czwartek, 1 stycznia 2015

Wywiad: Simon Bisley

Na Nowy Rok starszy tekst ląduje na blogu. Wywiad z szalonym Simonem Bisleyem z 2011 roku. Bez cenzury - Biz rzuca mięsem!


Proszę. powiedz nam,  jesteś w Polsce po raz drugi w bardzo krótkim okresie czasu. Co się stało? Tak bardzo polubiłeś nasz kraj?

Nie miałem wyboru, tak naprawdę nawet stąd nie wyjechałem. Cały czas tutaj byłem. (śmiech)

A możemy mieć nadzieję, że w najbliższym czasie znowu do nas zawitasz?

Tak, oczywiście. Zawsze byłem bardzo zadowolony mogąc tutaj przyjechać. Wcześniej byłem w Gdańsku i Warszawie. Póki ktoś zapłaci za mój przelot, piwo które wypiję i jedzenie, zawsze powiem – „eee… OK”. Czy to Polska, czy jakikolwiek inne miejsce na Świecie. Ale Polska jest świetna, praktycznie mój drugi dom.

Ale w Polsce jesteś właściwie znany głównie ze swojej pracy przy Lobo, czy nie denerwuje Cię to, że pomijana jest reszta Twojego dorobku?

No tak…
Niektórzy mówią nawet, że w jakimś stopniu jesteś podobny do tej postaci.

Nie. Wydaje mi się że jest to kwestia tego, że przy pracy nad Lobo wydawca dał mi bardzo dużą swobodę. Nie było żadnych reguł ponieważ postać była w stanie przejściowym, przekształcała się w coś zupełnie innego i ja miałem to zrobić. Przed nikim nie odpowiadałem, a kurewski podręcznik z zasadami wyleciał za drzwi. Lobo był doskonały ponieważ wydawca był bardzo otwarty na sugestie… Mam na myśli pingwiny, pieprzone goryle i inne tego typu gówno – „Wrzucaj to!”. Zabawa - do tego się to sprowadzało. Co do mojego podobieństwa do tej postaci… Nie jestem nim, to tylko tusz i farba na papierze, a ja jestem prawdziwy, to wymysły.

Teraz pracujesz nad  Johnem Constantinem w Hellblazerze…

Tak, tak dla DC Comics. Świetna robota. Zupełnie inna, bardzo odmienna od… (Bizz robi chwilową przerwę) Kurwa pogubiłem się, o czym ja mówiłem? Acha… Robota kompletnie odmienna od tego co robiłem wcześniej, bardziej uporządkowana i pod kontrolą. Przy Hellblazerze wszystko rozbija się o scenariusz, historia jest najważniejsza, a rysownik jest tylko nieuniknioną konsekwencją i koniecznością. Nie można było pozwolić na to samo, co przy Lobo. Nie mógłbym pozostać w tym samym stylu, jestem profesjonalistą. Noszę różne ciuchy, używam różnych stylów artystycznych, rysuję różne postacie. Ludzie, którzy zatrudniają mnie przy Hellblazerze płacą mi za to. To ci sami ludzie, którzy chcieli abym rysował Lobo, Slaine'a, czy Batmana, przy każdym praca wygląda inaczej. Przy Hellblazerze trzeba być zdyscyplinowanym i poukładanym, to nie bajka ani żart, wszystko jest na poważnie z odrobiną humoru. Przy Lobo mogłem iść na całość, szalone, kurewsko popierdolone gówno, heavy metal i skurwysyńskie szaleństwo. Praca to praca. Jestem jak murarz, rybak, czy bankier. Umiem robić to dobrze i biorę to co mi pasuje, ale czy to jest szczere i prawdziwe? Tego nie wiem, tak jak mówiłem to tylko praca, ale bardzo lubię to co robię.  


Czyli Hellblazer to najważniejszy projekt w Twojej karierze?

Kurwa, o czym Ty mówisz?! (śmiech) Przetrwanie to mój najważniejszy projekt, a nie praca! Constantine jest dla mnie ważny, ponieważ to bardzo profesjonalna i dobra robota. Odniosła sukces na rynku zanim dołączyłem do ekipy. Pracuję, funkcjonuję, nic więcej. To po prostu dobra robota. 

Skąd wziął się pomysł na Biblię? Wydaje się być zupełnie niezwiązana z Twoimi poprzednimi dokonaniami.
 
Myślę, że bardzo się mylisz. Jest dokładnie tym, czym zajmowałem się dotąd. Tworząc Biblię, chciałem się sprawdzić, kształcić się. Jako rysownik często rysuję to co rysuję, ale jeżeli jesteś np. gitarzystą, pianistą, albo pisarzem to patrzysz na największych i próbujesz wejść w ich umysły. Jak podchodził do danej kwestii Michał Anioł, czy da Vinci. To jest test, próba zrobienia czegoś nieoczekiwanego, osobiście mobilizuję się do poszukiwania i eksperymentowania. Co mam kurwa robić? Rysować ciągle to samo? Obrazki w tym samym stylu, przez pieprzonych 50 kolejnych lat? Nie, każdego dnia myślę o czymś nowym, próbuję ewoluować, zamiast przez 20 lat rysować cholernego Lobo. Biblia jest interesująca, bo jest epicka, pełna dramatyzmu, miłości, nienawiści, śmierci. Ale nie chcę prawić tutaj kazania.

Narysowałeś okładkę do pierwszego numeru Deathstroke’a z DCnU, (Bizz krzyczy, że to zajebista fucha) czy jest szansa na to, że będziesz robił to regularnie?

W tym momencie skończyłem rysować okładkę do piątego numeru i będę rysował do końca.  


Na każdej z nich będzie dużo mieczy, krwi i ciał? (śmiech)
 
Oczy – kurwa – wiście! Bardzo mi się to podoba. O tak! Coraz więcej destrukcji i krwi, jeśli chcecie dam Wam więcej. Jak będę rysował kolejną okładkę, to pomyślę o Was, więcej krwi i więcej śmierci. (śmieje się) Lubię destrukcję…

Każdy ją lubi.

Serio? To chyba prawda, spójrz na swoją twarz, na samą myśl o śmierci i zniszczeniu się rozjaśnia i widać iskierki w Twoich oczach. (śmiech)

Lepiej o tym czytać, niż wyjść na ulicę i faktycznie zrobić. :) Takie katharsis.
Tak, to zabawne, szalone i głupie, jest wiele humoru w patrzeniu na śmierć w ten sposób. Czy śmierć jest zabawna? Nie wiem… Chyba kurwa tak. Pewnie jak będę umierał, to nie będę się śmiał, ale oglądanie jak ktoś odwala kitę jest zabawne. Jak Ty umrzesz? Śmiejąc się, czy płacząc, rzężąc i cierpiąc? Spróbuj miecza, zrób coś zajebistego, rozwal wszystkich ludzi, których nienawidziłeś w trakcie swojego życia. (dużo śmiechu) Myślę, że to zawsze była jedna z moich fantazji. Jest tak wielu ludzi, których kurewsko nienawidzę.  Tak więc zabijam ich gdzieś na każdej okładce Deathstroke’a. (śmiech)

Mógłbyś powiedzieć nam coś o filmie o Lobo? Bo cały czas docierają do nas jakieś plotki. Ktoś prosił Cię o konsultacje?

Zdarzyło się, że ktoś zadzwonił. W zeszłym roku w pewnym momencie coś się ruszyło, odbyły się rozmowy i chyba Guy Ritchie miał się tym zająć, ale zaangażował się w sequel Sherlocka Holmesa zamiast tego.

A podoba Ci się w ogóle sam pomysł nakręcenia filmu o Lobo?

Tak! Oczywiście póki mi za to zapłacą, to wchodzę w to. (śmiech) Film o Lobo… To by mogło się udać, ale tylko ze mną i Alanem Grantem i Keithem Giffenem! Z całym oryginalnym składem od Lobo. Byłem rysownikiem, ale wykonałem moją robotę dobrze, to była świetna ekipa. Stworzyliśmy żart, który działał, ale tylko w naszym wykonaniu. Nikt inny chyba nie rozumie Lobo tak dobrze.

Powiedz nam coś o swojej etyce pracy? Masz jakiś system, określoną liczbę godzin, która wyrabiasz?

Pracuję cały czas, nigdy nie przestaję. Wszystko co robię w życiu, ma wpływ na moją twórczość. Ty, jebane niebo, cały pieprzony dzień to doświadczenie. Absorbuję wszystko to co mnie otacza - bez przerwy, zawsze pracuję, to leży w mojej naturze i nie mogę nic z tym zrobić. Chciałbym, ale to jak jakaś pierdolona klątwa. Kiedy odpoczywam, śpię, obrazy i tak przychodzą mi do głowy, nie przestaję o tym myśleć. Co do pracy w takim fizycznym ujęciu, żeby usiąść i nadać czemuś kształt, to potrafię nie robić nic przez tydzień, dwa, trzy, a potem eksplodować. Lubię pracować pod napięciem, na ostatnią chwilę. Ciężko jest mi pracować na raty, wolę robić to wszystko na raz, kiedy stanowi całość, po prostu eksplozja. Zrobione. Rysowanie to nie praca na etat, nie kończysz o 15, czy 16 i nie idziesz pooglądać telewizji i do łóżka. Wszystko zależy od tego jak się czujesz. Wielu ludzi sprowadza rysowanie, do techniki, stylu, tego jakich używasz ołówków, papieru, czy innego gówna, co do chuja? Najważniejsze są emocje. Następuje erupcja, to jest jak cholerny seks stary. Wiesz o czym mówię? (śmiech) Chodzi mi o to, że następuje nagromadzenie energii, to w tobie narasta, narasta i narasta i nagle „BOOM!” i możesz to uwolnić. Następuje tydzień nieokiełznanej pracy, bez snu, bez jedzenia i bez myślenia, tylko praca, praca, praca, aż nie dokończysz. Wszystko to co powstało najlepsze w jakiejkolwiek formie artystycznej wypłynęło z pewnego rodzaju szczerości, woli i przekonania do tego co robisz, wszystko rozbija się o emocje, niezależnie od tego co robisz. Taki Szekspir musiał „przeżywać” swoje życie, żeby je zrozumieć i wydobyć emocje w swojej pracy. Wszyscy aktorzy, którzy żyją życiem granej postaci by ją lepiej zrozumieć robią to samo. Spójrz na Constantine’a i Lobo. Kiedy rysowałem Lobo, byłem młody, miałem wszystkie zęby, długie włosy, jeździłem na Harleyach, byłem szalony. Teraz jestem stary i Constantine też jest styrany. To jest zawsze interesujące, bo niezależnie nad czym pracujesz, próbujesz postawić się w ich sytuacji, kiedy rysuję jakąś postać to staję się nią, próbuję zrozumieć i angażuję się emocjonalnie, wykonuję ruchy i charakterystyczne gesty. (zmienia głos i prosi o następne pytanie)

Jakie znaczenie miała dla Ciebie nagroda Eisnera za Sąd nad Gotham?

Nagroda? Jaka nagroda? Serio? Kurwa… Ile lat temu to niby było?

16? [tak naprawdę to 19  -Bisley otrzymał statuetkę w 1991 w kategorii Best Artist właśnie za Judgemnt od Gotham]

Nikt mi nie powiedział! Nie mam pojęcia o czym mówisz. Pamiętam tylko nagrodę za okładki do Terminatora, albo coś… Raz odebrałem też nagrodę za Franka Frazettę. Koleś, serio… Żartujesz sobie ze mnie? (śmiech) 


Jak myślisz, czy jakieś inne postaci - poza Batmanem i Sędzią Dreddem  - nadawałyby się do stworzenia podobnego duetu?

DC ma od zajebania postaci w swoim repertuarze, wszystkie są zajebiste, Marvel ma to samo, długo by wymieniać. Możliwych są setki kombinacji, nie starczyłoby mi życia - jest tyle możliwości. Mógłbym robić pojedyncze numery, nie lubię pracować za długo nad jednym bohaterem. Odpowiedziałem na Twoje pytanie?

Częściowo…

Częściowo?! Odwal się! (śmiech)

Co sądzisz o pracy dla DC, wspominałeś że Marvel też ma świetnych bohaterów, dlaczego nie pracujesz dla nich?

Pracuję dla nich, nie tyle co dla DC, ale tak już po prostu jest. DC ma Supermana… Kurwa kocham tę postać i chciałbym móc nad nią pracować, jego geneza? Oh… Świetne. To by było dobre. DC rządzi, Marvel też, ale Superman to byłaby fucha. Ale nie sądzę, żeby mi na to pozwolili, baliby się mi zaufać, czy podejdę do tego poważnie. Mógłbym zrobić z tego żart, ale pewnie stworzyłbym najlepszego Supermana w historii tej postaci.

Wielkie dzięki.

Pozwijcie mnie!


Pytania zadawali: Bartosz Józefiak i Damian "Damex" Maksymowicz.
Z wersji audio przetłumaczył: Łukasz "kolas" Kolasa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz