niedziela, 1 listopada 2015

Jesienna ofensywa Vertigo część pierwsza: październik




Na przełomie trzech ostatnich miesięcy tego roku w ramach imprintu Vertigo ukaże się łącznie 12 nowych serii ongoing oraz mini serii. Na koniec każdego z tych miesięcy postaram się krótko podsumować poszczególne jedynki sprawdzając, czy i jak zachęcają one do sięgnięcia po więcej. Zaczynamy od czterech tytułów, których premierowe zeszyty ukazały się w październiku.

SURVIVORS’ CLUB #1


Wydarzenia z roku 1987 sprawiają, że po latach ich uczestnicy znikają lub tracą życie w niewyjaśnionych okolicznościach. Jedynie sześć osób ocalało i muszą wspólnie dojść prawdy, czy tego chcą czy nie. 

Mamy tutaj do czynienia z bardzo dobrze rozpisanym pierwszym numerem, który spełnia w 100% swoje zadanie, czyli nakreśla pewne wątki i stawia mnóstwo pytań, na które po prostu chce się poznać odpowiedzi. Scenarzyści zapoznają czytelnika z kilkoma zupełnie odmiennymi, pod względem charakteru postaciami, z których każda skrywa przed pozostałymi jakiś sekret z przeszłości. Na razie nie wiemy dokładnie (z wyjątkiem jednej postaci), jaki horror przeżyli „wybrańcy”, ale widać wyraźnie, że doświadczenia sprzed lat wpłynęły na ich osobowości i większość nie zamierza rozdrapywać starych ran. Nie będą mieli jednak wyboru.

Komiks przepełniony jest dużą ilością akcji, kilka wątków prowadzonych jest na raz, co z jednej strony pomaga po trochu poznać konkretne osoby, zaś z drugiej może tworzyć poczucie chaosu i zagubienia. Mamy do czynienia z rozlewem krwi, efektami nadprzyrodzonymi, a także otrzymujemy niezwykle intrygujący cliffhanger.

Ambitna, wciągająca i oryginalna historia zahaczająca o horror, gdzie da się odczuć ducha klasycznych komiksów Vertigo z lat 90-tych. Polecam.

Ocena: 4,5/6

TWILIGHT CHILDREN #1


Są takie komiksy po przeczytaniu których na usta ciska się jedno wielkie WOW! Gilbert Hernandez, Darwyn Cooke oraz Dave Stewart to mocne nazwiska gwarantujące sukces. Osiągnęli go też w tym przypadku.

Tajemnicze sfery pojawiają się nagle i znikają równie szybko, a dotycząca ich zagadka staje się jakby naturalnym elementem towarzyszącym codziennym zajęciom bohaterów tej opowieści, których jest całkiem sporo. Trójka dzieci kierowana zwykłą ciekawością dostrzega coś, co innym nie było dane, ale jakie będą konsekwencje ich czynu?

Z pozoru zwykła opowieść o zwykłym przybrzeżnym miasteczku ze zwykłymi mieszkańcami i ich jakże przyziemnymi sprawami. Twórcy mini serii sprawili jednak, że każdy element, każdy dialog są idealnie i w ciekawy sposób spasowane ze sobą, a poszczególne postacie dramatu wybijają się na pierwszy plan w idealnym dla siebie momencie. Stopniowo budowane napięcie i lekki element grozy doprowadzają do końcówki, która intryguje oraz rozbudza ciekawość czytelnika.

Rysunki są oczywiście perfekcyjnie wykonane, a niektóre plansze spokojnie mogłyby być pozbawione dialogów, gdyż same wyczerpująco opisują rozwój wydarzeń. Miłośnicy stylu Cooke’a powinni być zadowoleni.

Ocena: 5,5/6

CLEAN ROOM #1


Chloe straciła wszystko łącznie ze swoim narzeczonym, dzieckiem oraz wszelką chęcią do życia. Teraz zamierza spotkać się z osobą odpowiedzialną za jej nieszczęścia - Astrid Mueller. Kobieta ta napisała pewien bardzo popularny horror, stworzyła nową religię, a przede wszystkim jest właścicielką tajemniczego pokoju w podziemiach Chicago, który na zawsze odmienia tych, którzy przekroczyli jego próg.

Gail Simone w swojej szczytowej formie prezentuje historię z gatunku horroru, która praktycznie wciąga od samego początku. Ktoś umiera, ktoś postradał zmysły, pilnie strzeżone przez wyszkolonych agentów drzwi do mitycznego pokoju, a także świetnie zilustrowane potwory widziane oczami zarówno głównej bohaterki, jak i we wstępie oczami małej Astrid.

I najważniejsze pytanie: dlaczego nawet inteligentni i dobrze wykształceni ludzie po przeczytaniu jednej książki rodzą w sobie chęć zaufania religii zaproponowanej przez Mueller, a wizyta w tytułowym Clean Room wypacza ich umysły? Wszystko wprawdzie dopiero się rozkręca, ale postawione przez autorów pytania są na tyle intrygujące, że po prostu nie można doczekać się odpowiedzi. Zapowiada się genialna rzecz, oby dalej było jeszcze ciekawiej.

Ocena: 5/6

ART OPS #1


Zapowiedź tej serii była chyba najbardziej intrygująca ze wszystkich czterech opisanych dzisiaj jedynek. Tytuł komiksu odnosi się do nazwy tajnej organizacji, która wkracza do akcji zawsze, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo jakiegoś obrazu, a raczej występującej na nim postaci. W tym konkretnym przypadku Art Ops udziela pomocy Mona Lisie, na którą czyha... no właśnie, nie wiadomo tak naprawdę co ani kto. Historia jest trochę śmieszna, w pozytywnym znaczeniu tego słowa pokręcona, a także posiada pewne elementy science-fiction.

Głównymi postaciami pierwszego zeszytu są Reggie Jones oraz jego matka, która jest jedną z ważnych osobistości w zarządzie Art Ops. Poznajemy historię niezwykłej przemiany Reggie’ego oraz dowiadujemy się, że teraz to na jego barkach spoczywać będzie bezpieczeństwo szeroko pojętej sztuki. Niestety dostajemy bardzo szczątkowe informacje na temat działalności grupy i żadnych na temat jej poszczególnych członków.

Dużym atutem komiksu są niewątpliwie rysunki duetu Michaela i Laury Allred, zwłaszcza ciekawy i kolorowy niczym sylwestrowe fajerwerki sposób ukazania prawej ręki Reggie’ego.

Minusem jest to, że tak naprawdę niewiele się dzieje i nie dostajemy jakiegoś wciskającego w fotel cliffhangera, który rozpaliłby pragnienie sięgnięcia po więcej. Poprawny wstęp, pomysł ciekawy, ale spodziewałem się po tym tytule trochę innego kalibru fajerwerków już od samego startu.

Ocena: 3,5/6

Podsumowując: na całe szczęście moje przypuszczenia się potwierdziły i tym razem nowe serie od Vertigo rzeczywiście stoją na dobrym, w niektórych przypadkach bardzo dobrym poziomie. Najmniej do gustu jak na razie przypadła mi ART OPS, ale liczę, że kolejne odsłony wywindują poziom. Październik dla nowych serii Vertigo bardzo udany. Zobaczymy, czy taka sama tendencja utrzyma się w listopadzie.

Źródło obrazków: Comicvine

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz