"The Justice League were a team, the Titans are something stronger"
W maju ubiegłego roku wystartował kolejny projekt autorstwa Toma Taylora, czyli jednego z najlepszych i najpopularniejszych scenarzystów specjalizujących się w komiksach superbohaterskich. A ponieważ w większości przypadków pisane przez niego historie obrazkowe zaliczają się do bardzo dobrych, lub wręcz wybitnych, to nikogo nie zaskoczy fakt, że zawsze z dużą ekscytacją sięgam po jego nowe serie, mini serie, czy też one-shoty. Tak też było w przypadku TITANS, gdzie do współpracy w roli rysownika zaproszona została ceniona w branży Nicola Scott. Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem Tytanów/Młodych Tytanów, ale kochający pisane przez siebie postacie Taylor oznacza pewną jakość i potrafi z każdego bohatera/grupy wyciągnąć coś ciekawego, przyciągnąć uwagę czytelnika. Na początku czerwca ukazało się wydanie zbiorcze zawierające pierwszych pięć rozdziałów serii, dlatego postanowiłem poświęcić im kilka słów.
Drużyna dowodzona przez Nightwinga szykuje się do oficjalnej przeprowadzki do nowej Wieży Tytanów, ale sielankowa atmosfera szybko zostaje przerwana. Titano atakuje elektrownię jądrową, zaś potężny pożar niszczy azjatycką wyspę Borneo. Jakby tego było mało na scenie pojawia się Brother Eternity ze swoim kościołem, w siedzibie Tytanów znalezione zostaje martwe ciało Flasha, a gdzieś w tle wszystko obserwuje Amanda Waller szykująca się do zadania bolesnego ciosu wszystkim ziemskim superbohaterom. Nikt nie mówił, że wypełnienie luki po Lidze Sprawiedliwości będzie lekkie, łatwe i przyjemne.
Seria TITANS jest tak naprawdę naturalną konsekwencją wydarzeń, jakie rozegrały się w ramach MROCZNEGO KRYZYSU NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH oraz prologu, jakim można określić story arc zaprezentowany został na kartach NIGHTWINGA. Dick Grayson sprawdził się w roli lidera, a kierowana przez niego ekipa w mocnym stopniu przyczyniła się do pokonania zła zagrażającego mieszkańcom Ziemi. Dlatego też po rozwiązaniu się Ligi Sprawiedliwości to właśnie Tytani stali się flagową drużyną DCU, namaszczeni przez Supermana i spółkę. Dostali swoją szansę, aby wyjść z tytułowego cienia, wykazać się i udowodnić sobie oraz światu, że dorośli do tej roli, że taki krok jawi się jako naturalny i zrozumiały. Oczywiście wszyscy dobrze zdają sobie sprawę, że JL prędzej czy później powróci na należne jej miejsce, ale taka tymczasowa roszada daje nowe możliwości, wnosi coś świeżego i chociażby przez sam fakt, że zabiera się za to Taylor, prezentuje sie jako coś wartego uwagi.
Siłą komiksu jest wszystko to, do czego scenarzysta zdążył przyzwyczaić swoich fanów, czyli przede wszystkim umiejętność zrozumienia pisanych przez siebie postaci, dialogi oraz naturalne interakcje pomiędzy poszczególnymi postaciami (zwłaszcza pomiędzy Raven i Garfieldem). Czuć rodzinną atmosferę, niezwykłą dynamikę wewnątrz grupy, a wszystko stosownie doprawione w paru miejscach humorystycznymi wstawkami. Takiego klimatu oczekiwałem i dokładni taki dostałem.
Na przestrzeni pierwszych pięciu zeszytów poruszonych zostaje kilka kwestii, zainicjowanych kilka mniejszych wątków. Jest trochę skakania z miejsca na miejsce, od troski o środowisko naturalne, poprzez sprawę dotycząca Brother Eternity, zgładzenia ludzkości, aż po śledztwo związane ze śmiercią Wally'ego. Jedni bohaterowie dostają więcej miejsca na pokazanie się, inni niestety mniej. Rozczarowałem się sprawą Flasha, która zapowiadała się jako wątek przewodni pierwszego story arcu, a przez toczące się jednocześnie inne wydarzenia został zepchnięty na dalszy plan i zakończony w sposób mało zadowalający. Rozumiem zamysł scenarzysty i chęć wrzucenia jak najwięcej rzeczy/postaci na tak małej przestrzeni, ale trzeba szczerze przyznać, że finalnie wyszło to mocno średnio. Czasami mniej znaczy więcej.
Na tę chwilę nie czuć specjalnie zapowiadanej tak szumnie skali wydarzeń, że Tytani to pierwsza linia obrony planety i najważniejsi/najistotniejsi herosi świata DC. Jest jednak sporo fajnych, ciepłych momentów, dobrze nakreślonych relacji i potencjał na wyciśnięcie z tego tytułu coś więcej. Jakby taka cisza przed burzą
Nicola Scott odpowiada za ilustracje do wszystkich rozdziałów, a jej prace powinny ucieszyć wszystkich fanów pochodzącej z Australii artystki. Przejrzyste, czyste, równe od początku do końca, szczegółowe i ładne plansze obserwuje się z nieskrywaną przyjemnością, tryska z nich jakaś taka pozytywna energia. Dysponuje ona w mojej ocenie takim "grzecznym" i uniwersalnym stylem, z charakterystycznymi rysami twarzy postaci, który dobrze sprawdza się w przypadku drużynówki, jaką jest seria TITANS. Solidnie wykonana praca, którą należy docenić.
TITANS: OUT OF THE SHADOWS to pod wieloma względami dobry komiks, ale nie wszystko zagrało tutaj jak powinno i przez to pozostaje pewien niesmak. Fabuła, pomimo obiecującego początku, niczego nie urywa, a perypetie tytułowej drużyny nie są tak ekscytujące, jak można się było spodziewać. Oczekiwałem od Taylora jednak trochę więcej, a dostałem całkiem udaną, po prostu solidną historię bez fajerwerków, która ogólnie daje radę, ale wypada jednak słabo w porównaniu do takiego NIGHTWINGA. Jak najbardziej warto przeczytać, tyle że mając na uwadze, iż jest to Tom Taylor w spokojniejszym wydaniu, a całość stanowi bardziej przygotowanie gruntu pod emocjonujący, stojący na wyższym poziomie, czający się już za rogiem crossover BEAST WORLD.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów TITANS v4 #1 - 5.
Komiks ten znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Dobrze wyczytałem, że Taylor kończy swój run w 15 zeszycie?
OdpowiedzUsuńZgadza się, a od października serię przejmuje duet John Layman & Pete Woods
Usuń