także psychice oraz związku z Barbarą Gordon.
Sama historia wydaje się być ciekawym dopełnieniem do dwóch poprzednich fabuł. Niemniej podczas lektury sprawiała wrażenie, jakby była zaledwie dokładną adaptacją samego scenariusza, bez wizji Burtona, która zapewne wpłynęłaby na całokształt. Film z reguły nabiera innych barw podczas produkcji, i jeszcze innych w trakcie montażu, kiedy to w zasadzie powstaje. Z wiadomych przyczyn nie możemy porównywać komiksu do dzieła, które nigdy nie powstało, lecz rezultat daje wrażenie zaledwie zalążka pomysłu.
Godny spadkobierca?
Batman ’89 pomimo bycia adaptacją niezrealizowanego scenariusza jest w zasadzie swoistym spin-offem, gdzie za warsztat odpowiada zupełnie inna ekipa produkcyjna, tym razem w składzie scenarzysty, rysownika, kolorysty, czy redaktora. Tym razem historia skompresowana musi być do języka komiksowego. Nieraz niestety jest to wada albumu. Batman ’89 często wydaje się być przegadanym bez jakiejś satysfakcjonującej akcji. Wszystko jednak nadrabia wątek Denta, który jest satysfakcjonujący od początku do końca. Hamm bowiem przedstawia nieco innego Two-Face’a niż w komiksach, zapamiętując jednak doskonale wartości postaci z pierwowzoru. Czuć w tym zarówno aktorską charyzmę Billy Dee Williamsa, jak i podłamanego Denta, którego własna krucjata doprowadziła do zguby.
Wszystkiemu dopełniają ilustracje spod ołówka Joe Quinonesa. Ilustrator wiernie oddaje twarze bohaterów znanych z filmów, wprowadzając także lekki redesign. Bruce Wayne ma twarz Keatona z włosami przyprószonymi lekką siwizną. Catwoman ma lekko zmieniony strój. Najbardziej odstaje Jim Gordon, który w zasadzie jest fuzją pomiędzy tym Komisarzem z filmów, jak i z komiksów, co działa tylko na plus.
Komiksowa wizja Gotham
Nigdy nie byłem zwolennikiem przerysowywania twarzy aktorów, bo chociażby najbrzydsze komiksy z Gwiezdnych wojen to te, w których rysownik zbyt zamyka się w ramach aktorskich wizerunków. Quinones daje temu złoty środek.
Z czym sobie jednak nie radzi to często rozmieszczenie akcji. Postaci stoją nieraz na jednolitych tłach z dodanym gradientem. Często stosuje zbliżenia na twarz. W rezultacie mało widać z tego wszystkiego scenerii, która w zasadzie tworzyła znaczną część klimatu filmów. Za mało jest tu panoram Gotham, ot gdzieniegdzie pokazany jakiś mało charakterystyczny budynek.
Najbardziej wybija jednak kolorystyka komiksu. Leonardo Ito nakłada zbyt jednolite, nieraz zbyt ciepłe barwy, co znów wybija z obranej przed kilkoma dekadami wizji. Nie zgrywają się one z ilustracjami, które w zasadzie też stanowią często zaledwie kontury. I możliwe, że inaczej odebrałbym warstwę graficzną komiksu, gdyby nie fakt, że jest kontynuacją dwóch tak istotnych w kanonie Batmana filmów.
Seria komiksowych sequeli
DC Comics wraz z Batmanem ’89 wydało także Supermana ’78, na bazie niezrealizowanego, trzeciego Supermana Donnera. Ponadto sukces komiksu o Batmanie szybko sprawił, że wydawnictwo odcięło jeszcze jeden kupon od kultowości marki Burtona. Aktualnie ukazuje się seria Batman ’89: Echoes. Czy także jest na bazie niezrealizowanej filmowej kontynuacji? Osobiście wątpię. Prędzej samoistny byt, poszerzający ten konkretnie świat. Niemniej jestem zaintrygowany i z pewnością sięgnę po wydanie zbiorcze, jak już takowe się ukaże.
Zachęcam także do obejrzenia recenzji wideo:
Opisywane wydanie, które w twardej oprawie znajdziecie na ATOM Comics, zawiera materiał z
komiksów BATMAN '89 #1 - 6.
Autor: Wiktor Weprzędz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz