Miało pójść już z górki, a tymczasem musiało upłynąć osiem miesięcy, aż w końcu znalazłem okienko w grafiku na kolejną pozycję z imprintu Young Animal. Ale za to przyszedł czas na wisienkę na torcie dziwności, jakie serwuje nam Gerard Way i spółka. DC/YOUNG ANIMAL: MILK WARS to teoretycznie crossover pomiędzy imprintem znanego muzyka oraz ”Odrodzeniową” wersją JLA, lecz już na wstępie zaznaczam, iż zasadniczo nie trzeba być w żaden sposób na bieżąco z wydarzeniami z Rebirth, ale już znajomość konkretnych serii z Young Animal jest niezbędna, ponieważ crossover jest osadzony dokładnie po dwunastych numerach serii DOOM PATROL Waya oraz trzech pozostałych, które ruszyły wraz z całym imprintem. Nie ułatwia to niestety wejścia w wydarzenie osobom, które dotąd nie miały do czynienia z Young Animal.
Zazwyczaj nie zwracam większej uwago na reklamowe cytaty, jakie pojawiają się na okładkach komiksów, lecz tym razem zrobiłem wyjątek i muszę zgodzić się z tym, co zostało tam napisane. DC/YOUNG ANIMAL: MILK WARS głosi bowiem, że jest to komiks ”trudny do opisania, lecz łatwy do polecenia”. I uwierzcie mi, jest w tym sto procent racji. Powyższy akapit bowiem jest naprawdę tylko ułamkiem tego, co można powiedzieć o fabule tego crossoveru i nic wielkiego przy tym nie zaspoilerować. I chociaż nie zawaham się napisać później, że zdecydowanie warto zapoznać się z tym komiksem, to jednak najpierw napiszę kilka słów przestrogi.
Otóż jak już wspomniałem wcześniej, DC/YOUNG ANIMAL: MILK WARS niby jest spotkaniem bohaterów z imprintu Gerarda Waya z największymi herosami DC Comics, to jednak widać wyraźnie, chociażby po szacie graficznej niniejszego wydania, iż historia jest osadzona w mocniej w chronologii Young Animal i do czytelników tegoż jest znacznie mocniej skierowana. Chociaż do pisania obu zeszytów z udziałem Justice League of America został zaproszony twórca ówcześnie wydawanej serii, a więc Steve Orlando, to jednak każdy z zawartych w tomie one-shotów to nic innego, jak ”trzynaste” numery serii imprintowych. W dodatku, każdy z nich pisany jest przez scenarzystów właśnie owych tytułów. I jeśli wcześniejsze losy Doom Patrolu Waya czy Shade w wykonaniu Cecil Castellucci jest Wam obca, to w tym już wystarczająco pokręconym komiksie będzie Wam jeszcze trudniej się odnaleźć. Ale hej, chcieć to móc, prawda? Zwłaszcza, że już pierwsze strony całego tomu witają nas taką oto cudowną rozkładówką.
Za warstwę graficzną komiksu DC/YOUNG ANIMAL: MILK WARS z kolei odpowiadają osoby, których dotąd nie można było uświadczyć w poszczególnych seriach, za wyjątkiem Nicka Deringtona. Jednakże wśród artystów można znaleźć całkiem ciekawe nazwiska, takie jak ciżby znana z oferty wydawnictwa Non Stop Comics Mirka Andolfo czy też weteran rynku Dale Eaglesham. I jest nieźle. Może nie jakoś wybitnie, ale z pewnością komiks nie odrzuca paskudnie wykonanymi rysunkami, a i potrafią znaleźć się tam takie diamenciki, jak przywołana już rozkładówka. Zdecydowanie najbardziej podobać się może galeria szkiców i okładek, która zgodnie z nazwą ”niepasteryzowane”, pozbawiona jest jakichkolwiek kolorów.
DC/YOUNG ANIMAL: MILK WARS to przyjemny, pokręcony i dobrze poprowadzony crossover, który jednak ma stosunkowo wysoki próg wejścia dla osób, które z Young Animal nie miały dotąd do czynienia. Jeśli jednak nie boicie się wyzwań, link do jednego ze sklepów internetowych znajdziecie poniżej. Polecam :)
Krzysztof Tymczyński
DC/YOUNG ANIMAL: MILK WARS zawiera materiał opublikowany w one-shotach: JLA/DOOM PATROL SPECIAL #1, MOTHER PANIC/BATMAN SPECIAL #1, SHADE, THE CHANGING GIRL/WONDER WOMAN SPECIAL #1, CAVE CARSON HAS A CYBERNETIC EYE/SWAMP THING SPECIAL #1 oraz DOOM PATROL/JLA SPECIAL #1.
DC/YOUNG ANIMAL: MILK WARS do kupienia w sklepie ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz