niedziela, 1 listopada 2015

Kącik Komiksiarza #5

Drugi sezon GOTHAM ruszył już ponad miesiąc temu i kilkukrotnie już natrafiłem na opinie mówiące o tym, że serial ten nie stoi już na tak niskim poziomie jak pierwsza transza odcinków. Przygody młodego Jima Gordona nie przypadły mi do gustu i mniej więcej w połowie ubiegłej serii zdecydowałem się porzucić dalsze oglądanie tej produkcji. Jednak zachęcony wspomnianymi przed chwilą, pozytywnymi słowami od kilku osób zdecydowałem się przeczytać streszczenia odcinków, których nie widziałem oraz obejrzeć trzy epizody drugiej serii. dzisiejszy KĄCIK KOMIKSIARZA poświęcę na to, by wyjaśnić dlaczego moim zdaniem GOTHAM nadal jest najgorszym serialem z bohaterami DC Comics.

UWAGA NA SPOILERY!!!

Przypomnę może szybko, że obejrzane przeze mnie trzy odcinki tworzą właściwie jedną całość i skupiają się na wydostaniu z Arkham grupy osadzonych tam więźniów. Wkrótce ekipa ta zaczyna siać spustoszenie na ulicach miasta, a jej nieformalnym liderem jest Jerome, sugerowany przez twórców serialu na przyszłego Jokera. To oczywiście tylko zalążek fabuły, ponieważ wspomniane odcinki poruszają także kilka innych wątków, z których większość była już zarysowana w czasach pierwszego sezonu. Mam tu na myśli Pingwina, Nygmę, Selinę Kyle czy wreszcie młodego Bruce’a Wayne’a, który nadal najczęściej niepotrzebnie zajmuje czas antenowy i irytuje widza.
Przejdźmy jednak do konkretów.Po obejrzeniu i „przetrawieniu” trzech wspomnianych epizodów nowego sezonu GOTHAM, dochodzę do wniosku, iż ten serial nie wnosi nic świeżego, wręcz powiela schematy, które jeszcze bardziej zniechęcają do seansu. Konwencja, jaką wybrali dla produkcji jej twórcy kompletnie mi nie leży. Niejednokrotnie pewnie słyszeliście opinie mówiące o tym, że THE FLASH nie wstydzi się swojej komiksowości i czerpie z niej pełnymi garściami. Uważam, że twórcy GOTHAM również lubią pokazywać, że realizują serial z postaciami z historii obrazkowych, lecz po prostu robią to źle.

Wiadomo, tego typu seriale prawa fizyki oraz logikę traktują dość swobodnie, serwując nam sceny typu: zamrażanie laserów przez Kapitana Colda w jednym z ostatnich epizodów przygód Barry’ego Allena. O ile jednak mając na pokładzie takie postacie jak Cisco czy Felicity, którzy to swoim pseudo-naukowym bełkotem potrafią sprzedać naprawdę dużo głupot w ARROW i THE FLASH, o tyle w GOTHAM to już nie przechodzi i wszystkie uproszczenia fabularne wychodzą nie tak jak powinny. To właśnie w tym serialu udowadnia się nam, że praktycznie każdy jego pozytywny bohater, oczywiście za wyjątkiem Jima Gordona, jest praktycznie pozbawiony mózgu. Przykłady? Otóż w drugim epizodzie obecnego sezonu postanowiono pokazać nam, że cały komisariat policji w Gotham jest w stanie uwierzyć, iż Jerome’a i resztę wariatów z Arkham uwolnił jego ojciec. Co w tym dziwnego? A no to, że był on starym, zniedołężniałym, biednym i niewidomym mężczyzną, ale i tak wszyscy oprócz Gordona przez moment uwierzyli, że był on w stanie zaplanować i przeprowadzić atak na azyl. Jakby tego było mało, nikomu nawet nie przeszło przez myśl, aby ruszyć cztery litery i sprawdzić... nagrania z kamer. Ot, taki tam drobiazg.

Oczywiście podobnych idiotyzmów jest znacznie więcej, lecz ten rzucił mi się najmocniej w oczy. Z drugiej strony warto chyba jeszcze wspomnieć o akcji w teatrze, gdy nasi dzielni policjanci obstawili wejście główne i... nic więcej. Oczywiście jeden jedyny Jim Gordon dostrzegł uciekającą wyjściem ewakuacyjnym młodą Catwoman.

W pierwszym sezonie bardzo mocno narzekano na zdecydowanie przerysowana postać Fish Money. Jeśli osoby te nadal z jakiegoś powodu tkwią przy tym serialu, na początku nowego sezonu mają mnóstwo gotowego materiału do narzekania. Bo jeśli była zwierzchniczka Pingwina denerwowała, to kwartet Jerome-Barbara-Theo Galavan-jego siostra po prostu musi doprowadzać do furii. Ten pierwszy, w mojej ocenie, bardzo dobrze sprawdził się jako bohater pojedynczego odcinka i naprawdę nie miałbym nic przeciwko temu, aby historia tej postaci na tym się zakończyła. Ale nie, twórcy musieli pójść dalej i po trzech odcinkach krzyczenia do widza ”patrzcie, on będzie Jokerem”, które w pewnym momencie zmieniło się w ciąg nudnych i żenujących scen, zupełnie nie zdziwiło mnie to, że chłopak zginął. Zresztą sama ta scena nie byłaby taka zła, gdyby nie położył jej Theo Galavan, robiąc przedstawienie rodem z typowego docu-crime. Tu nie mam pretensji do aktora wcielającego się w tę rolę. Zagrał co miał do zagrania, lecz totalnie nie rozumiem decyzji reżysera, by scenę tę uczynić tak sztuczną i sztywno zagraną, jak tylko jest to możliwe. Efekt końcowy był w mojej ocenie naprawdę kiepski.
No i warto jeszcze wspomnieć o Barbarze oraz siostrze Theo Galavana, która jawi się jako postać tak charyzmatyczna, że aż musiałem sprawdzić na Wikipedii jak właściwie ma na imię. W obejrzanych przeze mnie odcinkach udział obu tych pań ogranicza się właściwie do bycia rozerotyzowanymi laleczkami na pokaz, oczywiście wszystko w sosie z psychopatycznych skłonności. Jeśli taki jest pomysł na ich udział w tym sezonie, to gratuluję najbardziej oklepanego i zarazem złego pomysłu na świecie. Chyba nie ma w GOTHAM tak rewelacyjnie zmarnowanej postaci jak Barbara.

Tylko kilka słów napiszę o Pingwinie. Smutno mi się robiło patrząc na to, jak jedną ze zdecydowanie najciekawszych i najbardziej charakternych postaci z pierwszego sezonu sprowadzono do roli męskiego odpowiednika Fish Money. Oswald radził sobie dużo lepiej, gdy nie był tak potwornie przerysowany jak na początku obecnego sezonu.
Ale jest też w tym serialu parę zalet, o których warto wspomnieć. Niewiele, ale jednak. Przede wszystkim Morena Baccarin w roli doktor Leslie Thompkins. Nie chodzi mi tylko o to, że jest to po prostu przeuroczo wyglądająca kobieta. Przede wszystkim wniosła ona powiew świeżości do serialu, będąc chyba jedyną osobą z obsady, która wiarygodnie i z lekkością odgrywa swoja rolę, a przy okazji jest takim światełkiem w tym udawanym mroku, jaki cały czas próbuje stworzyć ekipa GOTHAM. Scena w której zaleca się do niej Alfred była po prostu cudowna i powtórzyłem sobie ją kilka razy. Całkiem nieźle rozruszał się przy Baccarin także i sam Ben McKenzie, który przestał straszyć widzów miną zbitego psa oraz okazało się, że gdy mu się chce i coś da, to w sumie całkiem przyzwoicie potrafi grać powierzoną mu rolę.

<Tu powinien znaleźć się jakiś żenujący dowcip o związku Baccarin i McKenziego oraz ciąży będącej jej efektem, ale się wstrzymam ;) >

Drugie podejście do GOTHAM niczym mnie nie kupiło, a wręcz odstraszyło od tej produkcji jeszcze mocniej. Chociaż pojęcie ”guilty pleasure” jest w mojej głowie naprawdę szerokie, w końcu cały czas bardzo lubię oglądać ARROW, to jednak przygody Gordona i spółki się do niego nie łapią. Trzeciego podejścia już nie zrobię i naprawdę podziwiam wytrwałość tych z Was, którzy co tydzień zasiadają do kolejnego odcinka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz