środa, 14 października 2015

AMERYKAŃSKA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI TOM 1: NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNI

Recenzja wybranego materiału z komiksów JUSTICE LEAGUE OF AMERICA VOL. 1: WORLD’S MOST DANGEROUS oraz JUSTICE LEAGUE VOL. 4: THE GRID wydanego w Polsce przez Egmont jako AMERYKAŃSKA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI TOM 1: NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNI.


Geoff Johns jakiś czas temu zakończył swoją wieloletnią, świętą misję uczynienia z GREEN LANTERNA jednej z głównych i najciekawszych serii wydawanych przez DC. Wielu skazywało już tego scenarzystę na przedwczesną emeryturę obserwując w nim syndrom wypalenia i rozmieniania swojego dotychczasowego dorobku na drobne, ale nic z tych rzeczy. Johns od początku New 52 skupił swoje siły na tym zakątku świata DC, który dotyczy Ligi Sprawiedliwości i trzeba uczciwie przyznać, że wybór ten okazał się niezwykle trafiony. Niejako na fali sukcesu serii LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI światło dzienne ujrzał nowy miesięcznik, który jeszcze bardziej pozwolił eksplorować niezwykły świat największych ziemskich superherosów, a także pomógł przygotować podwaliny na dwa wielkie wydarzenia, z którymi wkrótce przyjdzie się zmierzyć Batmanowi, Supermanowi i spółce. Tą serią jest AMERYKAŃSKA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI. 

W dzisiejszych czasach istnieje niezwykle silna potrzeba kontroli otaczającej rzeczywistości i wszelkich poczynań zarówno swoich sojuszników, jak i rzecz jasna wrogów. Niepokojące są zatem sytuacje, gdy ktoś wychyla się ponad ogólnie stosowane ograniczenia i schematy, przez co nie sposób przewidzieć jego poczynań. Tak właśnie wygląda sytuacja z punktu widzenia władz USA, które nie mogąc podporządkować sobie nieobliczalnych superbohaterów decydują się powołać własny zespół herosów. Drużynę, która będzie w każdej chwili gotowa zapobiec ewentualnej tragedii, jaką mogą spowodować ci, którzy poprzysięgli bronić planety Ziemia. Amerykańska Liga Sprawiedliwości to elitarny zespół składający się ze specjalnie wyselekcjonowanych jednostek będących teoretycznie w stanie przeciwstawić się Batmanowi, Supermanowi, czy też Wonder Woman.

Amanda Waller oraz namówiony przez nią Steve Trevor (który dawniej współpracował z Ligą Sprawiedliwości) wierzą, że ktoś tak potężny jak Superman czy Wonder Woman w każdej chwili mogą przestać się kontrolować i zamiast pomagać mieszkańcom Ziemi zwrócić się przeciw ludzkości. Trevor i Waller werbują w szeregi nowego zespołu głównie drugoligowe postacie, jak: Katana, Green Arrow, Martian Manhunter, Catwoman, Vibe, Hawkman, Stargirl czy Simon Baz. Wszyscy oni są nie cieszyli się do tej pory jakąś szczególną popularnością wśród czytelników, ba, nie wszystkich można też zaliczyć do grona pozytywnych postaci. Część z wymienionych występowała na łamach solowych serii, ale nikt na dłużej nie potrafił sobie zaskarbić uwagi większej rzeszy odbiorców. Liga Sprawiedliwości B, czy też jakkolwiek by jej nie nazwać, stanowi zatem pewnego rodzaju przyczółek dla tych specyficznych jednostek i być może ostatnią szansę, aby pokazać się z ciekawszej niż dotychczas strony.

Hawkman dla przykładu (spisany przeze mnie już dawno na straty) stał się już w pierwszym numerze bardziej wyraźny i ciekawszy, niż to miało miejsce na łamach jego własnego tytułu. Ciekawy koloryt drużyny tworzy Vibe. Ten najmłodszy i najmniej doświadczeniu w „byciu superbohaterem” oswaja się cały czas ze swoją nową rolą i najchętniej wziąłby autografy od pozostałych członków drużyny. Z kolei największym wygranym okazał się Martian Manhunter, który nie dość, że został liderem drużyny, to w dodatku otrzymał swój własny back-up. To już nie jest ten sam „bezpłciowy” J’onn, który stanowił tło i był jedynie dodatkiem w serii STORMWATCH. Nie tylko poznajemy (dzięki Mattowi Kindtowi) origin tej postaci, ale także widzimy, jak jest on ważną i integralną częścią uniwersum. To nowe spojrzenie na Marsjanina zapoczątkowało najwyraźniej lepsze czasy dla tej postaci, która aktualnie „wymiata” w swojej solowej serii wydawanej za oceanem w ramach DC You (polecam!).

Pierwszym zadaniem, przed jakim stawia nową Ligę scenarzysta Geoff Johns jest Tajne Stowarzyszenie Superzłoczyńców, które powoli i konsekwencje przygotowuje się do wykonania znaczącego ruchu, a ich prawdziwe zamiary wyjdą na jaw w kolejnym tomie zatytułowanym LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: TRÓJKA. Jest intryga, jest prezentacja poszczególnych członków, jest kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji. Johns na tyle ciekawie prezentuje swój nowy zespół bohaterów, że podczas lektury zapomina się na chwilę o przygodach tych największych - eSa, gacka, czy karmazynowego speedstera. Ze względu jednak na to, że polskie wydanie zostało powiększone o trzy zeszyty wchodzące oryginalnie w skład czwartego tomu LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI, także i flagowi herosi DC mogli nam się na chwilę ponownie zaprezentować. Tematyka tej części zbioru jest podobna do tej pierwszej, gdyż również drużyna kierowana przez Batmana zdecydowała się otworzyć swoje szeregi i powiększyć skład teamu. Stąd też napływ świeżej krwi w postaci Element Woman, Firestorma, czy też kobiecej wersji Atoma. Zwłaszcza na tą ostatnią warto zwrócić szczególną uwagę, gdyż kryje ona w swoim malutkim ciele niejedną tajemnicę. Nie jest to jakaś porywająca odsłona, ale pojawia się w niej pewien klasyczny przeciwnik Ligi, a w powietrzu czuć już nieuchronnie zbliżający się konflikt, w obliczu którego nawet ci najlepsi z najlepszych mogą okazać się bezradni.

Nie mogę nie wspomnieć, że pierwotnie sięgnąłem po zeszyty JUSTICE LEAGUE OF AMERICA (pierwsze siedem numerów posiadam w oryginale) przede wszystkim ze względu na nazwiska twórców, które razem gwarantują dobry poziom zarówno pod względem scenariusza, jak i od strony wizualnej. O wyczynach scenarzysty już co nieco opowiedziałem chwilę wcześniej. Drugi z nich to David Finch, który niestety nie potrafił utrzymać równego poziomu i w wielu momentach widać było, że jego prace wykonane są dosyć niedbale. O ile z pewnością nie jest to ten sam świetny artysta, który jeszcze niedawno ilustrował z taką pieczołowitością i dbałością o szczegóły chociażby przygody Mrocznego Rycerza sprzed relaunchu DC, o tyle trzeba uczciwie przyznać, że pomimo licznych niedociągnięć nadal jego prace wybijają się ponad przeciętność. Krytyka Davida wynika z faktu, że od takiego specjalisty zawsze oczekuje się prezentowania klasy światowej, a tutaj wypadł „tylko” dobrze. Finch szybko potrzebował zastępstwa skupiając się na przygotowaniu plansz do mini serii WIECZNE ZŁO, przez co kolejne dwie odsłony są już autorstwa Bretta Bootha, a ten uczciwie mówiąc pokazał się tutaj chyba ze swojej najmocniejszej strony. Pozostałą część zbioru rysuje jeszcze kilku innych artystów, z których każdy prezentuje odmienny styl, przez co całość jest bardzo różnorodna i każdy fan dobrego rysunku znajdzie coś dla siebie. Ogólnie trzeba jednak przyznać, że pomimo takiej mieszanki album ten pod względem wizualnym prezentuje się bardzo interesująco.

AMERYKAŃSKA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI to komiks, w którym Geoff Johns wspomagany okazjonalnie przez Matta Kindta oraz Jeffa Lemire’a pokazuje, że bardzo dobrze czuje się w tym co robi, czerpie z tego nadal przyjemność i ma plan na ciekawą, dłuższą historię. Całość jest solidnie zilustrowana i stanowi dobre preludium do wydarzeń, jakie rozegrają się na łamach kolejnych dwóch tomów z udziałem Ligi Sprawiedliwości, jakie w listopadzie wyda Egmont.

Ocena: 4/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE OF AMERICA #1 – 5 oraz JUSTICE LEAGUE #18 - 20.
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Pierwszego tomu AMERYKAŃSKIEJ LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI szukajcie w sklepie ATOM Comics

Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Wartościowy zbiór, dwa w jednym dla fanów Ligii pozycja obowiązkowa.

    OdpowiedzUsuń