środa, 25 listopada 2015

LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI TOM 4: TRÓJKA

Recenzja komiksu JUSTICE LEAGUE: TRINITY WAR wydanego w Polsce przez Egmont jako LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI TOM 4: TRÓJKA.


Trinity War to historia będąca tak naprawdę pierwszym dużym eventem w świecie New 52, która odbiła się echem w całym uniwersum DC. W historię tą zostały zaangażowane wszystkie trzy Ligi działające swego czasu w ramach New 52, a także trójka wyjątkowych grzeszników, czyli przede wszystkim Pandora, a oprócz niej Phantom Stranger (Widmowy Przybysz – jestem zdecydowanie za tym, aby pewnych pseudonimów jednak nie spolszczać) oraz Question. A cała sprawa toczy się wokół tajemniczej, mitycznej puszki Pandory, która otwarta została wiele stuleci wcześniej przez niczego nieświadomą kobietę, a której konsekwencje dotknęły całą ludzkość.

Preludium do omawianego wydarzenia stanowi zeszyt wydany przez DC z okazji Free Comic Book Day w maju 2012, a także pierwszy numer solowej serii z udziałem Pandory (w polskiej wersji ten zeszyt został w dużym skrócie zasygnalizowany). Kobieta ta dawno temu otworzyła pudełko w kształcie złotej, trójokiej czaszki i nieświadomie uwolniła Siedem Grzechów, które stanowiły esencję całego zła, jakie opanowało ludzkość. Za swój czyn została oczywiście stosownie ukarana przez Radę ze Skały Wieczności. Po latach nieśmiertelnej wędrówki w roli biernego obserwatora Pandorze wreszcie udaje się ponownie odnaleźć pudełko i postanawia z powrotem uwięzić w niej uosobienia zła. I właśnie ta misja uruchamia łańcuch wydarzeń, które w znaczący sposób uderzają we wszystkich herosów świata DC. W czwartym tomie Ligi Sprawiedliwości dochodzi zatem do kulminacji historii Pandory, która pojawiła się już w pierwszej odsłonie tego cyklu i która pośrednio maczała swoje palce w procesie zjednoczenia światów DC, Vertigo oraz WildStorm.

Wszystko zaczyna się w Kahndaq za sprawą Shazama, a później dochodzi do prawdziwej młócki pomiędzy dwiema Ligami Sprawiedliwości. Tej głównej i tej rezerwowej przedstawionej na łamach albumu AMERYKAŃSKA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI, która od początku była przez Waller i Trevora przygotowywana na ten właśnie moment. Kontrowersyjna decyzja Shazama staje się nieoczekiwanie przyczynkiem do interwencji dwóch, zdawałoby się kierujących się podobnymi przekonaniami grup superbohaterów. Czy taka reakcja obu stron była konieczna? Normalnie każdy z bohaterów starałby się w formie rozmowy wyjaśnić nieporozumienie, ale gdy sprawa dotyczy zbrodni dokonanej z zimną krwią przez uznawanego do tej pory za najbardziej prawego bohatera, w ruch idą w pierwszej kolejności pieści, a później rozum. Wynikiem jest pokaz siły jednych i drugich, a że każda ze stron dysponuje bogatym w nadludzi składem, dostajemy niezłe fajerwerki. A to tylko początek większych kłopotów, które pojawiają się przed bohaterami opowieści. Czytelnik zaczyna się jednocześnie zastanawiać, kto wrobił Supermana, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, iż Człowiek ze Stali zachowuje się jakoś dziwnie.

W komiksie tym widzimy wymieszane składy wszystkich trzech Lig egzystujących w ramach New 52. Oprócz znanych polskiemu czytelnikowi Ligi Sprawiedliwości oraz Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości możemy również zapoznać się z tą trzecią, najbardziej dziwaczną i kontrowersyjną pod względem składu drużyną – Mroczną Ligą Sprawiedliwości. Zaciekawionych większą ilością przygód Constantine’a, Zatanny, Madame Xanadu i spółki odsyłam do sięgnięcia po solowe przygody z udziałem JLD, które przez dłuższy czas wydawane były w ramach New 52. Każda z tych grup uważa, że to właśnie ona postępuje właściwie. Jedni pod wodzą Wonder Woman poszukują Pandory, inni pod dowództwem Batmana próbują Dianie w tym przeszkodzić, a jeszcze inni zgromadzeni wokół Supermana chcą rozwikłać zagadkę rzekomego morderstwa. A wszystko z ukrycia obserwuje Tajne Stowarzyszenie, która to organizacja od początku pociąga za sznurki i dąży do realizacji własnych planów wykorzystując do tego wewnętrzne konflikty ziemskich superbohaterów. Dla wielu osób, w tym chwilami również i dla mnie, natłok bohaterów w jednym miejscu był momentami zbyt duży, przez co panował spory chaos i źle się to czytało. Przez to wszystko nie każdy z uczestników tego eventu dostał należny mu czas antenowy i wątki pewnych osób zostały słabiej rozpisane, nie wykorzystano do końca tkwiącego w danych postaciach potencjału. No ale jest to raczej nieuniknione w przypadku tak rozległych historii.

Komiks wyjaśnia ostatecznie kwestie związane z chorobą Supermana oraz przyczyną, dla której zabił on Dr. Lighta. Ujawniony zostaje zdrajca w szeregach Ligi, który okazuje się nawet nie podwójnym, ale potrójnym agentem. Prawda o Puszce Pandory zostaje ujawniona, ale niestety nadal nie wiemy, kto dokładnie je stworzył (wyprodukowano więcej niż jedno pudełko-czaszkę) i dlaczego umieścił na głównej Ziemi DCU. Outsider gra pierwsze skrzypce w finale rozgrywającym się w świątyni Hefajstosa (tej samej, obok której Pandora znalazła za pierwszym razem „puszkę”) i okazuje się, że Superman i spółka nieświadomie wykonali za niego całą brudną robotę. Sceny walki, której celem było zawładnięcie Puszkę Pandory miały wywołać okrzyki zachwytu, a zamiast tego całość wypadła trochę żałośnie. Grupa dużych dzieciaków kłócąca się o jednego lizaka przypominała mi pewnego znajomego Pomarańczowego Latarnika, który tuli do piersi swoją baterię mocy krzycząc „MINE!”

Tie-iny wchodzące w skład wydania oryginalnego nie są obowiązkowe i praktycznie nie wnoszą nic ciekawego do głównej historii. Nie dziwi zatem bardzo logiczna decyzja polskiego wydawcy, aby je sobie odpuścić. Wątki poboczne skupiają się na Constantinie, który próbuje wykorzystać nadarzającą się sytuację i przejąć moc Shazama, Pandorze szukającej w cieniu głównych wydarzeń sposobu na unicestwienie zła, a także Phantomie, który wspólnie z Batmanem, Deadmanem oraz Kataną odwiedza niebo i odnajduje duszę Dr. Lighta. O ile John powraca na scenę pod koniec eventu, o tyle Stranger ponosi surowe konsekwencje ingerencji w niebiańskie sprawy, które odbiją się na jego przyszłych losach w ramach własnej serii.

Jak to zwykle bywa przy tego typu przedsięwzięciach, zaangażowane są w jego stworzenie różni twórcy. Każdy z artystów prezentuje tutaj odmienny styl, ale są to wszystko uznane i sprawdzone w świecie DC nazwiska, do których pracy tak naprawdę nie ma się co przyczepić.

Warto jeszcze dodać, że album ten zawiera bardzo krótki wstęp sygnalizujący kim są pewne osoby dramatu, oraz co takiego ważnego spotkało ich do tej pory. Wszystko po to, aby polski czytelnik mógł płynnie wejść w toczące się wydarzenia. Jest to dobre posunięcie, ale mimo to część osób może czuć się trochę pogubiona. Kolejny plus za 20 stron dodatku w postaci wglądu w skrypt i surowe plansze wykonane do zeszytu JUSTICE LEAGUE #22.

LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: TRÓJKA to komiks obfitujący w wiele ciekawych pojedynków, ale głównie są to starcia dobry kontra dobry. Jeśli ktoś lubuje się w takich epickich starciach i zastanawia się np. jaki byłby wynik pojedynku Superman kontra Shazam, czy Wonder Woman kontra Zatanna, albo jeden bohater kontra cała Liga Sprawiedliwości, to podczas czytania będzie czuł dużą frajdę. Ja nigdy nie przepadałem i nie będę przepadał za takimi rozwiązaniami i wolę, gdy dobrzy jednoczą się w walce ze wspólnym złem, a nie bezsensownie marnują siły na wewnętrzne starcia. Cały event rozkręca się bardzo powoli, aby pod sam koniec zalać nas masą odpowiedzi na dotychczasowe pytania, a oprócz tego postawić kolejne, jeszcze większe znaki zapytania. Historia ta jest jedynie prologiem do jeszcze większej opowieści, której uświadczymy na łamach komiksu WIECZNE ZŁO. Oprócz bardzo dobrej i emocjonującej końcówki (swoją drogą niestety zaspoilerowanej z dużym wyprzedzeniem przez DC) cały event oceniam na taką słabą trójeczkę.

Ocena: 3/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE #22-23, JUSTICE LEAGUE OF AMERICA #6-7, JUSTICE LEAGUE DARK #22-23 oraz NEW 52 FCBD SPECIAL 2012.

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Zarówno wersja wydana w Polsce, jak i wydanie anglojęzyczne dostępne są w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

2 komentarze:

  1. Jeżu, "Trójka"? Kto to tłumaczył? Brzmi jakby wydawca ocenę komiksowi wystawiał ;)

    Zaś co do samego eventu, to ma on dwie wady. Po pierwsze, w jego skład wchodzi chyba 6 zeszytów, przy czym w 1. dostajemy wstęp, w 2-5 dzieje się niewiele i bohaterowie jeno się plączą, a w 6. jesteśmy nagle stawiani przed wszystkimi odpowiedziami. Po drugie, DC strzeliło sobie w stopę i samo zaspoilowało jego zakończenie tuż po rozpoczęciu. Innymi słowy i podsumowując, zero napięcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tłumaczenie faktycznie niefortunne i brzmi jak szkolna ocena, niby logiczne ale dlaczego nie można było zostawić po prostu "Wojny Trójcy"? Event kiepski, nieciekawy, chaotyczny na maksa i męczący, jedyny plus to ilustracje. I jak dla mnie jest to najgorszy z pierwszych 4 tomów Ligi, choć wiem że wielu ludzi myśli dokładnie na odwrót.

    OdpowiedzUsuń