W lipcu ukazało się zbiorcze wydanie mocno reklamowanej, nietypowej i jednocześnie rozbudzającej wyobraźnię serii. Jest to komiks z gatunku tych, o które nikt nie prosił i których nikt się kompletnie nie spodziewał, ale obok których chyba nikt nie można przejść obojętnie, gdy zobaczy się pierwsze zapowiedzi. Niby zdajemy sobie dobrze sprawę jak mniej więcej wygląda schemat tego typu crossoverów, i że nie będzie tutaj prawdopodobnie żadnych fabularnych fajerwerków, ale i tak sprawdzimy, aby na własne oczy przekonać się jak to będzie przebiegać, wyglądać. Nastawiłem się ogólnie na czysty fun, jakieś śmieszne dialogi/one-linery oraz kilka pamiętnych naparzanek. Po przeczytaniu inauguracyjnego zeszytu od razu wiedziałem, że prędzej czy później całość zagości na mojej półce w formie zbiorczej. Tak też się stało, a zatem poniżej kilka moich wrażeń po zakończonej lekturze.
Lex Luthor i jego Legion Zagłady włamują się do Fortecy Samotności, gdzie następnie podczas walki z kilkoma superbohaterami dochodzi do nieplanowanego incydentu. Złoczyńcy zupełnie przypadkowo trafiają do innego świata i znajdują się w posiadaniu narzędzi, dzięki którym raz na zawsze można będzie pokonać znienawidzoną Ligę Sprawiedliwości. Wykorzystując skradziony kamień marzeń Doktora Destiny, Toyman nie czeka na decyzję Luthora i sprowadza Godzillę, King Konga oraz kilka innych istot plus całą Wyspę Czaszki z alternatywnej rzeczywistości prosto do świata zamieszkiwanego przez Supermana, Batmana i spółkę. Czy Uniwersum DC przetrwa te nietypowe odwiedziny?
Reeoowwrrr! Rwooar! Skreeeaaaaahhh! Groooaawwrr!
Powyższe dźwięki wydawane przez kaiju rozbrzmiewają jednocześnie w Metropolis, Gotham, Central City oraz Temiskirze, zmuszając największych ziemskich herosów do ogromnego wysiłku i zażegnania tego nowego, nietypowego zagrożenia. Superman kontra Godzilla, Batman kontra Camazotz, Green Lantern kontra Scylla, Wonder Woman kontra Behemoth, czy też Supergirl kontra King Kong to niektóre starcia, których jesteśmy w tym komiksie świadkami. Godzilla oraz inne bestie miały widnieć na pierwszym planie gwarantując efektowne wymiany ciosów oraz liczne zniszczenia i tak właśnie jest, dostaliśmy wszystko to, czego można było na wstępie oczekiwać. Brian Buccellato dorzucił do kotła pełnego bohaterów, złoczyńców oraz kaiju także Mechagodzillę, batmanowego i latarniowego mecha oraz "zawodnika" wystawionego przez Ligę Zabójców. Akcja urozmaicona zostaje przez chwilowe przekazanie pierścienia mocy Kongowi, kontrolę umysłu Supergirl, a do tego nie wszyscy wychodzą z finałowego starcia w Metropolis (gdzie jak się okazuje prowadzą wszystkie drogi) żywi.
Jeśli chodzi o jakość scenariusza, to bez wątpienia najlepiej prezentują się pierwsze rozdziały. Pierwszy numer twórcy poświęcili praktycznie w całości na odpowiednią podbudowę, cierpliwie przygotowując scenę, podkręcając atmosferę, cofając się o kilka godzin w przeszłość i pokazując, jak doszło do pojawienia się wielkich potworów w świecie zamieszkiwanym przez postacie DC. Później akcja się rozkręca i aż do samego końca jesteśmy świadkami mniej lub bardziej ciekawych starć. Im bliżej końca tym fabuła robi się bardziej chaotyczna i wydaje się, jakby scenarzysta nie potrafił, albo też nie miał miejsca na pociągnięcie jednocześnie kilku mniejszych wątków. Część rzeczy rozgrywa się przez to poza planem (np. kwestia Supermana), nie widzimy, jak potoczyły się rozpoczęte i później urwane wydarzenia w innych miejscach, a finał wydaje się nienaturalnie mocno przyspieszony, co strasznie nie pasuje w zestawieniu z tak dobrym przecież i długim wstępem. Ten crossover najzwyczajniej zasłużył na bardziej rozbudowane zakończenie, najlepiej jakby dorzucić jeszcze jeden numer.
Nie ma co kłamać - rysunki nie wgniatają w fotel, gdyż nie ma tutaj żadnych głośnych nazwisk, mogących zagwarantować wizualną ucztę. Warstwa graficzna przypadła w udziale Christianowi Duce (THE FLASH, I AM BATMAN, DETECTIVE COMICS), który moim zdaniem żadnym mistrzem ołówka nie jest, raczej sprawdzał się w roli zastępczego rysownika w różnych seriach. Spisał się na tym etapie dokładnie tak, jak tego oczekiwałem, czyli zapewnił stosunkowo ładne, przystępne i dokładne ilustracje. Proponuje on klasyczne designy postaci, bez żadnych eksperymentów, ma też możliwość ukazania różnych scenerii pokazując, że jest dobrym rzemieślnikiem, nie boi się żadnego wyzwania i można oczekiwać po nim stabilnego, równego poziomu. I dlatego też pierwsze trzy zeszyty posiadają całkiem przystępne ilustracje, ale później jest już niestety gorzej, gdy do pomocy zostaje zaproszony inny z tzw. fill-in artist, czyli Tom Derenick (INJUSTICE: GODS AMONG US, SECRET SIX). Poziom rysunków waha się od tego momentu od lepszych do gorszych, a niektóre plansze wydają się wykonane mniej starannie, jakby goniły kogoś terminy. Szkoda, że Duce nie był w stanie naszkicować całości. W komiksie tym mamy do czynienia zatem z dobrą, albo poprawną artystyczną robotą, która ogólnie się sprawdza i większości osób taka kreska wystarczy, ale jednak pozostaje jakieś małe poczucie niedosytu, brak jakiegoś przebłysku geniuszu i stworzenie choćby kilku plansz, które zostaną w pamięci na dłużej.
Siedmioczęściowa mini seria stanowi oczywiście zamkniętą opowieść, rozgrywającą się z dala od kontinuum i zaliczyć ją można do historii określanych zwyczajowo jako elseworlds, chociaż takowego znaczka jej nie przyznano. Idealny komiks dla praktycznie każdego fana DC, nie wymagający znajomości żadnych innych dodatkowych opowieści. Każdy powinien się bez problemu tutaj odnaleźć i może czerpać z komiksu jedną wielką frajdę.
Na samym końcu umieszczono bogatą (ponad 30 stron) galerię okładek alternatywnych, których w ramach tej mini serii powstało naprawdę sporo. Jest na czym zawiesić oko.
Omawiany crossover w większości spełnił moje oczekiwania, zapewniając rozrywkę na ogólnie patrząc bardzo solidnym, chociaż falującym poziomie. Fajne rozwiązania fabularne, kilka zaskakujących zwrotów akcji, ogromne potwory, wielkie roboty, widowiskowe sceny walki. Jak się na czas lektury wyłączy myślenie i skupi głównie na warstwie wizualnej, to zadowolenie będzie z pewnością jeszcze większe. Czy było przyjemnie? - tak. Czy można było zrobić to lepiej? - tak. Ale i tak się cieszę, że takowy projekt ujrzał światło dzienne.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE VS. GODZILLA VS. KONG #1 - 7. Komiks do nabycia w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz